Napisane: 06.07.2011
Pewnego słonecznego dnia wybrałam się zawodowo do Düsseldorfu. Pomknęłam więc moim starym rumakiem autostradą (którą zresztą bardzo lubię) i nie czekając w korkach ani razu, skierowałam swoje cztery opony M + S w stronę jak najbardziej centralnej części centralnego City nad Renem. A że tam z miejscami parkingowymi krucho, a ja miałam przed sobą dość poważną i zapowiadającą się na dłużej rozmowę, więc za radą Pana W., który pojechał ze mną do towarzystwa i jako mentalne wsparcie, udałam się w podziemia wielopoziomowego parkingu. Wjechałam grzecznie w bramę, nacisnęłam guziczek na skrzynce szranki, ta wypluła z siebie bilecik i otworzyła swoje podwoje dla mojego rumaka, Pana W. i mnie. I zanim ruszyłam – wpadł mi w oko plik kartoników, który był umiejscowiony zaraz obok tych guziczków do wciskania ;) Nie zastanawiając się długo, chwyciłam kartonik, i przejechałam szybciutko przez szraneczkę, coby mi się nie zamknęła przed nosem, nie daj Boże uszkadzając tenże ;)
Po kilku poziomach jazdy w dół okropnymi zakrętami, przy których zawsze cisną mi się na ustach słowa z czołówki Zmienników: „…coś być musi, coś być musi do cholery za zakrętem!…” i które bym chętnie zaśpiewała, ale mój żołądek za nic w świecie nie przestaje dawać o sobie znać, zaparkowałam i zanim opuściłam rumaka, skierowałam swój sokoli wzrok wzmocniony okularami w niebieskich oprawkach na owy kartonik.
I wiecie co? Jakbym jeszcze do tej pory nie pałała sympatią czystą do Niemców, to to był właśnie ten moment, w którym bym zapałała. No bo jak tu nie pałać, jeśli widzi się takie coś? Po prostu słodkie.
Oczywiście kartonik zawiesiłam na lusterku, coby było dobrze widoczne dla potencjalnych złodziei. I opuściłam starego rumaka żywiąc nadzieję, że ci potencjalni włamywacze rozumieją po niemiecku i wierzą w słowo pisane…
A swoją drogą to tak się zastanawiam, do kogo jest to skierowane, bo przecież nawet dziecko wie, że nie zostawia się ani ukochanej przytulanki ani portfela, ani systemu nawigacyjnego czy torby w samochodzie. Nawet na chwilę. A może właśnie dziecko wie, a kierowca zapomina? W każdym razie dla tych, co o tym zapominają, taka kampania reklamowa może być pomocna. Ku przestrodze.
Uważajcie na złodziei wszelkiej maści i nie dajcie im żadnej okazji.
*****
Komentarze:
dr_ewa999
06.07.2011 21:02
Bardzo ciekawa inicjatywa :)) Pozdrawiam :))
petitek79
07.07.2011 08:23
W Polsce już zdarzało mi się widzieć własnoręcznie wykonane kartoniki i powieszone w środku na miejscu radia czy nawigacji. I napisane mniej więcej tak: „Drogi złodzieju, nie masz się co trudzić, wszystkie wartościowe rzeczy zabrałem z auta”.
Gość: czara, 195.84.97.84.rev.sfr.net
07.07.2011 09:14
hmm… Muszę przyznać, że ja zostawiam… Doprowadzam tym D. do szału. Tak samo jak tym, że jeżdżę w metrze z otwartą torebką… Jeśli nawet dziecko wie, to nie wiem na jakim poziomie jest moja mentalność ;)
obiezy_swiatka
07.07.2011 12:43
Dr_Ewo, no tak :) O.
obiezy_swiatka
07.07.2011 12:43
Petitku, dobry pomysł :) Mam nadzieję, że złodzieje wierzą w to, co napisane ;) O.
obiezy_swiatka
07.07.2011 12:45
Czaro, mnie by to też denerwowało. Ale każdy odpowiada za siebie i jeśli zostawiasz tylko swoje rzeczy w samochodzie,a nie moje ;), to mi to w ogóle nie przeszkadza. O.
Gość: czara, 195.84.97.84.rev.sfr.net
07.07.2011 17:52
Tak wiem, strzeżonego itp… Ale z drugiej strony trudno się tak przed wszystkim ochronić i zabezpieczyć, człowiek musiałby z domu nie wychodzić, a przed domem postawić straż ;) Mi takie myślenie jest po prostu obce, nie robię tego złośliwie (a torbę mam przepastną, więc ktoś by musiał tam nieźle się nagrzebać zanim znalazłby np. portfel ;)
obiezy_swiatka
07.07.2011 21:21
Czaro, oczywiście, że trudno się przed wszystkim bronić. A nawet jeśli ktoś chciałby kontrolować wszystko, to i tak trzeba zostawić procent na przypadek/wypadek/zrządzenie losu. Można się zamknąć na cztery spusty, a i tak znajdzie się i ten piąty, niezamknięty. Są jednak rzeczy, których można uniknąć, a przynajmniej utrudnić ich przebieg. Np.- nie zostawiam otwartych okien jak wychodzę, buszuję w sieci z programem antywirusowym, nie łażę boso po pływalni i łaźniach – oczywiście może i na mnie trafić, albo w takich sytuacjach, albo innych, o których nie myślę. Trudno. Ale gdyby mi tak zabrali portfel, tylko dlatego, że zostawiłam go w aucie – to bym się wściekła na siebie do granic możliwości. A że ja na siebie wściekać się nie lubię, to sobie tego oszczędzam, jak mogę. Jak ma na mnie trafić, to i tak trafi, ale może dzięki tej przezorności, o jeden raz mniej? – nie wiem. Mam taką nadzieję. Ludzie zostawiają setki razy wartosciowe przedmioty w aucie i nic, inni zostawią, bo zapomną, raz i już po sprawie – ironia losu. Ale Ty wcale nie musisz się tłumaczyć. To Twoje rzeczy, jakby były moje to bym Ci ciosała kołki na głowie – metaforycznie :) oczywiście. I w tym duchu: żadnych kradzieży, wszystko jedno gdzie, co, i komu. O.
0 comments on “Wiara w słowo pisane”