Przełęcz Ljubelj (Loiblpass) jest bardzo pięknym miejscem. Znajduje się na wysokości 1368 metrów w Alpach, w Karawankach, i stanowi granicę między Słowenią i Austrią. Do lat czterdziestych XX wieku musiano się przeprawiać przez górę, a przejście to było bardzo strome i wymagało czasu. Z tym malowniczym miejscem związana jest jednak tragiczna historia.
W czasie II wojny światowej naziści wpadli na pomysł, aby przekopać się przez Alpy i wybudować tunel przez Ljubelj, który łączyłby Austrię z ówczesną Jugosławią. Do realizacji tego przedsięwzięcia postanowili wykorzystać więźniów obozu koncentracyjnego Mauthausen.
W 1943 r. założono dwa podobozy – południowy (po stronie jugosłowiańskiej) i północny (w Karyntii). Więźniów przywieziono z Mauthausen: byli wśród nich osoby o różnej narodowości. Największą grupę stanowili Francuzi, nieco mniejszą Polacy i Rosjanie, a także Jugosłowianie. Oprócz nich byli też Grecy, Czesi, Norwegowie… Łącznie ok. 1800 więźniów, którzy musieli przebijać tunel przez Alpy. Podzielili oni los więźniów innych obozów: głód, wycieńczenie, mordercza praca, okropne warunki, śmierć… Dopiero maj 1945 przyniósł wyzwolenie.
Miejsce pamięci Ljubelj-Południe
Ruiny obozu południowego stanowią obecnie część Miejsca Pamięci po słoweńskiej stronie. Obok zachowanych fragmentów murów budynków znajduje się tutaj również pomnik upamiętniający więźniów KZ Loibl. Na ścianach tunelu łączącego Austrię ze Słowenią umieszczono także tablice informacyjne. Na teren byłego obozu można wejść cały czas.
Ostatni świadkowie odchodzą, do nas więc należy pamięć o II wojnie światowej, o obozach, o ofiarach… To my jesteśmy odpowiedzialni za to, aby historia się nie powtórzyła. Zwłaszcza dzisiaj, kiedy Europa tak bardzo zbacza w prawo, a historię się przekłamuje, relatywizuje i neguje.
Chodziliśmy po terenie byłego obozu sami. Przejeżdżające samochody nie zatrzymywały się. Było cicho i pusto. Ruiny budynków porośnięte miękką trawą, wokół monumentalne, ośnieżone góry, które w kontekście tego, co się tu wydarzyło, wydawały się mroczne, niebezpieczne, zagrażające… Dzisiaj, a co dopiero wtedy…
Przełęcz Ljubelj
Potem weszliśmy szlakiem na przełęcz Ljubelj – droga jest stroma, ale dobrze rozbudowana. Na szczycie stoi mała chata – schronisko. Ale ta wyjątkowa cisza, cisza byłych miejsc kaźni, towarzyszyła mi cały czas.
Zdjęcie tych suszących się butów w pierwszej chwili skojarzyło mi się z butami z Oświęcimia i aż mnie zmroziło… Tamtej ciszy też nigdy nie zapomnę. Można podchodzić racjonalnie, tłumaczyć sobie podświadomością etc., ale trudno mi nie myśleć, że ziemia pamięta tę krew.
Ken.G, właśnie tak jest, jak piszesz. Ziemia pamięta.
A nie, te buty to dekoracja, bardzo powszechna w Alpach. Ale to już na górze, na przełęczy.
Pozdrawiam!
O.