Mam słabość do miasteczek w stanie Montana…
Virginia City, jak wiele amerykańskich miasteczek, powstała w wyniku gorączki złota, która przypadła na lata 60. XIX. Powstała ze względów praktycznych. W tym czasie przebywało tutaj kilka tysięcy osób, które oprócz poszukiwania złota, potrzebowały infrastruktury.
Miasteczko prosperowało na tyle dobrze, że na 10 lat stało się stolicą stanu Montana, zanim ta została przeniesiona do Heleny. Ale wszystko, co dobre, kiedyś się kończy… Po boomie na złoto przyszedł marazm. Ludzie wyjechali, sklepy i lokale zamknięto.
Ale w latach 40. XX wieku małżeństwo entuzjastów Charles i Sue Bovey zainteresowali się architekturą miasteczka i zaczęli remontować stare, opuszczone budynki. Widzieli w nich dziedzictwo narodowe Ameryki, które było świadectwem okresu gorączki złota.
Dzisiaj w Virginii City mieszka ok. 200 osób. Poza tym są turyści, którzy z ciekawością zwiedzają to urocze miasteczko. Duże one nie jest: główna ulica (asfaltowa), wzdłuż której stoją stare, ale pięknie odremontowane budynki. Kilka sklepów z pamiątkami. Kawiarnia, hotelik… Ale spacerując w górę i w dół ma się wrażenie, że czas stanął w miejscu…
I jak Wam się podoba?
A tutaj wpis o Ennis, innym miasteczku w Montanie ;)
Uwielbiam takie klimaty. I cieszę się na każdy Twój wpis, bo przynajmniej w jakiś sposób podróżuję. Wprawdzie oglądając zdjęcia, ale to też jest warte uwafi!
Ciepłe z Puchatym podrzucam!
Fuscilko, zawsze jesteś miło widziana! :)
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję :)
O.