Cisza, spokój, natura, pustka… I wiatr. Malutki skrawek lądu otoczony ze wszystkich stron wzburzonym Morzem Północnym – czyli Hallig Hooge.

Halligen to nazwa maleńkich wysepek w północnofryzyjskiej części Morza Północnego. Tak maleńkich, że na niektórych z nich znajduje się jedno gospodarstwo i domostwo wybudowane na sztucznie usypanym wzgórzu, do którego podczas przypływu nie dotrze woda morska. Podczas gdy wszystko wokół, czyli słone mokradła, na których zwykle pasą się owce i konie, znajdzie się pod wodą. Schronieniem jest wtedy gospodarstwo na wzgórzu… Historia Halligen to historia żywiołu morskiego. Te małe wysepki nie są niczym chronione, to znaczy, że w ciągu stuleci pojawiały się i znikały, łączyły się z innymi albo odrywały się od stałego lądu… I w przyszłości wszystko może się zmienić…


Dziś zabieram Was na drugi pod względem wielkości Hallig – Hallig Hooge, którego powierzchnia wynosi niecałe 6 kilometrów kwadratowych. Tutaj mieszka na stałe w dziesięciu gospodarstwach, nazywanych Warft, 116 osób. Ważnym źródłem utrzymania jest turystyka.



Życie na Halligen wyznaczane jest rytmem natury. Dostać można się tutaj drogą morską, ale tylko okresowo są stałe połączenia z lądem. Na Hooge jest wszystko, co potrzeba, tyle że w miniaturze. Maleńki kościółek pod wezwaniem świętego Jana z XVII w. z przylegającym do niego cmentarzem. Jest supermarket, sklepiki z pamiątkami. Jest i mała szkoła z dwojgiem nauczycieli. Na Hooge można wypić kawę i coś przekąsić. To taki swoisty, piękny i ciekawy mikrokosmos…




Ja się w tym Halligu zakochałam… Spójrzcie sami. Przecież inaczej nie można ;)






Kościółek św. Jana
Pochodzi z XVII w. i został wybudowany z kamieni, które ostały się z wcześniejszej budowli. Wnętrze świątyni utrzymane jest w błękitnej tonacji. A posadzka cała jest w piasku i muszelkach… Co niedzielę odbywają się tutaj nabożeństwa.














I jak Wam się podobają Halligen? Chcielibyście tutaj spędzić kilka dni? W samotności i pustce. Całkowicie odcięci od lądu, otoczeni pięknym, ale i niespokojnym Morzem Północnym? Moja odpowiedź jest jasna: tak! :)
Zapraszam Was również do wcześniejszego wpisu o innym Halligu – Hamburger Hallig
Przecudnie tam! I jaki spokój. Chciałoby się tam pomoczyć nogi w potoku, położyć się na trawie, myśleć o niebieskich migdałach i zapaść w kolorowy sen!
Fuscilko, można naprawdę odpocząć :)
Pozdrawiam!
O.
Pingback: Mandø - Zapiski Obieżyświatki
Mam na imię Grzegorz.Hooge to dosyć długi rozdział w ksiązce mojego zycia.Pomimo tego,ze wiekszośc spedzonego tam czasu wypełniała ciężka praca to do tego skraweczka lądu mam ogromny sentyment.Oglądając zamieszczone zdjęcia,poczułem szybsze bicie serca.Dziękuję za ten artykuł.Odżyły wspomnienia….
Zgadzam się Grzegorz ja pracowałem tam 8 lat było ciężko ale naprawdę warto. Super wspomnienia do dzisiaj. Wydaje mi się że pracowaliśmy u tej samej rodziny