W Zagłębiu Ruhry prawdziwa zima zdarza się raz na kilka lat. Tak mniej więcej co 10 lat. Ale jak przychodzi, to z całym dobrodziejstwem inwentarza, na co – mimo zapewnień – region nie jest przygotowany. I tak właśnie było i w tym roku. Ale po kolei:
Piątek – pierwszy śnieg
Zaczęło sypać w piątek wieczorem. Moja pierwsza myśl – tylko, żeby nie stopniało do sobotniego popołudnia, to pójdę w przyrodę… Takie wydarzenie trzeba uwiecznić. Poza tym mnie się ciągle marzy biała zima….
Sobota – mokry śnieg
Stopnieć – nie stopniało, ale zaczęło sypać mokrym śniegiem, więc ja biegusiem, po przyjściu z pracy, pozbierałam różne akcesoria i dawaj kurcgalopkiem do parku… Ale światło było nie to, psy nie dawały mi spokoju, dzieci dziwiły się bardzo, czemu ta pani rozlewa herbatę do kilku kubków, a jest sama… Długo w parku nie zabawiłam, bo mi śnieg w deszcz się zamienił. Wróciłam do domu z nosem na kwintę.
Niedziela – piknik w puchowej śnieżnej pierzynce
Ale następnego dnia koło południa znowu zaczęło sypać. I to tak pięknie i intensywnie, że nic, tylko do parku. No i wpadłam na pomysł, żeby sobie zrobić taki prawdziwy piknik w śniegu. Pan W. przystał na to z ochotą. Zaparzyliśmy więc gorącą herbatę, ugotowaliśmy czekoladę, szybko spakowaliśmy koszyk i ruszyliśmy w biel. I pięknie było…
Poniedziałek – chaos
A w międzyczasie chaos komunikacyjny opanował Zagłębie Ruhry. Nie jeździło nic. Ani pociągi, ani autobusy miejskie. Autostrady pod puchową pierzynką. Lotniko w Düsseldorfie zamknięte. Jakby trzy tony śniegu spadły. A to tylko kilka, kilkanaście centymetrów. Pod wieczór w niedzielę przestało sypać i zaczęło topnieć. Można było mieć nadzieję, że wraz z poniedziałkiem i początkiem nowego roboczego tygodnia wszystko wróci do normy. Niestety, zima znowu zadrwiła sobie z Zagłębia i późnym przedpołudniem zaczęło ponownie sypać. I znowu wszystko stało… Lodowiska na autostradach, korki, wypadki i stagnacja ruchu. I ja na tej uczcie byłam, miodu i wina nie piłam, ale moja droga z pracy do domu z 30 minut zamieniła się w ślimaczą jazdę z trzymanką, która trwała 2 godziny. I moim jedynym marzeniem było, żeby dojechać cało i zdrowo do domu. I tak właśnie przebiegła nasza tegoroczna zima…
A tu wpisy o ostatniej zimie w Zagłębiu Ruhry – czyli zima 2010 roku. Też była ciekawa.
Do nosicielek wysokich obcasów – ciągle aktualna prośba do pań
Jak brnęłam 16 kilometrów przez zasypy – czyli wszystko stoi
Czarny humor białą zimą – luźne przemyślenia
Te zdjęcia są niesamowite ;D Robią olbrzymie wrażenie :)
Benedykcie, dziękuję :)
O.
„kurcgalopkiem do parku” – love :D
Zima jest piękna :))
Kasiu, ;) Piszę, jak jest ;)
Tak, taka śnieżna jest piękna. A u nas znowu leje…
O.
Ale pięknie!
Ikroopko, było, było. Ale się skończyło. Przynajmniej jednak te dwa dni :)
O.
Ale fajnie, że jednak sypnęło u Ciebie ;-)
Tyle uroku w tej zimie, nawet tej chwilowej.
Nas nadal omija.
Dzisiaj zamiast śniegu widziałam na drzewie pampersa… Polska to dziwny kraj ;-)
Serdecznie pozdrawiam i jeszcze dużo zimowego piknikowania życzę.
Manitou
Manitou, jednak przyszła! Wprawdzie na długo nie zagościła, ale narobiła bałaganu ;)
Do Was też przyjdzie :)
Pampersy na drzewach – może to jakaś akcja? ;)
Serdeczności,
O.
Piękny pomysł, muszę go wypróbować w swoim parku. Tylko żeby śniegiem sypnęło…
Hegemonie, polecam piknik zimą. Bo kto powiedział, że tylko lato ma monopol na takie spontaniczne wypady? ;) A tego śniegu Ci życzę!
O.
Nieziemski pomysł z tym piknikiem na śniegu!
Ze zdjęć najbardziej podoba mi się serduszko berberysowe. Jeden raz w życiu takie znalazłam i od tego czasu wypatruję kolejne.
Pozdrawiam cieplutko!
Fotoart, jak ma się tego śniegu raz na kilka lat, to trzeba wykorzystać szansę :)
To serduszko to przypadkowo i to też pierwszy raz.
Może uda Ci się jeszcze takie znaleźć?
Serdeczności!
O.
Zima naprawdę potrafi być piękna, tylko zazwyczaj większość osób jej po prostu nie docenia. Ja też tak kiedyś miałam. Ale odkąd jeżdżę zimą na ukochane Bałkany, to ta pora roku zaczęła być mi naprawdę bliska. Mimo że nie jeżdżę na nartach czy desce, to i tak doceniam piękno ośnieżonych krajobrazów.
Olka, o tak, zima biała musi być. Bo jak nie, to co to za zima? ;)
O.
ładny ten park.
Er, :) No ładny ;)
O.
Teraz, ileś tam lat więcej pewnie popularne, nie wiem czy w Niemczech także jest morsowanie, nie piknikowanie:-) ale to także ciekawa inicjatywa jest, tyle, że jestem bardziej ciepłolubna, drzewiej to były zimy, nie wiem, czy pamiętasz…
Pozdrawiam