Chodząc po Berlinie ciągle trafia się na ślady krwawej historii XX wieku. To miasto pełne ran, zresztą niezagojonych. Jedną z nich jest Mur berliński, który dzielił miasto i Niemcy od 13 sierpnia 1961 do 9 listopada 1989.
Miesiąc przed początkiem budowy Muru Walter Ulbricht, I sekretarz w NRD, ogłosił, że nikt nie ma go zamiaru budować (znaczące słowa: Niemand hat die Absicht eine Mauer zu errichten). Hm… Miesiąc później mur już stał. Pociągnięto go wzdłuż ulic, przez budynki, zamurowano okna, drzwi, stacje metra. Mur rozdzielił rodziny, przyjaciół, znajomych, zrabował wolność, ograniczył w działaniu… Berlińczycy po obu stronach stali osłupiali i patrzyli na szybko wznoszony mur… Wielu z nich wykorzystało ostatnią okazję, aby przedostać się na zachodnią stronę. Po sierpniu 1961 r. było to prawie niemożliwe, a jednak kilka tysięcy osób, nie godząc się na zamknięcie po wschodniej stronie, podjęło się niebezpiecznej próby ucieczki. Ponad 5000 osób ucieczka się udała. Różnymi sposobami przedostali się oni do Berlina Zachodniego – na fałszywych papierach, przewożeni w bagażniku samochodu, forsując przejścia graniczne różnymi pojazdami, wysadzając miejscami postawiony mur czy przez wydrążone tunele (jednym z nich jest tzw. tunel seniorów – organizatorem tej akcji był ponad osiemdziesięcioletni mężczyzna, który wraz z równolatkami drążył 16 dni tunel pod murem. Grupa seniorów przeszła nim na drugą stronę. Zaskoczeniem była wysokość tunelu, wynosiła bowiem 1,75 m. Starsi państwo tłumaczyli, że chcieli, aby przejście było w miarę wygodne). Wielu z nich zostało rannych podczas ucieczek, ale zdołali przedostać się przez granice.
Ale historia Muru to nie tylko historia z Happy Endem. Ponad 130 osób straciło życie próbując uciekać z Berlina Wschodniego. O nich Niemcy pamiętają. Przy Bernauerstraße na Miejscu Pamięci Ofiar Muru znajdują się tablice poświęcone każdej z tych osób. Dzieci, młodzież, dorośli, kobiety i mężczyźni stracili na Murze swoje życie. Każdy z nich ma swoją historię…. Jedną z tych osób jest Peter Fechter, osiemnastoletni murarz z Berlina Wschodniego, który wraz z kolegą w sierpniu 1962 chciał przedostać się do Berlina Zachodniego. Na miejsce swojej ucieczki wybrali Zimmerstraße, niedaleko Checkpoint Charlie, gdzie stacjonowali Amerykanie. Jego koledze się udało. Peter zaś został ostrzelany przez wschodnich pograniczników. Trafiony kulami padł w tzw. Strefie Śmierci – paśmie między Murem a zachodnią stroną. Krzycząc o pomoc konał on na oczach berlińczyków, którzy zebrali się wokół Muru. Pomoc nie nadeszła… ani ze wschodniej, ani z zachodniej strony… Amerykanie rzucili mu tylko opatrunki… Oficjalnie znajdował się on jeszcze w NRD i Amerykanie musieliby wejść na wschodnioniemieckie terytorium, co mogłoby zostać odczytane jako napaść na NRD. Berlińczycy po zachodniej stronie Mury żądali pomocy dla niego od Amerykanów, ale ci pozostali bezczynni. W końcu po jakimś czasie grupa wschodnioniemieckich pograniczników udała się z pomocą do konającego Petera. Za późno. W drodze do szpitala wykrwawił się na śmierć.
W Berlinie jest wiele miejsc, które są świadkami historii Muru berlińskiego. Podczas tych kilku dni jesienią tego roku odwiedziłam wiele z nich. Za każdym razem wzruszenie ściskało mi gardło. W Pałacu Łez, na Checkpoint Charlie, czy na Bernauerstraße, wzdłuż której znajduje się wielkie muzeum pod gołym niebem: Miejsce Pamięci Ofiar Muru. Bernauerstraße należy do jednych z bardziej znanych berlińskich ulic. Mur dzielił ulicę na wschodnią i zachodnią. Zanim zamurowano okna domów tuż przy Murze, ludzie skakali z okien na zachodnią stronę czy spuszczali się po linach. Wolność była kilka centymetrów dalej…. NRD szybko jednak zamurowało okna lub wyburzyło budynki. Dzisiaj w ziemi znajdują się oznaczenia topograficzne, tablice informujące o budynkach, zdarzeniach, losach ludzi, którzy w tym miejscu próbowali przejść na drugą stronę.
Za kilka dni, 9 listopada, mija 24 lata od zburzenia Muru berlińskiego. Rok 1989 był rokiem przełomowym w Bloku Wschodnim. To, co działo się wtedy w Polsce, odbiło się szerokim echem po Europie. To także przyczyniło się upadku Muru. Ale, że burzenie Muru rozpoczęło się 9 listopada to przypadek, pomyłka, wynik jednego niedomówienia, które pociągnęło za sobą lawinę zdarzeń…
Historia ludzkości jest często wynikiem zbiegu okoliczności, czyż nie?
Marzy mi się świat bez murów…
Inne wpisy o historii niemiecko-niemieckiej:
Swiat bez murow jest chyba utopia… Ciagle sie slyszy, ze gdzies ktos jakis wybudowal…
To przerazajace jak ludzie lubia komplikowac sobie egzytencje…
Niko, ja to widzę tak: skoro wszystkie czarne antyutopie się sprawdzają, to może i utopia kiedyś się uda…
O.
W 1977 jechalam z Poznania do Düsseldorfu, przez Berlin, widok muru, zaminowanego pasa granicznego itd mam nadal przed oczami. A jeszcze ta wielka roznica miedzy oba Berlinami. Natomiast bardzo sie splakalam ogladajac Krolika po berlinsku. Wzruszajacy film. Pozdrawiam
Pioterowa, takie widoki zapamiętuje się na zawsze. Tak, Królika oglądałam. Ciekawa perspektywa.
Dobrego weekendu!
O.
PS. Cieszę się, że się odezwałaś, bo już miałam pytać Fusillki, czy wszystko u Ciebie w porządku :)
niewiele uczymy sie na historii innych, podloze inne, ale tutaj politycy wciaz nie ustepuja z budowa muru na granicy meksykanskiej :(
Artdeco, rację masz. Z historii rzadko wyciągamy wnioski. Murów na świecie jest wiele, nowsze i starsze… A najgorsze są te w głowach.
O.
Nasuwa mi się wspomnienie filmu „Królik po berlińsku”… Znasz?
Czy możliwy jest świat bez murów? Patrząc na to, co dzieje się teraz na różnych kontynentach, chyba nie. Smutne to, że jedni niczego nie uczą się od drugich.
Pozdrawiam i przepraszam, że tak hurtem te moje komentarze ;)
Manitou, tak, Królika znam.
Faktycznie, sytuacje na świecie nie nastrajają optymistycznie. Ale mnie się marzy…
Macham! (i nie ma za co przepraszać :))
O.
Niemcy Niemcom zgotowali ten los.
IamI, głównie tak, ale o innych też nie można zapomnieć.
O.
niewiarogodne wydawało mi się ostrzeżenie przewodnika „nie zbliżać się do muru! strzelają bez skrupułów!” to było lato 88r, w Polsce już się przełamywało, przestali zagłuszać radio Wolna Europa, po strajkach zaczęto w końcu myśleć o porozumieniu, dało się odczuć powiew wolności a tam taki terror :( wolność czuje się co prawda w środku ale jak można czuć się wolnym odgrodzonym od wszystkiego murem… niech runą wszystkie mury świata a pohybel tym, którzy czerpią z nich korzyści i władzę !
Gwiezdna, wydarzenia w naszym kraju miały wpływ na to, co działo się jesienią 89 r. w NRD. Chociaż tamtejsi rządzący do końca wierzyli w ich państwo.
Może kiedyś runą mury, my jesteśmy za to współodpowiedzialni…
O.
bardzo pięknie napisałaś Obieżyświatko … trzy lata temu byłem przy pozostawionej części muru z moimi Rodzicami byliśmy bardzo wzruszeni – pragnienie wolności jest uniwersalne
Berlin ma w sobie tak wiele symboliki .. wybrałem się na bardzo poranny bieg z hotelu gdzie zatrzymaliśmy się z Rodzicami i biegłem ulicami budzącego się miasta do Bramy Branderburskiej i dalej przez Tiergarten .. pomyślałem sobie, że żyjemy w tak szczęśliwych czasach wolności i pokoju kiedy to ja Polak mogę sobie od tak biegać po Berlinie swobodnie z jednej części miasta do drugiej obok Reichstagu i dalej pałacu Bellevue …
a za kilkanaście dni będzie 50 rocznica śmierci JFK .. kilka miesięcy przed śmiercią JFK był w Berlinie gdzie dał jasno do zrozumienia, że nie pozwoli na żadną agresję sowiecką na Zachodni Berlin .. z tego co wiem do dziś JFK jest darzony wielką estymą wśród Berlińczyków …
Peregrino, tak, zgadzam się. Każdy dąży do wolności. I we mnie Mur wywołał wzruszenie.
Bardzo plastycznie opisałeś scenę biegania po zjednoczonym już mieście – i tak, masz rację, to można nazwać szczęściem. Chciałabym, żeby i inny mogli się takim szczęściem cieszyć.
Tak, to przemówienie JFK w czerwcu 1963 r. było bardzo ważne. Zdanie, które JFK wypowiedział po niemiecku: Ich bin ein Berliner – jestem berlińczykiem, miało wtedy wielką wagę i znaczenie. Za to właśnie ten szacunek…
O.
Resztki histroii na Bernauerstraße robią wrażenie, ale Checkpoint Charlie – w moim odczuciu – to już tylko skomercjalizowany jarmark dla turystów.
Pozdrawiam.
Sławku, zgadzam się. Właśnie tak odebrałam Checkpoint Charlie, dlatego nie zabawiłam tam długi.
Dobrej niedzieli!
O.
Bardzo ciekawy wpis i piękne zdjęcia :)
Aż trudno uwierzyć, że minęło już 24 lat od zburzenia Muru Berlińskiego! Nie rozumiem tylko, co miałaś na myśli pisząc: początek burzenia Muru 9 listopada to przypadek, pomyłka, wynik jednego niedomówienia. Czytałam kilka relacji (m.in. dziennikarki Anne Applebaum) z tych wydarzeń, ale nie kojarzę żadnego przypadkowego początku.
Fotoart, chodzi o niedomówienie, które miało miejsce na konferencji prasowej władzy NRD 9 listopada wieczorem. Rzecznik prasowy G. Schabowski, który przekazał informacje o rozluźnieniu kontroli granicznej między Wschodnimi i Zachodnimi Niemcami, w tym również między Berlinem Wschodnim i Zachodnim, na pytanie reportera, od kiedy zaczyna to obowiązywać, powiedział, że wg jego informacji od zaraz. A właściwie to chciano to wprowadzić sukcesywnie. Kiedy pierwsze zachodnie agencje prasowe podały tę informację, ludzie z Berlina Zachodniego przyszli pod Mur i przejścia graniczne, podobnie wschodnioniemieccy berlińczycy. Otwarcie granic od razu nie było przewidziane, ale pod wpływem ludzi i owego komunikatu nie dało się już powstrzymać lawiny zdarzeń. Mur runął :)
Dobrej niedzieli!
O.
Dziękuję za wyjaśnienie :) Może słyszałam o tym, ale zapomniałam…
Dobrego wieczoru i nocy!
Nie ma za co. Czasem tak nam jakaś informacja ucieka.
Serdecznie pozdrawiam!
O.
A wiesz, że Jacek Kaczmarski miał gitarę dla praworęcznych i był praworęczny, a trzymał instrument odwrotnie. Struny miały więc odwrotną kolejność, najgrubsza na samym dole itd. Dzięki czemu są to w większości dźwięki praktycznie nie do odtworzenia przez innych gitarzystów.
Eldko, tak, to inne trzymanie gitary było widoczne na koncertach. Sama kiedyś grałam na tym instrumencie, ale tradycyjnie ;)
O.
Ładnie zaprezentowałaś Mur.
W 89 byłem w Berlinie ZAchodnim jeszcze zanim Mur runął…
rzeczywiście, aż trudno uwierzyć, że to już 24 lata minęły.
Pzdr.
Jacku,
dobrze, że runął. Trudno mi sobie wyobrazić, że mógłby jeszcze stać…
O.
byłam tam (ich war dann))
Pingback: Słowo i antysłowo roku w Niemczech | Zapiski Obieżyświatki