Mandø to duńska malutka wyspa pływowa na Morzu Północnym o powierzchni troszkę nieco 7 kilometrów kwadratowych. Kiedyś była jak Hallig (więcej o tego typu wysepkach możecie się dowiedzieć z tych wpisów: Halligen), dziś chroniona jest wałem.
Na wyspę można dotrzeć w czasie odpływu drogą lądową Låningsvej. Do transportu wykorzystywane są specjalne pojazdy, ciągnięte przez traktory. Możliwy jest też przejazd autem, ale trzeba bardzo uważać na czasy odpływów i przypływów…Ja zdecydowałam się na przejazd „Mandø-Busse“.
Na wyspie mieszka obecnie około 50 osób. Jest malutki plac kempingowy, restauracja, kawiarnia i sklepik. Poza tym malutkie muzea. W sumie to tutaj wszystko jest w miniaturze ;)
Kościółek
Można też zwiedzić bielutki kościółek z liliowymi ławkami i cmentarz. I wiatrak z 1820 roku, który jest najwyższą budowlą na wyspie.
Wiatrak
A poza tym jest cisza i spokój. Fale, wiatr, wydmy i pochowane w nich domki, i Morze Wattowe…. I można wędrować z wiatrem we włosach…
Zachwycające miasteczko! A już te niebieskości w kościele – cymesik.
Ciekawie, jak tam się żyje?
Fuscilko, przypuszczam, że bardzo spokojnie :)
Pozdrawiam!
O.