i ptactwo w samochodzie….
Miasteczka książek to są miejsca dla mnie. Mogłabym w takich po prostu żyć. Podoba mi się ich atmosfera, podoba mi się ich stosunek do słowa pisanego i doceniam tę jedyną w swoim rodzaju ciszę, która przerywana jest tylko szelestem wielu tysięcy kartek…
Na blogu przedstawiałam Wam dwa z tych, które już odwiedziłam. Jedno w Belgii – Redu, drugie we Francji Montmorillon.
Dzisiaj pora na kilka impresji ze szkockiego miasteczka Wigtown. Małe, ciche, puste i mokre (przynajmniej podczas mojej wizyty), za to z tysiącami książek, które mieszczą się w przytulnych kamienicach ze skrzypiącą podłogą, przydymionym światłem i charakterystycznym zapachem drewna, starego papieru i mocnej herbaty… Każdy z tych antykwariatów to inny świat… Zaczarowany….
I co Wy na to?
Przy okazji wpisu o miasteczku Redu, wspominałam, że chciałabym się wybrać kiedyś do pierwszej założonej w Europie wioski książek, do walijskiego Hay-on-Wye. Marzenia się spełniają, w tym roku odwiedziłam tę uroczą miejscowość. Ale o niej innym razem :)
Jednak wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Zatem po dokładnym zapoznaniu się z księgarniami w Wigtown ruszyliśmy w poszukiwaniu noclegu. Ten znaleźliśmy w końcu na pięknej posesji Sir Edwarda. W ciszy i zieleni spędziliśmy więc wieczór grając w Qwirkle i Qwixx, i obserwując ptactwo przydomowe, którego przedstawiciel Mister Ciekawski wprosił się do nas w gości ;)
Następnego ranka radosne kukuryku zastąpiło nam budzik…
Nie miałam pojęcia o istnieniu książkowych miesteczek! Kocham książki od dzieciństwa. Książka była dla mnie zawsze najlepszym prezentem. Teraz najczęściej zaglądam do elektronicznego czytnika z e-bookami.
Bardzo ciekawe i nietypowe to miasteczko, a kurki bardzo sympatyczne :)
Fotoart, nie ma życia bez książek :)
Kilka kilometrów stąd też mamy takie miasteczko, muszę się wybrać do niego z aparatem ;)
O.
Życzę udanej wyprawy :)
W Polsce chyba nie ma takich książkowych miasteczek.
Dziękuję:)
Ja się jeszcze w PL z takimi nie spotkałam…
O.
Niektórzy to mają szczęście. Strawa dla ciała i duszy za jednym zamachem. ;)
Sławku, :) podpisuję się pod tym :)
O.
nie wyobrazam sobie zycia bez ksiazek, takich miasteczek nigdy nie odwiedzilam, a bardzo bym chciala :)
Artdeco, ta pierwsza europejska wioska książek powstała m.in. ze zbiorów zamykanych bibliotek amerykańskich. A u Was może takie miasteczka są?
O.
to jest tak dziwne, dla mieszkańca Wschodu, że aż wydaje się nieprawdziwe.
cóż. u nas po pierwsze nie ma takich miasteczek, jak pokazywane, czy jak Redu.
od tego trzeba zacząć. więc cóż dopiero miasteczek książek!
obawiam się też, że książka powoli robi się zabytkiem. albo raczej zrobi się za naszego (pokolenia) życia. co z tego, że kochamy ten pachnący przedmiocik z papieru, jeśli to przestaje być biznes?
Er, to prawda, takich nie ma. Ale Kraków uzyskał w tym roku tytuł Miasta Literatury UNESCO. Jesteśmy we wspaniałym towarzystwie (Edynburg, Dublin i cztery inne):
http://miastoliteratury.pl/siec-wspolpracy/miasta-literatury-unesco/
Wprawdzie to nie to samo, co miasteczka książek, ale ważne, że dostrzega się jak ważna jest literatura.
Niestety, smutne to. Liczy się biznes… Ale ja wierzę, że się słowo obroni :)
O.
trochę przestaję wierzyć w dzisiejszą literaturę (beletrystykę). nie wiem czemu.
ale też odrobinę się domyślam – chyba chodzi o edukację. nie chcę mówić, że dawniej było lepiej, ale dawniej… szkoła – choć była męką – uczyła lepiej, d o g ł ę b n i e j, i przez to może i lepiej przygotowywała przyszłych pisarzy. musieli uczyć się greki, łaciny i tym podobnych niepotrzebnych z dzisiejszego punktu widzenia rzeczy, ale to dawało im podwaliny własnej twórczości. może się mylę.
może musiałbym trafić na jakieś wybitne współczesne dzieło, lecz nie wiem, co to mogłoby być. albo nudy, albo perwersje. a najgorzej: jedno i drugie.
Tak, rozumiem, co masz na myśli. I mnie płytkość przeszkadza….
O.
Cudownie! Posiedziałabym przy takim kominku z ciekawą książką i filiżanką porządnej angielskiej herbaty…
Ganiu, przyłączam się :)
O.
piękna ta chateczka wśród zieleni! kury są ciekawe i ciekawskie – chyba nie dobrały się do Waszego posiłku? pozdrawiam :)
Gwiezdna, nie, za to chciały dalej wchodzić ;)
Chatka też mi się podoba. Stała sobie schowana od podwórza ;)
O.
Miasto książek czy też oska książka, no przecież to brzmi już jak bajka…
A jeśli chodzi o kukuryku , ostatni raz słyszałam w Kazimierzu …. podróż służbowa, rano byłam przekonana że to jakiś żart a tu na podwórku Króla Kazimierza, zdumiona byłam nieziemsko i nieziemskie to uczucie było wstać! Zapamiętałam to dokładnie.
:Pozdrawiam Cię O! już wieczorowo, wiec bez kukurykania ;)
Mig, ja śpiew koguci o świcie lubię :) Wychowana jestem przy dźwiękach tej muzyki. Od kilkunastu lat jednak rzadko kiedy go słuszę ;)
Dobrego weekendu!
O.
ale fajny ten 'book corner’ .. myślę, że szkockie klimaty są idealny na lekturę .. no i whiskey ;^)) .. dzięki, że nas zabierasz do takich ciekawych miejsc .. słoneczne pozdrowienia
Peregrino, o lekturze mogę wiele powiedzieć, o whiskey nic ;)
Pozdrawiam!
O.
Nie wiedziałam, ze raj na ziemi naprawdę istnieje… :) Cudowne miejsce! Pozdrawiam!
Mad, a nawet kilka rajów w postaci takich własnie wioseczek :)
Macham!
O.
Jak dla mnie to jest raj na ziemi. Nie miałam pojęcia o istnieniu książkowych miasteczek. Bez książek nie ma życia. I może miasteczka książkowego nie stworzę, ale za to książkowe mieszkanie tak! ( już mi kiedyś koleżanka powiedziała, że czuje się u mnie jak w księgarni :) )
Mo, o, to masz podobnie jak ja, u mnie też wszędzie książki ;)
Czyli mamy taką namiastkę raju :)
Dużo słońca dla Ciebie!
O.
A mnie się marzy miasteczko z kanapami do czytania, uwielbiam czytać w pozycji horyzontalnej.
: -)
Almetyno, ja kanapę to owszem, owszem, ale czytam na siedzącą :)
O.
Byłam, widziałam, poczułam ten klimat. Szkocja mnie fascynuje i nie mogę się doczekać kolejnej wizyty :)
Trajbajowa, mnie Szkocja oczarowała, urzekła i uwiodła :)
O.
Pingback: Redu
Pingback: We francuskim Miasteczku Książek - Zapiski Obieżyświatki