Na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych w stanie Washington, na półwyspie Olympic, znajduje się, założony w 1938 roku, Park Narodowy Olympic. W skład parku wchodzą trzy obszary, które bardzo różnią się od siebie. Są to wilgotne lasy strefy umiarkowanej, wybrzeże Pacyfiku i teren górski obejmujący Góry Olympic – Olympic Mountains. I o tej górskiej części dziś Wam opowiem.
Park Olympic odwiedziłam we wrześniu 2022 roku. To była moja pierwsza wizyta w tym miejscu, taki rekonesans, aby nie tylko popodziwiać piękno tutejszej przyrody, ale i dowiedzieć się, jakie warunki są do wędrowania, jakie szlaki itp.
Podobnie zrobiłam w Parku Narodowym Wielkiego Kanionu – Grand Canyon National Park, który najpierw poznałam z góry, a za drugim razem przewędrowałam ten piękny cud natury: Tutaj link do części I i części II. Za trzecim razem, w ubiegłym roku zresztą też wędrowałam – o tym jeszcze będzie, ale jak widzicie, mam słabość do tego miejsca.
Ale wracają do waszyngtońskiego parku. Górska część parku to Góry Olympic, których najwyższy szczyt to Mount Olympic – 2428 m. Nazwa nawiązuje oczywiście do greckiego Olimpu ;)….Rejon ten jest przez cały rok pokryty śniegiem, znajduje się tutaj wiele lodowców.
Punktem wyjścia dla mnie był Port Angeles, miasto położone na wybrzeżu Pacyfiku nad cieśniną Juan de Fuca. Stamtąd chciałam się dostać do Hurricane Ridge – obszaru w parku na wysokości 1585 m, na którym znajduje się małe centrum informacyjne i z którego można wejść na łatwe szlaki. Hurricane Ridge jest oddalone od Portu Angeles o ok. 27 km (17 mili) i prowadzi do niego asfaltowa droga Hurricane Ridge Road, która jest otwarta tylko latem. Miałam farta, bo zdążyłam na ostatni dzień przed zamknięciem ;)…
Już sam szyld przy wjeździe na teren parku jest interesujący. Obok tekstu angielskiego znajduje się napis w innym języku. To język klallam, czyli język czterech plemion rdzennych mieszkańców półwyspu Olympic. Napis ten można przetłumaczyć jako „Wejdź”.
Hurricane Ridge Road
Pogoda była taka sobie, ale mnie to nie przeszkadzało. Krajobraz był wspaniały! A do tego ciekawa fauna i flora. Wędrując po Hurricane Ridge miałam wrażenie, że różne dziki zwierzęta bacznie mnie obserwują. A po tym, jak zobaczyłam szyldy ostrzegające przed pumami, to już w ogóle miałam oczy dookoła głowy. Chyba jednak nie chciałabym spotkać pumy na szlaku… Za to jelonki i sarenki z gatunku jeleni czarnoogoniastych (Blacktail Deer) nic nie robiły sobie z naszej obecności. To ich teren i my nie mamy tu nic do gadania. No i oczywiście moje ulubione pręgowce też były! :)
Hurricane Ridge
Fauna i flora parku
Pręgowce
Jeleń czarnoogoniasty / Blacktail Deer
Cietrzew się zacietrzewił ;)
Flora
Mam nadzieję, że kiedyś tutaj wrócę, aby dłużej powędrować…
wstyd sie przyznac, nie znam tego miejsca.
Artdeco, może się kiedyś tam wybierzesz :)
O.
Ech, wzdech! Tak by się chciało te cuda Natury zobaczyć w realu! Całe szczęście, że chociaż sobie Twymi śladami podreptam!
A pręgowiec jak wiewiórka nasza prawie!
Pozdrawianki
Fusilko, te pręgowce są takie słodkie :) Tylko malutkie, dużo mniejsze niż nasze rudaski.
Pozdrawiam!
O.