– czyli niesamowita gra światła z bielą…
Lodowiec Perito Moreno to jeden z największych lodowców na świecie. Znajduje się on w Argentynie, w parku narodowym Los Glaciares w Patagonii (Unesco). Jest piękny i ogromny. Rozciąga się na powierzchni 250 kilometrów kwadratowych, jego długość wynosi 30 kilometrów, a jęzor lodowca sięga aż do Jeziora Lago Argentino. Wysokość lodowych skał wystających z jeziora to ponad 60 metrów. I co najważniejsze – nie ubywa go! Mimo ocieplenia klimatu lodowiec Perito Moreno zachowuje równowagę: zimą rekompensuje to, co stracił latem. I to jest bardzo dobra wiadomość, bo lodowce znikają….Niestety.
Kiedy odwiedziłam lodowiec, turystów było niewielu. Może kilka osób spotkałam w drodze. Mogłam więc bez przeszkód podziwiać lodowcowy krajobraz. Pogoda była fantastyczna. Andy na początku były otulone welonem mgielnym, potem jednak przetarło się. Słońce towarzyszyło mi cały czas. Od śnieżnej bieli lodowca bolały mnie oczy, mimo okularów przeciwśnieżnych. Ale napatrzyć się nie mogłam. Cudne zjawisko. A do tego ciągłe trzeszczenie lodu i huk spadających lodowych głazów do wody jeziora. To były wprawdzie krótkie procesy cielenia się lodowca, a i tak wyglądało to wszystko niesamowicie.
Obecnie lodowiec nosi imię znanego argentyńskiego geografa – Perito Moreno, który badał tereny Patagonii. Jednak to nie on odkrył lodowiec. Dokonał tego niemiecki geolog Rudolf Hauthal, który nazwał go najpierw na cześć Żelaznego Kanclerza – lodowcem Bismarcka.
Lodowce mnie przyciągają. Mogłabym godzinami się w nie wpatrywać. Ta świetlna gra bieli z błękitem jest fascynująca.
Inne lodowce:
– lodowiec Aletsch (Szwajcaria)
– lodowiec Pasterze (Austria)
To rzeczywiscie dobra wiadomosc, ze ten lodowiec nie znika. Pieknie tam.
Moniko, tak, inne się niestety cofają.
Dobrego weekendu!
O.
Niechby nie znikał! Może za 30 lat dałoby się go obejrzeć! :-))))
Fusillko, :) dobry pomysł! :)
Macham!
O.
Słów mi brak, z zazdrości!
Nie, że Ty widziałas, ale że ja nie zobacze, bo przecież, durna baba, nie wsiąde do samolotu za żadne skarby świata, więc niby jak?!
Ale cieszę sie, że byłas i pokazałaś:)
Ikroopko, też nie latam. Płynęłam frachtowcem z Europy do Ameryki Południowej i z powrotem. Może się wybierzesz statkiem?
Pozdrawiam!
O.
ojej, jaki fajny ptaszek.
„Perito Moreno” – myślałem, że to po hiszpańsku „Czarny Piesek”. ale potem przeczytałem, że to nazwisko badacza … zaiste, dziwne byłoby to imię dla lodowca :-)
Er, jeszcze „czarny” mógłby być, tak na przyszłość, lodowce tak szybko się brudzą ;)
Pozdrawiam!
O.
Piękny! Nie dziwię się, ze nie mogłaś oderwać od niego oczu…
Agalu, :) żeby więcej takich było na świecie!
O.
Śliczności, i choć wolę miły chłodek od upału, to jednak taka ilość śniegu z lodem to chyba nie dla mła ;-)
IamI, ja też z tych zimnolubnych. Przy zachowaniu bezpiecznego dystansu lodowce są naprawdę piękne :)
O.
jak cudnie!
Eldko, :)
O.
przepiękne zdjęcia Droga Obieżyświatko.
jak fajnie, że byliśmy gdzieś w tym samym miejscu choć w innym czasie (mój był Grudzień 2011 – aż trudno uwierzyć, ze to już ponad 3 latka)
https://peregrinopl.wordpress.com/2014/07/09/pozegnanie-z-patagonia-lodowiec-perito-moreno-patagonia-argentyna/
niestety inne trudniej dostepne lodowce w Los Glaciares z tego co pamiętam zmniejszają się dosyść szybko Upsala i Viedma chyba też .. chciałem się do nich dostać bo Perito Moreno jest taki troszkę 'ugłaskany’ :^) .. .ale miałem za mało czasu już niestety
myślę, że mimo wszystko bardziej niedostępny Glaciar Grey w Torres del Paine zrobił na mnie jeszcze większe wrażenie być może bo ujrzałem go wcześniej :^)
https://peregrinopl.wordpress.com/2014/05/31/glaciar-grey-y-lago-grey-patagonia-chile/
pozdrawiam bardzo ciepło
Peregrino drogi, cudne zdjęcia zrobiłeś :) Ale ten Glaciar Grey to sobie zostawiam na następny raz. A co, muszę mieć coś, na co się cieszę :)
Ty byłeś tam 3 lata temu, a ja w 2007 – okropnie dawno. Byłam lżejsza o tych 7 lat, ale mój sprzęt do fotografowania nie był wtedy najlepszy. Ale nic to, liczą się wspomnienia.
Macham serdecznie!
O.
bardzo dziękuję :^)
Glaciar Grey poczeka na Ciebie .. już się cieszę na Twoje zdjęcia ..
i ja także miałem tylko kieszonkowy aparat podczas wędrówki po Torres del Paine teraz nieco żałuję choć oczywiście miałem cały majdan z namiotem i maszynką do gotowania itd i było i tak już ciężko to nosić .. ale teraz biorę ze sobą mimimum rzeczy aby zabrać lustrzankę .. poćwiczyłem to i na Camino drugiej części i w Himalajach i tak już zostanie choć szkła ważą :^)
ale w końcu tak jak napisałaś tak na prawdę liczą się te obrazy zachowane pod powiekami :^)
pozdrawiam bardzo ciepło :^)
Peregrino, znam to, myśmy mieli jeszcze rowery ;) Cały ten bagaż trzeba było redukować do minimum. Ale lustrzanka musi być.
Macham!
O.
Pingback: Pasterze, Großglockner i świstaki | Zapiski Obieżyświatki
Pingback: 3471 m n.p.m., czyli Przełęcz Jungfrauchjoch i Aletsch - największy alpejski lodowiec | Zapiski Obieżyświatki