I survived Highway 50 – The Loneliest Road in America.
Najbardziej samotną drogę USA – U.S. Route 50 można opisać na przykład tak:
Jest prosta, prawie bez zakrętów.
Jest pusta. Od czasu do czasu można spotkać jakiś samochód, który widzi się już z odległości kilkudziesięciu kilometrów… O wiele częściej natomiast trafia się na bydło i na jego poganiaczy.
Jest żółto-zielonkawa – prowadzi bowiem przez typowy krajobraz stanu Nevada, gdzie króluje sagebrush (Artemisia tridentata – bylica?).
Jest długa – ok. 400 mili, czyli ponad 600 km.
Ma troszkę ciekawej historii – tę trasę wykorzystywała bowiem poczta konna Pony Express przed Wojną Secesyjną. I dzisiaj na ważnych dawniej strategicznie miejscach znajdują się tablice informacyjne. Ponadto jest ona częścią historycznej drogi Lincolna tzw. Lincoln Highway, która była pierwszą trasą łączącą wschód z zachodem kraju.
Jest jedną z atrakcji turystycznych Nevady – po drodze można zbierać stempelki, a potem dostaje się certyfikat potwierdzający, że się czynu dokonało ;) i drogę przejechało.
I my podjęliśmy się wyzwania. Naszym punktem startowym była miejscowość Fallon, w której znajduje się fajne biuro informacji turystycznej z bardzo miłą obsługą. Na wstępie zostaliśmy więc wyposażeni w mapki trasy, małe bukłaki na wodę, małą książeczkę tzw. Survival Guide z opisem nielicznych miejscowości leżących na trasie i adresami lokali, które mogą podbijać pieczątki, dwie specjalne koszulki i dobre słowo na długą samotną drogę. Podziękowaliśmy, wypiliśmy gorącą herbatę przy upale 33 stopni i ruszyliśmy na wschód. Naszym celem była miejscowość Ely. Zanim wyjechaliśmy, uzupełniliśmy zapasy wody i zatankowaliśmy do pełna. Na wszelki wypadek.
Droga minęła nam bez żadnych niemiłych niespodzianek. Pustkowie, pustkowie, pustkowie. Nikogusieńko. Nawet wiatru nie było…
Poza tym kilka małych miejscowości na trasie, wyludnionych, ze starymi zaniedbanymi budynkami, ale za to z szyldami Make America Great Again… Hm… Miałam wtedy nadzieję, że jednak wyboru będę miały inny wynik.
Nigdy nie przepadałam za przeciętnymi amerykańskimi miastami. I ta podróż ugruntowała moje przekonanie. W dalszym ciągu nie przypadły mi one do gustu. Wszystkie podobne do siebie, nudne, brzydkie, z tymi samymi lokalami, w których oferuje się takie same burgery, z mieszkańcami poruszającymi się samochodami nawet na krótkich dystansach. Miasta często bez chodników, więc i ja jeździłam do marketu, położonego np. 800 metrów od hotelu, samochodem. Niestety. Nie mogłabym tu mieszkać na stałe. Nie mogłabym. Nie chciałabym. Ale to temat na osobny wpis.
Wracając jednak do najbardziej samotnej drogi USA – i ja ją „przeżyłam”, stempelków nazbierałam, certyfikat dostałam (dotarł on nawet wcześniej do domu niż ja ;)). Zapraszam Was zatem na impresje z Highway 50.
A co interesującego jeszcze spotkałam po drodze? O tym możecie przeczytać w tym wpisie: Śpiewające Wydmy – Sand Mountain.
Ależ szczerze zazdroszczę. od lat marzę o takiej wyprawie. Mam nadzieję , że kiedyś mi się uda i ją zrealizuję :)
Zielona Karuzelu, świat również należy do Ciebie! Uda Ci się, jeśli będziesz bardzo tego chcieć. Trzymam kciuki!
Pozdrawiam,
O.
Świetny wpis i bardzo Ciekawy dający dużo wiedzy na temat tej trasy! :)
Sam bym chciał kiedyś pojechać tam :)
Pozdrawia
http://badz-lepszym-kazdego-dnia.blogspot.com/
Adrianie, dziękuję. To może w niedalekiej przyszłości uda Ci się zrealizować ten pomysł? Przyszłość należy do nas i można ją kształtować tak, jak chcemy, przynajmniej w jakimś stopniu ;)
Dobrej niedzieli!
O.
Moze i nudne i podo ne do siebie, ale rak na chwile zeby zobaczyć to mi się podobają;) nie zeby tam mieszkać czy zostac na dłużej. Tak tylko na chwile;) zdjecia piękne!
Alex, no tak na chwilę, to ok. Może być. Ale mieszkać to bym tam nie chciała. I cieszę się, że decyzję, którą podjęłam przed 16 laty, żeby tam nie zostawać na stałe, tylko wracać jako trystka, w dalszym ciągu uważam za jedną z najlepszych :)
Miło mi bardzo, że zdjęcia Ci się podobają!
Pozdrawiam,
O.
Widoki niesamowite
Super dzieciaczki, dziękuję!
O.
Uwielbiam jeździć po takich drogach w USA (autostrady też lubię :-) ). W ogóle taka pusta Ameryka jest dla mnie najfajniejsza.
Dorota, pustkowie, z dala od cywilizacja – o tak, to i mnie się podoba :)
O.
Jak sobie pomyslę o 600 kilometrach prostej drogi i w upale, to mi się słabo robi…
Ale co przygoda, to przygoda;) W tym Austin są jacyś stali mieszkańcy?
Ikroopko, ale ten upał był ok. Suchy. Można było oddychać. Inaczej niż na Florydzie, skąd zwiewałam dość szybko. Mnie w ogóle wilgoć w połączniu z gorącem dobija. Wszystko się do mnie klei, nie można oddychać, i na nic nie mam ochoty. Ale suchy gorąc znoszę lepiej.
Tak, w Austin są mieszkańcy, mało ich, ale są. A poza tym szeryf, biblioteka, jeden motel…
O.
Momentami, jak bym na dzikim Zachodzie była! ;-)
Fusillko, no tak :)
O.
Niesamowite są Twoje zdjęcia! Wyglądają tak kusząco, że nawet upał i widmo pustej drogi mnie nie przeraża. Któregoś dnia trzeba będzie się tam wybrać :D
Agato, dziękuję :)
Ale ta pusta droga była super! W ogóle to wszystko: pustkowie, ty i parę krów ;)
O.
Fascynują mnie te drogi w Ameryce. W Polsce to sobie możemy pomarzyć: tunele, serpentyny itd., ale ma to w sobie urok :D
Marto, serpentyny to ja akurat lubię, czasami ;)
W Stanach też trafiłam na taką jedną bardzo zakręconą drogę, to mi to lubienie przeszło, bo mi się żołądek wywracał ;)
O.
Znajomi jechali nią rok temu i opowiadali, że odległości między kolejnymi stacjami benzynowymi są spore i mimo zatankowania do pełna mieli stresik, bo ledwie benzyny starczyło :) Krajobraz piękny na Twoich zdjęciach, taki w amerykańskiej skali :)
Judyto, stacje benzynowe są w tych nielicznych miejscowościach. Myśmy nie mieli problemów.
Miło mi, że Ci się podobają zdjęcia :)
O.
Kliknąłem na ten wpis… i poległem! Uwielbiam Stany…. zwiedziłem już całe wschodnie wybrzeże i teraz czas na Zachód :) Moze w tym roku się uda!
Czarna Skrzynko, :) mnie się podoba natura w USA, ale poza tym chyba nic innego. I dla tej natury warto :)
Trzymam kciuki za Twoją wyprawę na Zachód :)
O.
Niesamowite!
Rykoszetko, :)
O.
świetne zdjęcia.
now, get your kicks on Route 66. ;-)
Er, dziękuję :)
Route 66 odwiedziłam również, ale to nie jest to, co dawniej….
O.
Droga dobra gdy chce się pobyć samemu i pomyśleć. Nic nie rozprasza, bo cywilizacji brak.
Podoba mi się. Może kiedyś wybiorę się w tę podróż na krechę.
Cudne foty!
Beato, naprawdę warto. A ta samotność i pustka były taaakie piękne!
Dziękuję i pozdrawiam,
O.
Ten amerykański klimat :-) aż chce sie to przeżyć jeszcze raz :-) przepiękne zdjęcia.
Damian, dziękuję! Ta trasa plasuje się w moim osobistym rankingu bardzo wysoko.
O.
Bardzo ciekawa fotorelacja :)
Moja najdłuższa podróż samochodowa to 600km z Bydgoszczy do Polańczyka.
Fotoart, dziękuję :)
O.
Mam takie same odczucia dotyczace miasteczek. Nabralam ochoty na taka koszulke :)
Artdeco, i jeszcze do wyglądu dochodzi ten zapach wydobywający się z bud z burgerami. Nie dość, że wszystkie te lokale do siebie podobne i w ofercie mają to samo, to jeszcze ten zapach… Mnie to po prostu dobijało. Unikałam jak mogłam.
A co do koszulki, to pakujcie się w samochód i w drogę!! :)
O.
WOW! Od zawsze marzy mi sie zdjecie na jednej z takich pustych drog :)
Angeliko, mnie też! I w końcu się udało. A nawet nie tylko na jednej, a na kilku pustych. Tego to mają tam pod dostatek :)
O.
Pingback: Śpiewające wydmy - Sand Mountain | Zapiski Obieżyświatki
Pingback: Route 66 - Zapiski Obieżyświatki