Ponad rok temu we wpisie Zimą w Wenecji obiecałam Wam, że będą kolejne notki. I co? I było tylko o kolorowym Burano. Czas jednak dotrzymać słowa. Ostatnio, przeglądając zasoby biblioteczne w całkiem innym temacie, trafiłam przypadkiem na esej Georga Simmela (niemieckiego filozofa i socjologa) o Wenecji, który mnie zaciekawił głównie dlatego, że jest bardzo krytyczny. Simmel wyraźnie Wenecji nie lubi, przeciwstawia ją Florencji, która dla niego jest właśnie tym Miastem. Jak wiecie z pierwszego wpisu, mnie zdecydowanie bliżej do Josefa Brodskiego i jego sposobu odbioru Serenissimy, więc tym bardziej chciałam się dowiedzieć, dlaczego filozof nie darzy jej sympatią.
Simmel pisze o tym wprost: Florencja to „Werk der Kunst” – dzieło sztuki, zaś Wenecja? No cóż, to tylko – „die künstliche Stadt” – sztuczne miasto.
To tylko scena, po której przechadzają się aktorzy, którzy poza nią są niczym, którzy karmią się na próżno marzeniami, w ogóle ich nie realizując. Pałace weneckie zaś to dekoracja teatralna, bogata i piękna wprawdzie, ale służy tylko po to, aby omamić nas i stłumić w nas ciekawość i chęć zajrzenia za nią na to, co sobą zasłania. Niejasny jest również status miasta, nie przynależy ono bowiem ani do lądu, ani do wody; mosty zaś nie łączą i nie dzielą niczego. To jakby miasto bez planu, bez pomysłu, bez celu.
Mało tego, Wenecja to miasto masek, powierzchowności, teatralności, dwuznaczności, złudzenia i kłamstwa…A my, odwiedzając ją, chcąc nie chcąc partycypujemy w tym kłamstwie. Simmel nie szczędzi jej ostrych słów. Widać wyraźnie, że ona nie przemawia do niego. Na koniec zaś stwierdza, że Wenecja odznacza się dwuznacznym pięknem przygody, która jest dla niej zarazem szczęściem jak i zgubą…
I co ja na to? Nie zgadzam się z filozofem, uważam, że zbyt ogólnie potraktował to miasto. W ogóle wydaje mi się, że Florencja i Wenecja to byty, których porównywać nie można. Jedna i druga to klasa sama w sobie, ale nie należą one do tej samej kategorii. Jednak esej napisany jest bardzo dobrze, a jego tezy są bardzo interesujące. Mnie nie przekonały, ale spojrzałam na to miasto z innej perspektywy, zdjęłam różowe okulary. I co? I nic. Żadnych zmian ;) Moje zauroczenie zimową Wenecją trwa dalej.
I wiecie co, – jeśli Wenecja jest rzeczywiście kłamstwem, to jest to jedno z najpiękniejszych kłamstw na świecie!
Zapraszam Was zatem na spacer po wąskich uliczkach, wzdłuż większych i mniejszych kanałów z zieloną wodą, po mostach i mostkach do miasta, w którym można się zgubić – tylko uwaga, nie dotykać, nie opierać się, bo może okazać się, że Simmel miał rację…
A na koniec króciutkie życzenia świąteczne ode mnie i Tildy-Obieżyświatki (kolorowe piękne ubranka dla jajek stworzyła Gwiezdna – dziękuję!)
Jestem za Wenecją! Absolutnie! I jasne dla mnie jest, że Florencja to zupelnie inna bajka!
Odmachowuję serdecznie i wiosennie na tą Wielkanoć, życząc spokojności i sytości, a także radości wszelakiej! :-)))))
Fusillko, myślę podobnie :)
Macham!
O.
wybacz, ale nie mogę czytać bez zniecierpliwienia pseudofilozoficznych bzdur, jak „Pałace weneckie zaś to dekoracja teatralna, bogata i piękna wprawdzie, ale służy tylko po to, aby omamić nas i stłumić w nas ciekawość i chęć zajrzenia za nią na to, co sobą zasłania. Niejasny jest również status miasta, nie przynależy ono bowiem ani do lądu, ani do wody; mosty zaś nie łączą i nie dzielą niczego. To jakby miasto bez planu, bez pomysłu, bez celu.”
czy ten człowiek w ogóle wie, o czym pisze? czy tylko stara się dorównać innym eseistom estetyki? majaczenia uniwersyteckie nie wytrzymują konfrontacji z konkretem rzeczywistości. proszę bardzo:
– każdy pałac to swego rodzaju dekoracja, można nawet uprzeć się, że teatralna, jeśli życie jego użytkowników to specyficzny rodzaj przedstawienia (nawet, jak teatr, angażuje armię niewidocznych pracowników itd.), która stara się widza omamić i zwieść.
– „status” miasta „nieprzynależącego” do wody ni do lądu jest dlatego wyjątkowy i właśnie to przyciąga tabuny turystów, w tym filozofów i socjologów ;-)
– pomysłem na Wenecję jest dokładnie umieszczenie jej wsród wód laguny – miało to arcyprozaiczne uzasadnienie obronne w burzliwych czasach przełomu starożytności i średniowiecza. szlaki wodne zaś sprzyjają komunikacji, tak jak i w innych miastach, nazywanych „Wenecjami” (na ogół – Północy).
– mosty łączą: szlaki piesze ponad kanałami. trudno o bardziej użytkowy konkret ;-)
to nie jest nowe, odkrywcze spojrzenie na taki, czy inny fenomen. to doszukiwanie się na siłę znaczeń tam, gdzie ich nie ma, oraz odwrotnie – ignorowanie związków przyczynowo-skutkowych. jednym słowem: modne bzdury. -)
pozdrawiam przedświątecznie
Er, to, co cytujesz, to moje słowa, nie tłumaczenie. To króciutki zarys tego, jak Simmel widział miasto. Jego esej też jest po polsku, ale ja czytałam oryginał.
Ze wszystkim, co napisałeś, się zgadzam :)
Tylko, krótkie sprostowanie, to nie modne bzdury, ten esej ma już chyba ponad 100 lat. Nie zaznaczyłam tego na początku, wychodząc z założenia, że nazwisko coś mówi.
Pozdrawiam!
O.
aha. więc nie dość, że strzeliłem gafę, to jeszcze wykazałem się ignorancją…
bywa. na szczęście na wstępie już napisałem „wybacz”. :-)
a może zbyt dobrze znam genezę Wenecji, by postrzegać jej fenomen fenomenologicznie ;-)
Er, nic się nie stało.
O.
bardzo przyjemny spacer.
Milych Swiat :)
Obroni, dziękuję :)
Z pozdrowieniami,
O.
Piękne zdjęcia :) Koncepcja tego filozofa pasuje do filmu „Incepcja”. Będąc w Wenecji nie odniosłam wrażenia, ze jest sztuczna i nierealna.
Dziękuję za życzenia :) Wszystkiego dobrego dzisiaj i po Świętach!
Fotoart, wiesz, że Incepcja to jeden z niewielu filmów, którego nie obejrzałam do końca. Okropnie mnie zmęczył…
Pozdrawiam!
O.
(ja przysnąłem).
Wenecja być może jest i sztuczna, wszak to dzieło człowieka, który niejednokrotnie ucieka w swych zachowaniach w sztuczne formy – och i cóz w tym dziwnego? Pewnie szanowny pan filozof niejednokrotnie chowa się za maską ze sobie znanych przyczyn a przelewając swe frustracje na papier czyż nie jest zaprzeczeniem stwierdzenia „nic co ludzkie nie jest mi obce”? uśmiałam się z tego wywodu z jednej oczywistej przyczyny – każde miasto jest tworem rąk ludzkich, żadne nie zrodziło się samo, a krytykując czyjeś zamysły lub wizje krytykuje się człowieka lub ludzi, którzy przyczynili się do powstania tego lub innego miasta. Sprawdziłam, szanowny Georg odszedł już na tamtą stronę nie dożywszy czasów współczesnych „sztucznych tworów”, być może z góry widzi to wszystko zupełnie inaczej ;) pozdrawiam – moje ubranka na jajka podróżowały tej Wielkanocy do Pragi.
Gwiezdna,
myślę, że Simmel zdaje sobie bardzo dobrze sprawę z tego, że każde miasto to ludzki wytwór. W tym krótkim eseju (są jeszcze dwa z nim połączne) porównuje po prostu Florencję, która też przecież nie powstała ot tak sobie, tylko jest efektem pracy wielu ludzi, z Wenecję. Ta ostatnia jest dla niego zaprzeczeniem Florencji – dla niego miasta idealnego.
Ale to już dawno było ;) Może teraz z zaświatów autor ma inne zdanie :)
Pozdrawiam,
O.
Przyznaje się, że Wenecja mnie zawiodła. Na zdjęciach jest przedstawiana jako romantyczne miejsce a dla mnie nie było tam nic z romantyzmu… może zwiedzałam nie te miejsca ;)
Kornelio, gdyby wszystko wszystkim odpowiadało, to byłoby nudnie :)
O.
Zaświadczam że istnieje, a ja tam byłam! Myślę, że każdy z nas ma swoją Wenecję, którą zobaczył przez pryzmat skojarzeń, lektur i tego, co mu w duszy gra…Twoja Wenecja bardzo przypomina moją choć opisujesz inne miejsca, jednak zdjęcia oddają nastrój miasta, jaki towarzyszył Twojej podróży, a ten jest bardzo podobny do tego, co sama widziałam. Jeśli znajdziesz czas zapraszam do mojej Wenecji, którą opisuję tu https://sukienkawkropki.blogspot.com/search/label/Wenecja
Elżbieto witaj na moim blogu!
Zgadzam się, każdy z nas ma swoją Wenecję.
Zajrzej na pewno :)
Pozdrawiam,
O.
Przepiękna ! ! !
Jo, :) Bez dwóch zdań :)
O.
Piękne zdjęcia. Mam nadzieję, że moje w weekend majowy uda mi się wyskoczyć i trochę pochodzić tymi uliczkami. Ostatni raz byłam tam kilkanaście lat temu, niestety. Lubię takie zdjęcia „spacerowe” , wtedy ma się wrażenia, że tam jesteś, że zwiedzasz i że czujesz tę atmosferę :)
Karolino, dziękuję! :)
O, to szykuje się piękna majówka :) Powodzenia!
O.
bardzo piękne zdjęcia. w wenecji była jakoś w latach 95-96 jeśli się nie mylę. dzieciak jeszcze ale bardzo mi się nie podobało. kolejna wizyta już pod koniec marca i patrząc na Twoje zdjęcia nie mogę się doczekać ;-)