Grand Canyon - Wielki Kanion, Arizona

Grand Canyon – wędrówka w głąb: część 2 – od dna Wielkiego Kanionu w górę szlakiem Bright Angel Trail

To druga część opowieści o mojej wędrówce w głąb Wielkiego Kanionu. Jeśli macie ochotę przeczytać, jak wędrowałam na dno Wielkiego Kanionu, to zapraszam Was do części pierwszej: Grand Canyon – wędrówka w głąb: część 1 – zejście do rzeki Kolorado trasą North Kaibab Trail

Koło 13:00 przekroczyliśmy most na rzece Kolorado. Widok tej legendarnej rzeki z bliska był wspaniały. Słońce prażyło niesamowicie, było gorąco, a przed nami wznosiła się pionowa skała. Piękna, ale i wymagająca. Gdzieś tam wysoko, na wysokość 2000 metrów musieliśmy jeszcze wejść…. Za sobą mieliśmy już ponad 30 kilometrów.

Rzeka Kolorado na dnie Wielkiego Kanionu - Colorado River in the Grand Canyon, Arizona

W Wielkim Kanionie, Grand Canyon, Arizona

Bright Angel Trail

Ruszyliśmy więc powoli w górę. Po jakimś czasie, miałam króciutki moment zwątpienia, czy dam radę. To nawet nie chodziło o siły, tylko o to, że minęło już południe, a ja dopiero zaczynam wędrówkę, mając już jedną za sobą ;). Inna sprawa to było ukształtowanie terenu. Po przejściu przez rzekę szlak prowadził w górę, ale potem znowu trzeba było zejść prawie nad brzeg, żeby zaraz po tym ruszyć ponownie w górę. Pobiadoliłam więc sobie troszkę, przysiadłszy na kamieniu, po czym spięłam się i poszłam dalej. Wszystko zaczyna się od głowy.

Południową stroną Wielkiego Kanionu przebiegają dwa szlaki: South Kaibab Trail i Bright Angel Trail. Myśmy zdecydowali się na ten drugi, który prowadził bezpośrednio do wioski Grand Canyon Village, w którym mieliśmy zarezerwowany nocleg.

Na dnie Wielkiego Kanionu - drogowskazy

Droga w górę bardzo mi się dłużyła. Siły były już nie te, ale wędrowaliśmy, powolutku zbliżając się do bardzo odległego celu. Szlak dzieliliśmy z innymi piechurami, końmi i z mułami, które od czasu do czasu objuczone torbami mijały nas na szlaku. Ale widoki były niesamowite. Tyle że ja nie miałam aż tak dużej motywacji, żeby robić zdjęcia, bo to znaczyło, że muszę się zatrzymać i znowu ruszyć z miejsca ;) A sami wiecie jak to jest, jak się idzie, to się idzie, z zatrzymaniem i ponownym startem jest ciężej. Ale tam było tak pięknie. Czerwone, ogromne skały w promieniach zachodzącego słońca…

 

Bright Angel Trail, Grand Canyon o zachodzie słońca, Arizona

Bright Angel Trail, Grand Canyon, Arizona

Zwierzęta na szlaku Bright Angel Trail, Grand Canyon

Wielki Kanion w promieniach zachodzącego słońca, Bright Angel Trail

Wielki Kanion w promieniach zachodzącego słońca, Bright Angel Trail, Arizona

I mijały tak godziny, zaczęło się ściemniać. Zakręty, proste odcinki, zakręty… Nasze latarki znowu zaczęły swoją służbę. Szliśmy wolno w górę. Zatrzymywaliśmy się w określonych punktach.
Ich nazwy były wskazówką np.: Three Mile Resthouse – trzy mile do celu, czyli 4,5 kilometra. Niby niewiele, ale ciągle w górę, a nasze nogi pokonały już ponad 44 kilometry… Potem był jeszcze 1,5 Mile Resthouse. Już niedaleko. Jeszcze tylko ok. 2 kilometrów. Cały czas w górę. Nie byliśmy sami. Znowu światełka migały na szlaku. Zmęczeni piechurzy wolno posuwali się w górę.
Nagle przy drodze zobaczyliśmy pracownika Parku, który pytał nas i innych, czy wszystko dobrze i motywował, że już niedaleko. Czuwał, żeby wszyscy wrócili na noc do wioski.
Ale tutaj, blisko przed końcem, miałam drugi, też króciutki, moment zwątpienia. Myślałam, że tych dwóch kilometrów nigdy nie pokonam. Przysiedliśmy na chwilkę na kamieniu, ale bardzo szybko podnieśliśmy się, jak mój mąż zobaczył przy naszych nogach skorpiona…. Trzeba było uważać do końca.

Skorpion w Wielkim Kanionie, Arizona

Grand Canyon zdobyty!

I wreszcie, wreszcie doszliśmy do małego tunelu, który znaliśmy z poprzedniej naszej wizyty w Wielkim Kanionie. Wiedzieliśmy, że ten skalny tunel znajdował się bliziutko wioski. To był znak, że meta jest tuż, tuż.
Wstąpiły w nas nowe siły. Jeszcze jeden zakręt, jeszcze kilka stopni i dotarliśmy do celu!!!
Była 20:30, kiedy ze łzami radości w oczach doszliśmy do końca szlaku. Udało się. Udało się. Nie mogłam w to uwierzyć, że tego dokonałam!
Około 50 kilometrów i 3000 metrów przewyższenia. To była najpiękniejsza wędrówka, ale i najtrudniejsza. Ale wspaniała. Niezapomniana. Niesamowita. Po prostu naj!

Grand Canyon i Bright Angel Trail

Bright Angel Trail, Grand Canyon, South Rim

Pamiątkowa tablica - Bright Angel Trail, Grand Canyon

I hiked the Grand Canyon

A jakie zakwasy miałam, to brak słów. Jednak było warto. I teraz dumnie noszę koszulkę z napisem: I hiked the Grand Canyon! A co, zasługa moich własnych mięśni! I jestem z tego dumna.

Grand Canyon - Wielki Kanion, Arizona

W czasie wędrówki widziałam wielu turystów, którzy nie mieli nawet lekkiego plecaka. Ani kurtki czy długich spodni. Szli szybko, prawie biegiem z lekkimi butami na nogach. Ja przy nich wyglądałam jak obładowany wielbłąd, a jeśli chodzi o moje tempo pod koniec wejścia szlakiem Bright Angel Trail, to w porównaniu z ich tempem, byłam zapewne żółwiem. Ale co tam. Pewnie można i tak. Ja jednak bałabym się zdać tylko na te oznaczone miejsca z wodą, obawiałabym się też nagłej zmiany pogody. Szłam sobie swoim tempem, spokojna, że mam zapas wody, jedzenia i odpowiednie ubranie.

Lodge w Grand Canyon Village, South Rim, Arizona

A na koniec powiem Wam, że przeszłabym jeszcze raz! Może kiedyś ….

*Zdjęcia końcówki szlaku Bright Angel Trail zrobiłam rankiem następnego dnia po wędrówce, bo jak doszłam, to oczywiście było już bardzo ciemno.

10 comments on “Grand Canyon – wędrówka w głąb: część 2 – od dna Wielkiego Kanionu w górę szlakiem Bright Angel Trail

  1. Pingback: Grand Canyon - Zapiski Obieżyświatki

  2. Wyrazy najwyzszego uznania :)

  3. Wspominałam już o tym, że Grand Canyon to moje podróżnicze marzenie. Ty przeszłabyś go jeszcze raz a ja marzę o tym, żeby to zrobić chociaż raz. Zazdroszczę, ale spotkania ze skorpionem nie :).

  4. Ech! Wzdech! Mogę tylko pomarzyć!
    Ale cudnie, że realizukesz swoje marzenia, bo przynajmniej mamy co podziwiac!

  5. Gratulacje dla Was, ostra jazda bez trzymanki , której trud wynagradzają widoki i zadowolenie z samego siebie . To zatrzymujące się na skałach słońce to coś pięknego .

    • Obiezyswiatka

      Boutique+Piękna, dziękuję! Bardzo jestem szczęśliwa, że nam się udała ta wędrówka.
      Widoki są wspaniałe.
      Pozdrawiam!
      O.

  6. Pingback: Park Narodowy Olympic - Zapiski Obieżyświatki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *