Hallstatt – jedno z najbardziej malowniczych miasteczek Austrii – malutkie, położone nad pięknym jeziorem, u stóp ośnieżonych gór na terenie Salzkammergut – regionu wpisanego na listę Unesco.
W Hallstatt mieszka niecały tysiąc mieszkańców, za to turystów tu o wiele, wiele więcej. Wg różnych szacunków ich liczba dochodzi do 700.000 rocznie. Dużą część stanowią goście z Azji. Miasteczko jest tak urocze i do tego popularne, że w Chinach je po prostu skopiowano…
Hallstatt odwiedziłam kilkakrotnie, ale w ubiegłym roku udała mi się naprawdę wspaniała pogoda. Weszłam więc na jedną z gór – Salzberg, gdzie na wysokości 360 metrów znajduje się platforma widokowa Welterbeblick , żeby z tej perspektywy zobaczyć tę piękną, alpejską okolicę. Choć warunki były świetne, bardzo niewiele osób spotkałam na szlaku (bardzo łatwym zresztą, tyle że w górę ;)). Za to na szczycie było ich mnóstwo – wjechali kolejką… Kolejka jeździ co 15 minut i w 2 minuty można znaleźć się na górze – bez wysiłku, bez kropli potu…, więc nic dziwnego, że tłumnie… Za to na szlak trzeba poświęcić ok. 75 minut i skorzystać z siły własnych mięśni, a to już wiele osób odstrasza…
Ale ja, póki mogę, chodzę, wędruję, wspinam się (mam nadzieję, że jeszcze długo będę się tym cieszyć!) i co się namęczę, to moje! Ale tego mi nikt nie odbierze, najwyżej selfie nie będą tak perfekcyjne jak u innych ;) Ale ile radości z wędrowania!
Turystyka masowa jest problemem, wiele pięknych i ważnych miejsc zmaga się z nim. Podejmowane są różnego rodzaju kroki, aby zachować równowagę, żeby ich nie zniszczyć nieodwołalnie. Inna sprawa, że spece od turystyki prześcigają się w pomysłach, jak ciekawie przedstawić dane miejsce, jak ułatwić dostęp do nich, jak uatrakcyjnić region itp. Z jednej strony więc strach przed zniszczeniem, z drugiej strony chęć przyciągnięcia jeszcze więcej gości… Dylemat dość trudny.
Osobiście nie cierpię tłumów, unikam ich, jak tylko mogę. Zresztą lubię odwiedzać miejsca, które nie są (aż tak bardzo) turystyczne, które niekoniecznie leżą na głównym szlaku. Mam jednak na swojej liście i takie punkty, które też chciałabym zobaczyć, ale bez tłumu jest to niemożliwe…
Pomysł na donice z butów – prima sort!
Szumanie, ja takie dekoracje uwielbiam. Pomysł prosty, ale fajny.
Pozdrawiam,
O.
No własnie, te tłumy:( teraz chetnie pojechałabym w jakieś górskie rejony, ale ferie, więc tłumy będą się przewalać.
A miejsce, które pokazujesz, przepiekne, weszłabym na Salzberg też:)
Ikroopko, niestety, trzeba jakoś sobie tak rozplanowywać, żeby nie wpaść w te tłumy. Ale czasami się po prostu nie da.
Cieszę się, że Ci się podoba to miejsce. A szlak na Salzberg piękny, łatwy, tyle że z serpentynami, ale jakie widoki po drodze :)
Macham!
O.
Ja mam góry na co dzień, ale góry w połączeniu z jeziorem zyskują jeszcze bardziej i są niesamowite. Nie dziwię się, że miasto wpisano na listę Unesco, jest przepiękne i takie malownicze. Nawet pewnie Austryiacy żyją tam wolnniej!
Agnieszko, Ty mieszkasz w przepięknym miejscu! :)
Nam się udała pogoda i to oczywiście też dużo dało przy podziwianiu widoków.
Nie wiem, czy mieszkańcy żyją wolniej, odniosłam wrażenie, że ich to dość męczy… Ale wcale się nie dziwię.
Pozdrawiam!
O.
Za to ja słowo wolniej napisałam za szybko :). Pozdrawiam!
:)