Bawełna

Co ma kino do podróży, czyli Forrest Gump, wiszący mech, płomień i bawełna

Pod koniec lat dziewięćdziesiątych namiętnie chodziłam do kina. Zwykle sama, a czasami z przyjaciółką. Im mniej znany reżyser, aktor, film… – tym lepiej. Ale właściwie oglądałam wszystko: znane, nieznane, popularne, niepopularne, ambitne, ale i te mainstreamowe.
Wybierałam seanse w zależności od zajęć na uczelni: przedpołudniowe, popołudniowe, wieczorne, a nawet całonocne – wszystko jedno :) W Krakowie kin było mnóstwo, więc nie było żadnego problemu. Najbardziej lubiłam kameralne kina, nawet te niewygodne ;) Ale i wielkie przybytki filmowe nie były mi straszne. Do dzisiaj nie mogę przeżałować, że jedno z moich ulubionych kin – fantastyczne kino Wanda, otwarte w 1916 roku przy ul. Gertrudy, przed laty zamknięto i zamieniono na delikatesy…
Z tym chodzeniem do kina związanych jest kilka śmiesznych historii, ot choćby taka, że pewnego razu chciałyśmy się odstresować z przyjaciółką po egzaminie i trafiłyśmy na film Siedem… Tak, stres nam minął, jak ręką odjął…
To tak tytułem wstępu. Trochę to przydługie, ale potrzebne mi do przejścia do właściwego tematu.
Siedząc więc w tych ciemnych salach kinowych, w mniej lub więcej wygodnych fotelach i oglądając przeróżne filmy, często marzyłam, żeby poodwiedzać te wszystkie miejsca, żeby przekonać się na własne oczy, zobaczyć, dotknąć, sprawdzić… Moje marzenia dotyczyły wprawdzie głównie miejsc, miast, gór, mórz…, ale i świata zwierząt i roślin. Żeby zobaczyć je w naturalnym środowisku, a nie w ogrodzie zoologicznym czy botanicznym.
I dzisiaj pokażę Wam trzy wybrane rośliny, które w końcu dzięki podróżom zobaczyłam na własne oczy.

Forrest Gump i kołyszący się hiszpański mech

Na pewno znacie Forresta Gumpa i być może macie w pamięci kilka kadrów z filmu, na przykład aleję przed domem głównego bohatera. Ze starymi rozłożystymi drzewami, z których zwisają jasne roślinne girlandy, lekko kołyszące się na wietrze… Zresztą to nie musi być Gump. To typowy obrazek z południa Stanów Zjednoczonych. Ale właśnie te drzewa, przypominające mi nocne mary, bardzo mi się wtedy spodobały. Upłynęło trochę czasu i trafiłam na południe Stanów, i mogłam na żywo podziwiać te pięknie wyglądające, „brodate” drzewa….
Tillandsia usneoides, czyli hiszpański mech lub oplątwa brodaczkowa jest epifitem. Jest srebrno-szara, z daleka przypomina miękkie włosy (po niemiecku nazywana jest nawet włosami wróżek), oplata konary drzew i dekoracyjnie zwisa, kołysząc się mięciutko na wietrze… Prawda, że wygląda niesamowicie?

Drzewa otulone hiszpańskim mchem, USA

Powiewający na wietrze hiszpański mech....

Robi wrażenie - hiszpański mech

Kołyszące się, miękkie girlandy hiszpańskiego mchu

 

Drzewa z hiszpańskim mchem, USA

 

Płomień Afryki

Drugą z roślin jest płomień Afryki, czyli wianowłostka królewska. Niestety nie pamiętam konkretnego filmu, w którym by to piękne drzewo występowało, ale wiem, że znam je z kina ;). Jego nazwa jest bardzo odpowiednia, bo kiedy kwitnie na czerwono i pomarańczowo, wygląda jakby stało w płomieniach. Jest przepiękne. Trafiłam na wianowłostkę przypadkiem, spacerując uliczkami Key West. Niestety, zdjęć zrobiłam bardzo mało, a szkoda, bo to ogniste drzewo robi wrażenie.

Kwiaty płomienia Afryki

Płomień Afryki na archipelagu Florida Keys

Bawełniane pola

A na koniec mała i skromna – bawełna. Spotkana przy drodze w Teksasie.

Bawełna :)

Pola bawełny, Teksas, USA

Bawełniane pole :), Texas, USA

Takie lekcje poglądowe to ja bardzo lubię i poproszę o więcej :)

0 comments on “Co ma kino do podróży, czyli Forrest Gump, wiszący mech, płomień i bawełna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *