Każdy koniec jest początkiem czegoś nowego… 2015 odchodzi do przeszłości, u drzwi wyczekująco stoi już 2016 – nowiutki, czysty i pusty jak notatnik gotowy do zapisania. Nie ma zagiętych rogów, przekreślonych dni, powyrywanych kartek…Tabula rasa….
Co innego 2015 – to już tabula plena, tabula confecta. Naznaczona nami samymi, naszymi doświadczeniami, myślami, działaniami… Z oślimi uszami, pełna bazgrołów i skreśleń. To ciągle poprawiana wersja brudnopisowa, która pod koniec roku okazuje się – jak zwykle zresztą – tą oficjalną wersją nas samych….
Koniec i początek.
Dla mnie ten rok był intensywny pod wieloma względami. Pod koniec brakowało mi energii, wszystko wydawało mi się „przegadane”, ale to przede wszystkim czas stał się towarem luksusowym. Jakoś nie było nam po drodze… Nauczona doświadczeniem wiem jednak, że to tylko czasowe, że po każdym takim etapie, przychodzi kolejny etap, całkiem inny – etap spokoju, żeby nie powiedzieć marazmu i zastoju…
Rok 2015 był pierwszym rokiem od 7 lat, w którym zaczęłam się zastanawiać, czy nie przestać blogować. Bardzo lubię prowadzić bloga i opowiadać o miejscach, które odwiedziłam, chociaż na blogu nie ma nawet 10 procent tego, co zwiedziłam i widziałam. Ale to nic nie szkodzi. To mój blog, a nie przewodnik turystyczny. Inna sprawa, że czasu rozciągnąć się nie da, a poza tym nadal uważam, że nie wszystko musi znaleźć się w sieci.
Pytanie „blogować dalej czy nie blogować” nie dawało mi jednak spokoju. Jestem już taka, że to, co robię, staram się wykonywać dobrze, a nie byle jak. To dotyczy też mojego bloga. Odnoszę wrażenie, że coraz więcej bylejakości na świecie. A ja – szczerze mówiąc – nie chcę przykładać do tego ręki. Napisanie notki blogowej wymaga czasu i weny, a że z jednym i drugim u mnie ostatnio krucho (czego mi nie brakuje, to tematów! :), ale sztuką jest zgranie wolnego czasu i weny ;), bo przecież piszę o tym, co widziałam i przeżyłam, a nie na zamówienie…), to i rzadziej pojawiają się wpisy na blogu. Ale lepiej tak, niż byle jak… Bo jak miałoby być byle jak, to lepiej żeby nie było wcale.
Ale 2016 to nowy rok, więc wszystko jeszcze przede mną, przed nami. Planuję trochę zmian, również blogowych, zobaczymy, co z tego wyjdzie….
Po niemiecku mówi się: Neues Jahr – neues Glück! Zatem życzę Wam, aby 2016 obszedł się z Wami łaskawie. Żebyście zdrowi byli, żebyście umieli dostrzec radość w drobiazgach codziennych – w promykach słońca, w kroplach rosy o poranku, w zapachu ciasta pieczonego specjalnie dla Was, w troskliwym spojrzeniu Waszych Mam, Ojców, Żon, Mężów, Przyjaciół, w uśmiechu nieznajomego…, żebyście patrząc w lustro mieli spokojne sumienie i żeby osoby, które kochacie, odwzajemniały Wasze uczucia. I żeby pokój i zgoda zapanowały na świecie. Dobrego roku 2016! Wasza O.
Piękne Życzenia! Dziękuję!
Tobie też Spełnienia życzę! We wszystkim!
A nam, abyś jednak nie zaprzestała pisać! :-))))
Do Siego Roku!
Fusillko, :) dziękuję :) Niech się spełni!
O.
Z tym kończeniem blogowania to Ciebie rozumiem, bo mam za sobą kilka takich „końców” – i kilka blogów skasowanych – ale jak się człowiek już wciągnie…
Powodzenia. I czekam na to „nowe”.
Sławku, u mnie kryzys blogowy pojawił się pierwszy raz jesienią ubiegłego roku.
Ale nie skasowałam ;) I całe szczęście :)
Pozdrawiam!
O.
Ps. To „nowe” idzie, ale małymi kroczkami ;)
No widzem, widzem… I jako widz, spoglądam na Cię z półprofilu. Teraz tylko czekać na wersję bloga 3D, aby móc spojrzeć prosto w oczy. ;)
Sławku, chyba czytasz w moich myślach ;)
O.
czy to są pogróźki?…
z drugiej strony – wszystko ma swój kres. blogować też nie można w nieskończoność.
z trzeciej strony – źle jest pozbawiać okna na świat ludzi przykutych do szarych, dżdżystych nizin… wszak dajesz nam swymi relacjami coś cennego.
z czwartej strony – trudno ciągnąć coś, co nie sprawia przyjemności, albo po prostu brak na to czasu.
z piątej – zawsze żal, gdy ubędzie coś wartościowego, a zaprzyjaźnionego, czy wręcz oswojonego, jak czyjś blog.
z szóstej – … chyba mamy już kostkę (do gry).
;-)
pozdrowienia
Er, nie, absolutnie nie, żadne pogróżki. Pogróżki by były, gdybym się ograżała i krygowała w trybie teraźniejszym, że przestaję pisać w nadziei, że mnie wszyscy zakrzyczą ;)
Przeczekałam stan kryzysowy i teraz mogę o tym pisać, że się z takim zamiarem nosiłam. Ale kryzys przezwyciężyłam – taką mam nadzieję. Inaczej bym o tym nie napisała. Sama musiałam podjąć decyzję ;)
Czasu nie rozciągnę, ale wiem, że niebawem będę miała go więcej, więc i blog na tym zyska.
Dziękuję za Twoje słowa i dobrego nowego roku!
O.
Kochana Obieżyświatko i Wy, Jej fani!
Składam Wam uroczyste życzenia, których nie rozwinę w długie zdania, bo Obieżyświatka powiedziała wszystko co ja bym chciała powiedzieć. Przyłączam się :-)
Nowy Roku, bądź dla nas miły, pracowity i wesoły!
Almetyno, niech się spełni! :)
O.
Krajzis rozumiem, sam już prawie nie blogiren, po części ze względu na brak czasu, ale po większej (połowie ;-) ze względu na znużenie formatem.
No to najlepszego na 2016 – i jak to mówią misski światowe – naprzód do walki o światowy pokój, bo pokojowo to my go chyba nie osiągniemy…
IamI, mnie się wydaje, że znużeni formatem są użytkownicy sieci. Większość się przerzuciła na inne formy. Ale jak mawiał poeta: Tempora mutantur et nos mutamur in illis…
Niech ten 2016 będzie dobry! Zaklinam go :)
O.
Blogować, oczywiście.
Wspaniałych szlaków, niezapomnianych wędrówek i zdjęć takich, jak dotychczas w tym całkiem nowym jeszcze roku Ci życzę.
Iw, dziękuję za piękne życzenia :)
Tak, to kryzys. A te mają do siebie, że mijają.
O.
hmmm, czy wspólna data urodzinowa łączy ludzi jakimś niewidzialnym wężykiem współodczuwania? jeśli tak, to już wiem skąd u Ciebie takie same rozterki jak u mnie. wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! niezaleznie od decyzji :) pozdrawiam serdecznie
Gwiezdna, tak, tak, tak. Oczywiście, że łączy :)
A w tym konkretnych wypadku to chyba przeczekanie pomaga :) Ja teraz już o tym piszę, więc mam nadzieję, że mi minęło. Ale rozterki były, oj były.
Ciepło pozdrawiam!
O.
Dzięki za piękne życzenia! I wzajemnie: Tobie życzę udanego roku, wielu inspiracji, udanych zdjęć i powrotu weny. Nie przestawaj blogować. Pozdrowienia!
Allochtonko, :) Dziękuję! :)
Nowy rok, nowa energia (również blogowa;)), więc powinno być dobrze :)
Macham za miedzę :)
O.
O, dziękuję za życzenia. Tobie życzę w nadchodzącym roku dużo czasu na zwiedzanie, odpoczynek, a jeśli starczy to pisanie i publikowanie. Byłaś jedną z pierwszych blogerek, które „poznałam wirtualnie” w 2013 roku, kiedy sama rozpoczynałam przygodę z blogiem i od samego początku Twój blog po prostu mnie porwał! Uwielbiam Cię czytać i mam nadzieję, że nawet jeśli wpisy będą rzadsze to nie odpuścisz :-). Rozumiem Twoje argumenty, ale napiszę Ci, że do bylejakości to masz dalej niż na Księżyc :-D.
Agnieszko, dziękuję za życzenia! :)
I dziękuję Ci za Twoje słowa. Ciepło mi się na sercu zrobiło :)
To już prawie 3 lata jak się znamy „blogowo” :) Fajnie!
Twój blog jest kapitalny. Pięknie opisujesz swoją okolicę! Bardzo lubię czytać Twoje wpisy i ciągle żałuję, że nie mam czasu, aby dogłębnie poznać Aostę. Kiedyś to nadrobię :)
Kryzysy mijają, mój też :)
Pozdrawiam serdecznie!
O.
Sporo podróżujesz, góry lubisz, więc prędzej czy później i do mnie przyjedziesz :-). Mam tylko nadzieję, że dasz znać, akurat w Twoim przypadku chętnie zamienię wirtualnie na prawdziwie. Pozdrawiam Cię ciepło i dziękuję Ci za dobre słowa.
Agnieszko, ja też, ja też :) Może nam się w przyszłości uda!
Serdeczności i dobrego nowego tygodnia!
O.
Przestać blogować? Kasować blog? Ale czemu??? Nawet jeśli kiedyś, kiedykolwiek stwierdziłabyś, że pora na to, by zająć się czymś innym, czemu zabierać nam możliwość spojrzenia na świat Twoimi oczami? Zobaczenia miejsc, których pewnie sami nie zobaczymy na własne oczy? Nie godzi się! :)
Piękne życzenia :) Ze swojej strony życzę Ci po prostu spełnienia planów, jakie sobie zamyśliłaś na ten rok, a także wiele wiele zdrowia.
Ken.G, nie, nie, nie, o kasowaniu nie było w ogóle mowy. To rozterki typu „blogować czy nie”. Ale nie kasować ;)
Dziękuję za dobre słowa! Mam nadzieję, że ten rok będzie udany, pod każdym względem.
Macham!
O.