Od Atlantyku do Pacyfiku i z powrotem…
Po kilku miesiącach nieobecności witam się z Wami :) A gdzie byłam, jak mnie nie było?
Najpierw Szwecja, potem króciutki pobyt w domu, aby wyprać i przepakować bagaże, domknąć ostatnie (zawodowe) sprawy i wyjazd do portu w Hamburgu, gdzie wsiedliśmy na pokład dobrze już nam znanego liniowca transatlantyckiego Queen Mary 2, którym po dziewięciu dniach dopłynęliśmy do Nowego Jorku.
To była niesamowita eskapada. Rozpoczęłam ją w Hamburgu i w Hamburgu ją też zakończyłam. QM2 tylko kilka razy w roku jest w tym mieście i za każdym razem jest to duże wydarzenie. Hamburczycy po prostu kochają ten statek. Bez względu na pogodę, kiedy QM2 wypływa z portu, oni żegnają ją z pompą. Jest muzyka, światła, mniejsze statki towarzyszą jej w drodze…
To było moje siódme i ósme przepłynięcie Atlantyku (piąte i szóste na pokładzie QM2). I jak zwykle było wspaniale!
A co robiłam na amerykańskim kontynencie w czasie jednego z najgorętszych sezonów? Dużo się działo, dużo, i tak w skrócie to:
- Przejechałam caluśką legendarną Route 66, zaczynając w Chicago, a kończąc w Santa Monica. Odwiedziłam miejsca całkowicie zapomniane, ale i te tętniące życiem. O tym, jak to teraz wygląda, napiszę więcej niebawem. Ale powiem Wam już teraz, że to była podróż w czasie…
- Po raz drugi udało mi się, częściowo innymi szlakami niż w 2019 roku, przewędrować Grand Canyon! I to w okropnych temperaturach. I wiecie co? Strasznie jestem dumna z siebie. Zwłaszcza, że w maju przechodziłam covid i wcale nie wiedziałam, jak sobie mój organizm z tym poradzi.
- Poznałam przepiękne nowe parki narodowe (na przykład w Oregonie, Washingtonie i Tennessee), parki stanowe oraz narodowe pomniki, i zrobiłam rekonesans nowych szlaków (i już się cieszę na dalekie wędrówki, bardzo chciałabym tam wrócić).
- Zawitałam ponownie do kilku znanych miejsc, które nic się nie zmieniły i nadal są piękne!
- Mgła, zwłaszcza nad Pacyfikiem, dawała mi do wiwatu, czasami nic nie było widać, ale ja tak bardzo lubię mgłę…
Przejechałam i przeszłam kilka pięknych mostów, na przykład stary i długaśny most nad Missisipi niedaleko St. Louis czy most Astoria-Megler nad ujściem rzeki Kolumbia do Pacyfiku.
- Huragan Ian przeszkodził mi w przejechaniu całego Blue Rigde Parkway, ale to nic, może nadrobię w przyszłości ;).
Zwiedziłam pole bitwy pod Gettysburgiem i poznałam The Secret City Oak Ridge w Tennessee, poza tym wędrowałam z Amiszami…
I…. i… i ….
18 000 przejechanych kilometrów. Było masę przygód, wiele ciekawych spotkań z ludźmi i zwierzętami, wspaniałe krajobrazy i dużo, dużo wrażeń. Po tej podróży (wliczając oczywiście te wcześniejsze) zostało mi tylko 7 stanów, w których jeszcze nie byłam. Tym razem wiatr i deszcz towarzyszył mi dość często, a jak już było słońce, to żar lał się z nieba…
Trudno się wraca po tak długim czasie do codzienności, ale już jestem z powrotem. Tu i teraz. Pozostały wspomnienia i zdjęcia. A że dwa dni po powrocie zaczęłam nową pracę, to czasu wolnego mam niezbyt dużo, ale wpisy będą. Wprawdzie nie uporałam się jeszcze z wcześniejszymi podróżami, również tymi amerykańskimi. Ale nic to. Nie musi być po kolei ;) Ale niektóre miejsca odwiedziłam już po raz kolejny, jak na przykład po raz czwarty Bryce Canyon National Park, a na blogu ani słowa o nim… I tak jest z paroma innymi miejscami. Muszę się poprawić ;)
Jeśli tutaj jeszcze zaglądacie, to bardzo Wam dziękuję i cieszę się, że jesteście:)
znasz Ameryke lepiej niz ja. my robimy krotsze wyprawy, niestety slubny woli muzea niz parki, moze kiedys nadrobimy. droge 66 mamy w planie od lat I jakos nie wychodzi, ale przynajmniej Chicago mamy zaliczone.
Artdeco, u nas muzea też były, ale raczej te lokalne (np. wzdłuż route 66). Nam sprawia ogromną radość, kiedy możemy być w amerykańskich parkach. One są wspaniałe! Tak więc planujemy trasy, żeby ich jak najwięcej odwiedzić i się nacieszyć :) Trzymam kciuki za route 66! Niech się uda.
Pozdrawiam serdecznie!
O.
Super! Czekam cierpliwie na Twoje zdjęcia i opowieści. Inspirująco
Matyldo, dziękuję :) Postaram się najszybciej, aby były nowe wpisy!
Dobrego wieczoru!
O.
Bardzo się cieszę, że znowu jesteś! Nie mogę się doczekać na wszystkie relacje!
pozdrawiam bardzo, bardzo serdecznie!
Cześć Fuscilko, :) jestem, jestem, tylko walczę z czasem :)
Uściski.
O.
Trafiłam tu szukając czegoś o Queen Mary. Czytam i widzę, że płynęłaś kilka razy do USA. Nie wygodniej samolotem? Zamiast ponad tygodnia, kilka(naście) godzin i jest się na miejscu.
Ola, nie, nie jest wygodniej. Droga jest celem ;) To jest niesamita przygoda.
O.
Pingback: Chain of Rocks Bridge nad Missisipi - Zapiski Obieżyświatki