Czy coś się nie zgadza? Gejzery buchają przecież parą… A jednak. Zimny gejzer tuż za rogiem (przynajmniej z mojego punktu widzenia ;))
Eifel
Tereny nad Renem i Mozelą są częścią pasma górskiego Eifel. To bardzo malowniczy krajobraz. Zielone wzgórza (na części z nich uprawiane jest wino), skały łupkowe, wąskie doliny – region, mieszczący się po niemieckiej stronie w trójkącie Aachen (Akwizgran), Koblencja i Trewir (Trier), świetnie się nadaje do pieszych wędrówek. Teren ten został ukształtowany przez wulkany, stąd tu duże skupienie dwutlenku węgla pod skorupą ziemską. A jak dojdzie do kumulacji tegoż, to następuje wybuch… Mniejszy lub większy.
Dawno temu wstawiłam wpis o dominikańskim klasztorze – Maria Laach w stylu romańskim – który leży nad jeziorem Laach. Tu właśnie od dawna obserwuje się aktywność wulkaniczną ziemi, woda w jeziorze burzy się i kipi. Wprawdzie bąbelki są niewielkie, ale widać, że natura pracuje.
Ale miało być o gejzerze. I to w dodatku zimnym. W rejonie Eifel są nawet dwa. Jeden malutki w Wallenborn i drugi – największy na świecie zimny gejzer, wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa – gejzer Andernach na reńskim półwyspie Namedyer Werth. I o nim to właśnie piosenka ;). Gejzer Andernach wytryska w rytmie czterogodzinnym, dwutlenek węgla zbiera się pod powierzchnią skorupy ziemskiej i powoduje eksplozję w postaci wysokiego słupa wody. Gejzer Andernach osiąga 80 metrów. Każda z eksplozji trwa ok. 10 minut.
Gejzer Andernach
Aby dostać się do gejzera musimy wybrać drogę rzeczną ;). Inaczej się nie da. A szkoda. Specjalne statki dowożą turystów na półwysep i po wybuchu odwożą do punktu wyjścia. Cała wyprawa trwa ok. 1,5 godziny. A teraz zamiast słów – obraz :) (kliknij na zdjęcie, aby je otworzyć).
Kilka minut wspaniałego spektaklu natury.
Nie udało mi się w ubiegłym roku dotrzeć na Islandię, może jeszcze kiedyś będę planować taką podróż. Może kiedyś. Ten zimny gejzer to na pociechę w tym roku.
Przyroda tworzy piękne i niezwykłe obrazy, cieszę się gdy możemy je odkrywać i podziwiać. Pozdrawiam
Zielona Milo, rację masz w 100 procentach. Mnie to też sprawia niesamowitą radość.
Udanego weekendu!
O.
No proszę – gejzer w środku Europy :) a ja też zastanawiałam się nad Islandią, choć mój mąż twierdzi, że tam strasznie jest ponuro. Czytałam jakiś czas temu artykuł o tym, że w Niemczech znajdują się wygasłe wulkany, ale tak naprawdę podobno wulkan nigdy nie wygasa i zawsze może się obudzić, tak więc wszystko jeszcze jest możliwe…
Ganiu, ale ja bym tak chciała zobaczyć te krajobrazy na żywo… Może kiedyś.
Cały region Eifel to wygasły wulkan, no, jak się kiedyś obudzi to dopiero będzie.
Dobrego dnia! :)
O.
Wspaniały spektakl! Genialnie uchwyciłaś ten wybuch klatka po klatce.
Bardzo ciekawe miejsce.
Dziękuję Ci za każdy Twój wpis, za każdą wirtualną wycieczkę. Czuję się trochę mądrzejsza za każdym razem. Pewnie nie udałoby mi się dotrzeć za życia do tych wszystkich miejsc i nigdy bym się o nich nie dowiedziała.
Serdeczności :-)
Manitou, starałam się. Niby 10 minut to dużo, ale ja byłam trochę w stresie przy fotografowaniu, żeby uchwycić to, co chciałam ;)
Miło mi, że zaglądasz do mnie. Dziękuję za Twoje słowa. Pozdrawiam!:)
O.
Pięknie uchwycony gejzer.
Moniko, dziękuję :)
Pozdrawiam!
O.
Niesamowite! Ile ja się tu u Ciebie dowiem :-) Dziękuję za komentarz na moim blogu, bo bez niego być moze nigdy bym tu nie trafiła. Będę buszować w archiwum, w miarę mozliwosci :-)
Agalu, miło mi, że zerknęłaś :) Ja trafiłam do Ciebie przez inną Blogowiczkę, co mnie bardzo cieszy.
Pozdrawiam!
O.
Ze mną jest coś nie tak, a może jestem po prostu zbyt wyposzczona ;) Ale zgadzam się, że bardzo dobrze uchwyciłaś te momenty – zrobił się z tego mały komiks.
Pozdrawiam! :)
Ken, :) może powinna zacząć tworzyć komiksy ;) Tyle, że rysować nie umiem, za to pożonglowałabym sobie zdjęciami ;)
Cieszę się, że Ci się podoba sesja gejzera. Osobiście najbardziej lubię te trzy ostatnie (i więcej, ale tylko trzy wstawiłam) zdjęcia ze zbliżeniem. Ja w ogóle lubię detale ;)
Dobrego wieczoru! :)
O.
Ale pięknie!
Akaszo, :)
O.
Niesamowite zjawisko! Swietnie uchwycilas to na fotografiach, gratuluje:)
Przypomnialam sobie jak kilka lat temu bylismy w Yellowstone i oglagalismy czynne gejzery, widok niepowtarzalny.
Pozdrawiam serdecznie:)
Ataner, tam muszę również pojechać :)
Uściski!
O.
ale dlaczego tak go obłożyli nienaturalnie? dla lepszej obserwacji? a może nietwarzowo „wylatał” z błota? hmmm, te kamienie mogły być przynajmniej z tamtejszych formacji skalnych a nie jakieś takie „czerwonoskóre”… za to efekt eksplozji niesamowity! dzięki za poszerzenie wiedzy, pojecia nie miałam o zimnych gejzerach – u Ciebie jak w NG :))) ściskam :)
Lidko, nie wiem, jego odkryli przypadkiem przy odwiertach, więc może sceneria była nieodpowiednia.
Serdeczności :)
O.
Ale u ciebie ciekawie! ;-)
Super.. nie wiedziałem, że w Niemczech występują takie gejzery…
Zdjęcia ładnie pokazują jego „działalność”.
Pzdr.
P.S. A Islandia to jedno z moich największych marzeń…
Jacku, oj, jak ja bym tam chciała pojechać. Może kiedyś. Tobie tego w każdym razie życzę.
No są, małe, bo małe, ale i takie dają popisowe przedstawienie:)
Pozdrawiam!
O.
W ubiegłą sobotę zobaczyłam po raz pierwszy Ahrtal i się zakochałam w tamtym rejonie!;)
Gejzer to taka wisienka na torcie! Muszę się tam koniecznie wybrać na dłuższe zwiedzanie:)
PS. Posyłam Ci maila na konto gazetowe ;)
Domi, do Ahrtal to ja się muszę wybrać, na pewno :)
Gejzer mi się spodobał, taka niecodzienna atrakcja za rogiem ;)
Dziekuję za maila, odpisałam właśnie :)
O.