Roermond to niewielkie miasto w Holandii, tuż przy granicy niemieckiej i w pobliżu granicy belgijskiej.
Tak w sam raz na spacer latem….
[nggallery id=260]
Ale Roermond to nie tylko malownicze stare miasto. To także, a może przede wszystkich dla większości mieszkańców terenów przygranicznych, przybytek markowych ciuchów po „niższej” (czyt. i tak wysokiej ;)) cenie. Tu bowiem znajduje się Designer Outlet: miasteczko przeróżnych markowych butików, do których ściągają masy przez cały rok (miasteczko zamknięte jest tylko w Wigilię i Nowy Rok). Przed bramą do zagłębia butikowego znajdują się ogromne parkingi, które nigdy nie świecą pustkami. Widocznie szata zdobi człowieka ;)
Ja niestety, a może stety, mam stosunek do znanych marek następujący: Przed dwoma laty dostałam prezent. Lubię niespodzianki, małe i duże, i zawsze się bardzo cieszę. Tym razem była to torba – brązowa, ładna, pojemna, w sam raz do pracy. Świetnie się sprawdzała w noszeniu. Ucieszyłam się, podziękowałam i byłam bardzo zadowolona. Nosiłam ją prawie codziennie, zresztą noszę ją do dzisiaj. W ubiegłym miesiącu schodziłam z 13 piętra po schodach, myśląc o niebieskich migdałach i drodze do domu. Szłam sobie pustą klatką schodową, na którymś z dolnych pięter dołączyła do mnie kobieta, w moim wieku. Szła za mną. W pewnej chwili przeprosiła mnie i zagadała, skąd mam tę torbę, bo ona bardzo lubi tę markę, ale w Niemczech kupić jej nie można. Jej zdaniem najbliższy butik tej marki znajduje się w Paryżu (ok. 540 km). Torbę? – pytajniki w moich oczach były wielkie. Moją torbę? Nie udało mi się ukryć zaskoczenia. Wydukałam, że to prezent i nie wiem, gdzie została kupiona. Kobieta była niepocieszona, wzroku oderwać nie mogła od torby, a ja płonęłam rumieńcem, że się nie znam ;) A potem mnie po prostu ścięło z nóg. O rany, a jak to okropnie droooga ta torba, i ja niewspółmiernie do jej wartości wyraziłam swoją radość z niej? Nie zdając sobie sprawy, ile ona kosztuje. I może w ogóle nie wiem, co noszę i to jeszcze do pracy, a torba dla mnie to produkt użytkowy, to znaczy do używania, a nie do podziwiania. A może powinnam podziwiać a nie stawiać byle gdzie, upychać w niej prawie tyle, że uszy się obrywają? Totalna ignorantka ze mnie. Nie przywiązuję do takich rzeczy wagi. A może powinnam? Od razu w aucie dorwałam się internetu i zaczęłam sprawdzać…. Po chwili kamień nieco spadł mi z serca. Jak się okazało torba owszem designerska może jest, ale nie o wartości kilkuset euro. I całe szczęście. Nie lubię, kiedy to, ile coś jest warte, zależy od nazwiska. Owszem, doceniam dobrą robotę, wykonanie i tworzywo, ale nie lubię płacić w dużej mierze tylko za napis z nazwiskiem.
Ładne te „oszukane” zdjecia. Jakiś wyszukany program do tego potrzebny jest?
Raczej nie powinienem wypowiadać się w babskim z założenia temacie, ale… Ostatnio zrobiłem sesję zdjęciową… Open’erowym kaloszom. Zrobiłem to tylko dlatego, że ponoć już jest nowe-staropolskie przysłowie: „Na Open’era woda w rzekach przybiera” i dziwnie wyglądały tak te nogi maszerujące w kaloszach w suchy gorący dzień. Gdzieś jednak wyczytałem, że to może nie chodzi o przysłowie, ale o lans, bo takie „gumiaki” mogą kosztować i 500PLN (znalazłem też takie za blisko 1.000PLN (?!).
No i się teraz zastanawiam, czy one są tak bardziej do podziwiania, czy do użytkowania?
Sławku, to zwykły photoshop, pobawiłam się warstwami (kolorowa i czarno-biała).
Kalosze za 1000 PLN? Chyba bym się bała stąpać w takowych po ziemi, coby się nie zniszczyły. Lans – tak, to dobre hasło do tej historii. Tylko ja nie rozumiem, po co? W gorący dzień pocić stopy w gumiakach…
O.
Fajne zabawy w separacje, ale chyba jednak wolę albo-albo. Chociaż dobra zabawa zawsze w cenie. A co do miejscówki, to zawsze mi się podobało przekraczanie granicy od strony Niemiec do Holandii czy Szwajcarii – zwykle tylko po nazwach można się zorientować, że się już jest 'za granicą’. I jak pomyślę, ile milionów ludzi zginęło za te granice, co ich już tak naprawdę nie ma…
IamI, ja takie zdjęcia lubię. Ale z umiarem.
Mnie się taka Europa bez granic podoba. Nie chciałabym wrócić do tego, co było…
O.
Mnie się zdjęcia podobają :) zwłaszcza 3, 7 i 10 :)
Mam podobne nastawienie do marki. Rzeczy mają mi służyć, mają być wygodne i użytkowe. Chociaż zdaję sobie sprawę że są ludzie dla których wystająca metka jest ważna- chociażby mój Kminek :). Miejsca wystarczy dla każdego :)
Pestko, dziękuję :) Ten pomarańczowy rower nie mógł być inny ;), w końcu to Holandia ;)
A tak: wygodne i użytkowe i dobrze się układające na człowieku. Żałuję okropnie, że sama nie umiem szyć, ani nie mam nikogo, kto by się tą sztuką parał. Bo pomysłów na proste, ale zarazem „obieżyświatkowe” ;) ubranka miałabym mnóstwo :)
Na Kminkowe metki możemy przymknąć oko ;) – jak lubi, to czemu nie :)
O.
Rozumiem Twoje podejście do torebki bo dla mnie to też „przedmiot użytkowy”, a lans i zakupoholizm są mi obce i nie przysłaniają mi świata ;)
Trajbajowa, jest nas więcej :)
Kiedyś pisałam o mojej traumie zakupowej:
https://www.obiezyswiatka.eu/tytul-bardzo-prozaiczny-czyli-obiezyswiatka-i-zakupy-trauma-zakupowa/
i szybkich zakupach w Ameryce Południowej:
https://www.obiezyswiatka.eu/zakupy-inaczej/
Mam jednak słabość, a są nią buty – nie chodzi o marki, chodzi o kolory ;) Kupuję namiętnie.
O.
Miasteczko śliczne. Wygląda na nieco opustoszałe, można więc spokojnie popatrzeć na nie.
Co do stosunku do markowych rzeczy, mam tak samo, nie znam się, nie przywiązuję do metki uwagi, najchętniej kupuję w lumpeksach ;-)
Pozdrawiam :-)
Manitou, w mieście nie było żywego ducha, za to Outlet pękał w szwach… To znak czasów.
Ja niestety nie znam dobrego lumpeksu, trzeba mieć farta, aby trafić na fajne rzeczy. Więc jak się taki ma, to trzeba korzystać :)
O.
Mam bardzo podobne odczucia co Ty, odnosnie tych wszystkich outletow wielkosci malych miasteczek. Nie znosze zakupow jesli juz musze to robie je w tempie blyskawicznym. Lubie ladne rzeczy ale do metek projektantow nie przywiazuje uwagi, wrecz przeciwnie, wycinam je bo mnie „gryza”.
Z torba mialam podobna sytuacje, baby rzucily sie na mnie i myslalm, ze mi ja wyrwa – koszmarne doswiadczenie.
Miasteczko, bardzo mi sie podoba, a szczegolnie rower przypadl mi do gustu – zdjecia bardzo ladne:)
Usciski Obiezyswiatko:)
Ataner, Ty wycinasz, a oni się tak starają ;))
No tak, jak Holandia bez roweru to żadna Holandia ;)
Pozdrawiam!
O.
żywię podobny stosunek do metek i nie widzę potrzeby przepłacania za cokolwiek tylko z tego tytułu :) miasteczko klimatyczne, pozdrawiam :)
Gwiezdna, ja to bym chętnie sama sobie szyła, ale nic z tego. Ani talentu, ani pilności w tym kierunku.
Dobrego wieczoru.
O.