W ubiegłym roku niespodziewanie trafiłam do Irlandii. Właściwie to miała być ponownie Szkocja, ale zbieg przypadku sprawił, że zawitałam do małej irlandzkiej miejscowości o wdzięcznej nazwie Killybegs.
Wędrówka wokół Killybegs
Moja wizyta tam była wprawdzie krótka, ale na ok. dziesięciokilometrową wędrówkę wokół portu i miasteczka, przez zielone irlandzkie wzgórza, wśród owiec i w towarzystwie szpaków czasu mi starczyło.
Jak tam było pięknie! I cicho, i pusto, i zielono – zwłaszcza ta zieleń była balsamem dla moim oczu. Po tej panującej w Niemczech suszy, która już w czerwcu zamieniła zieloną trawę w siano, ta żywa, wilgotna zieleń ucieszyła mnie niesamowicie. Chłonęłam te obrazy, ile mogłam. Ja naprawdę jestem dzieckiem umiarkowanego klimatu, nieznoszącym upałów i suszy…
Pogoda na początku wędrówki była taka sobie, chmury wisiały głęboko nad okolicą i groziły deszczem. Ale wystarczyło troszkę wiatru od morza i nawet naburmuszone słońce na chwilę się pokazało. Małe, wąskie drogi, dróżki wśród zieleni, w górę i w dół…
Ruiny
Już w miasteczku trafiłam na ruiny zamku z XIV wieku, który był siedzibą biskupa oraz na pozostałości klasztoru franciszkanów z XV wieku. U podnóża wzgórza, na którym zachowały się zabytkowe fragmenty murów tych budowli, znajduje się figura św. Katarzyny Aleksandryjskiej, patronki Killybegs oraz źródełko z cudowną wodą. Nieopodal zobaczyć można płytę, która upamiętnia wydarzenia z 1588 roku podczas wyprawy Wielkiej Armady na Anglię. Tutejszy port był ostatnim portem irlandzkim, do którego zwinęły dwa hiszpańskie okręty, które wkrótce potem zatonęły wraz z całą załogą.
Killybegs mnie zauroczyło. Małe, ciche, spokojne, bez turystów…Nic specjalnego, a jednak… Zwyczajne, ale mające coś w sobie. A tak nawiasem mówiąc, to muszę uważać, czego sobie życzę ;). Zanim przypadkowo odwiedziłam Killybegs, mówiłam, że tak dawno nie byłam na Zielonej Wyspie, i że koniecznie muszę się tam wybrać ponownie. I za kilka dni – proszę: mówisz i masz ;)
Irlandia, moje marzenie… Musiałam tam chyba żyć w którymś z przeszłych wcieleń, bo choć nigdy jeszcze nie odwiedziłam Irlandii, mam do niej niesamowity sentyment. Dziękuję za Twoją relację i zdjęcia. Piękne miejsce.
Mad, miło mi bardzo, że Ci się spodobała moja relacja. Irlandia jest przepiękna. Mam nadzieję, że kiedyś się tam wybierzesz, no bo jak Twoje któreś wcielenie tam było, to Ty też musisz :) Serdecznie pozdrawiam, O.