Był październik, kiedy zawitaliśmy do Parku Narodowego Everglades na Florydzie. Nie skończyła się jeszcze pora deszczowa, więc było gorąco, mokro, oddychać było mi trudno, a poza tym wszechobecne komary przeszkadzały mi w spokoju kontemplować subtropikalną przyrodę. A ta była fascynująca!
Aligator
Pierwszym zwierzęciem, na które trafiliśmy, był aligator. Wychodziliśmy właśnie z centrum informacyjnego parku, kiedy ten postanowił poodpoczywać sobie na brzegu. Robił duże wrażenie. Byłam wprawdzie w bezpiecznej odległości, ale i tak miałam stracha.
Ptaki
Ruszyliśmy w głąb parku po głównej drodze, od czasu do czasu zatrzymując się w poszczególnych punktach. Park jest ogromny, a na każdym kroku spotkać można egzotyczne zwierzęta i egzotyczną rośliność. Ptactwa bez liku – ibisy, myszołowy, czaple, sępniki, nawet wężówkę udało mi się uchwycić w obiektywie.
Manaty
Przyglądałam się wszystkiemu z wielkim zainteresowaniem, chłonęłam, ile się dało. W końcu niecodziennie staję oko w oko z aligatorami. Ale bardziej niż te ostatnie przestraszyły mnie manaty, które wysuwały tylko swoje noski, ale za to z takimi odgłosami, że mało mi aparat z ręki nie wyleciał. Fotografowałam właśnie ibisy i stałam tyłem do wody, kiedy rozległ się tuż za mną taki głuchy mocny dźwięk. Aż podskoczyłam ze strachu ;)
Mangrowia – namorzyny
W parku Everglades chcieliśmy również koniecznie zobaczyć lasy namorzynowe. Przeszliśmy więc jednym z krótkich szlaków przez mangrowię. Było ciemno, wilgotno, obco… Jaszczurki biegały po kładkach, owady, których nie potrafię nazwać, umykały szybko przed naszymi krokami. Ta przyroda była taka inna od tej znanej. Obca, niebezpieczna, nieprzyjazna, a jednak taka fascynująca.
A na koniec jeszcze ostrzeżenie o panterach i niedźwiedziach na głównych ulicach… :) A jakże!
Tak, tutaj rządzi dzika subtropikalna przyroda. I bardzo się cieszę, że udało mi się choć troszkę ją poznać i przez chwilę jej doświadczyć. Ale nie, to nie jest krajobraz, do którego bym chętnie chciała wracać. Jednak doświadczenie było bardzo ciekawe.
Wspaniały park i fantastyczne zdjęcia:) Aligatorów też bym się bała mimo odległości! Pozdrowienia, Patrycja
Patrycja, dziękuję :)
Ale odległość była ok.
O.
Uwielbiam obserwować rośliny i zwierzęta – piękne zdjęcia! Przypomniał mi się spacer na Zanzibarze, eh… :)
Places and Plants Blog, na Zanzibarze to ja jeszcze nie byłam… ;) Ale przypuszczam, że tamtejszy świat zwierząt i roślin jest bardzo egzotyczny. Mnie jednak bardziej ciągnie na północ :)
O.
Panicznie boję się węży, piekna flora, ale chyba lęk by mnie przerastał
Moniko, żadnego węża nie spotkałam, choć pewnie było ich sporo :)
O.
Świetny reportaż i doskonałe zdjęcia. Udało Ci się pokazać urok tego miejsca
Dziękuję :)
O.
niedziwiedzie?! no, tego jeszcze brakowało :-)
szkoda, że nie udało się zdjąć manata w całej okazałości :-D
pozdrawiam.
Er, a jednego niedżwiedzia to nawet spotkałam! Serio! I to wcale nie parku, tylko tak, na ulicy.
A nie, manaty to tylko ryjki wychylały i mnie straszyły ;)
O.
Rożne krokodyle, to bardzo niebezpieczne zwierzęta, nie wiem czy zdecydowałbym się na oglądanie ich z tak niewielkiej odległości…
Hegemonie, ale od czego są obiektywy tele ;)
O.
Trzeba to miejsce koniecznie zobaczyć :D
Ida, hm…
O.
Bardzo zachęcił mnie tytuł, bo za dzieciaka marzyłam o wyprawie na Everglades. Najbardziej ze względu na pumę florydzką, zwaną też tamtejszą panterą. Te zwierzęta są niesamowite, odnajdują się niemal w każdym środowisku, ale spotkanie z tymi z Florydy… no nie wiem, wydaje mi się magiczne. ;) Gratuluję wężówki!
Jaszczurka wygląda jak z rodzaju Anolis ;).
Piękne zdjęcia:)
Kirjokerttu, wiesz, tak oko w oko z pumą to bym chyba nie chciała – wystarczył mi ptasznik, czy tam tarantula ;) – O tu: https://www.obiezyswiatka.eu/oko-w-oko-z-brzydula-tarantula/
Dziękuję za podpowiedź co do jaszczurki.
Mam nadzieję, że Twoje marzenia się spełnią :) – Mnie najbardziej zafascynował Park Yellowstone.
Dziękuję i pozdrawiam!
O.