W ciągu tych wrześniowych dni w Polsce doświadczyłam i pięknej złotej i tej deszczowej szarej ;) Naprzemiennie. A już w dzień pogrzebu pana Mrożka to było tak ulewnie, wietrznie i zimno, że wieczorem, po całym dniu biegania i pracy, przy ciekawych rozmowach z moją przyjaciółką A. spijałam litry gorącej czarnej herbaty z cytryną. W Prowincji było przytulnie. A na zewnątrz pogoda listopadowa.
Pobyt w kraju nad Wisłą był jak zawsze ciekawy, pełny wrażeń i … dobrego jedzenia ;) Chleb ze smalcem, biały ser, pierogów bez liku, leniwe z masłem i cukrem… – sen na jawie po prostu.
[nggallery id=270]
Ale to przede wszystkim spotkania i rozmowy nadają tym dniom wielkie znaczenie. Czas, choć niestety ciągle za krótki, spędzony z przyjaciółmi. Takimi na dobre i na złe, na zawsze. Mieć przyjaciela to skarb i ja mam to szczęście, że kiedyś nasze drogi się skrzyżowały i że się nie minęliśmy :) Teraz, kiedy mieszkamy w różnych miejscach, trudno jest się widywać na co dzień, ale mimo tego udaje nam się od czasu do czasu zobaczyć. I tym bardziej doceniam to, czego doświadczam w przyjaźni. Czas spędzony z kochaną A. (A. dziękuję Ci serdecznie :)) na ciepłych rozmowach o wszystkim, począwszy od prywatnych spraw a skończywszy na literaturze, jest niezapomniany i niezwykle budujący, nie ma tematów, na które nie mogłybyśmy porozmawiać; wspominki z przeszłości z drogą G. przenoszą mnie do naszej wspólnej krainy dziecieństwa, kiedy nosiłyśmy dwa warkocze z wielkimi kokardami. I za to im dziękuję :) Nie mam wielu przyjaciół, ale ci moi są niezawodni. Tak, wierzę w przyjaźń.
I w ludzi. Że nie spotyka się ich przypadkiem. Udało mi się bowiem porozmawiać, tym razem bez pośrednictwa monitora komputerowego, ze świetną blogerką – Pestką :) (Pestko, dziękuję Ci bardzo za spotkanie!). Nie miałyśmy problemu z rozpoznaniem siebie w tłumie. Widziałyśmy się pierwszy raz, ale ja miałam wrażenie, że znamy się o wiele dłużej. Czas na rozmowie tak szybko minął. Mam jednak nadzieję, że kiedyś uda nam się to powtórzyć :).
[nggallery id=272]
A na koniec zagadka dla Was: trzy zdjęcia, trzy miejscowości – rozpoznacie? :)
[nggallery id=271]
Milo jest spotkac sie ze znajomymi i powspominac stare dzieje lub poplotkowac o dniu dzisiejszym. Szkoda tylko, ze znalazlas ich „niezadowolonymi” bo to psuje zapewne wspomnienia z pobytu w Polsce.
Ataner, chyba się nie zrozumiałyśmy. Nie wiem, o co Ci chodzi z tymi „niezadowolonymi”. Wszyscy bylismy zadowoleni…
Było świetnie.
O.
Oops!
Narozrabialam jak dziki zajac ale spiesze z wyjasnieniem. Czytajac twoj post o spotkaniach z przyjaciolmi sercem poszybowalam za ocean i dodatkowo twoje ciepla slowa o spotkaniach zamglily mi oczy mgielka lez. Tyle dobrej energii zawarlas w swym tekscie, ze nieodparcie rozmarzylam sie nie na zarty. Mysli bladzily gdzies daleko a oczy bladzily po tekscie, i zbladzily. Zamiast … „ale ci moi są niezawodni.” przeczytalam … ale ci moi są niezadowoleni. Troche mnie to zaskoczylo ale zycie jest pelne niespodzianek i pomyslalam, ze nie wszyscy gdy my sie smiejemy musza sie smiac rowniez. Obejrzalam zdjecia i poleglam przy zagadce. Hmm, O. jest mistrzynia zagadek i moze ten tekst mial byc kontrowersyjny aby pobudzic szare komorki. Zamiast cofnac sie o jedno zdanie brnelam dalej w swej wybujalej fantazji. Zrobil sie czeski film bo moj komentarz jest wlasnie tak nie na miejscu, ze az mi wstyd, ni przypial ni przylatal. Wyobrazam sobie twoje zdumienie gdy przeczytalas moja abstrakcje, pewnie pomyslalas, ze zjadlam muchomora i bredze na blogach.
Dobrze, ze mnie zlajalas bo wszystko sie wyjasnilo, musze kupic wiekszy monitor:-) :-) :-) :-)
Pozdrawiam:-)
Dobrze, że się wszystko wyjaśniło :)
O.
Miło czytało się ten wpis :) Ładne zdjęcia :) Zagadka fotograficzna niezbyt łatwa ;) Na pierwszym zdjęciu rozpoznaję Kraków. Na drugim to może pałac w Łańcucie? Nie byłam tam nigdy. Nazwy ulicy niestety nie kojarzę.
A najlepsze pierogi są w toruńskiej pierogarni „Stary Młyn” ul. Łazienna 28. Polecam!
Fotoart, :) jak dotrę do Torunia, to koniecznie zaglądnę do Starego Młyna, dziękuję za inspirację :)
Tak, rację masz: Kraków i Łańcut :)
Dobrej niedzieli!
O.
Dziękuję :) Cieszę się, że zgadłam :) Pozdrawiam cieplutko!
:)
O.
Ulica Pereca jest w kilku miastach, najbardziej na wschodzie to chyba w Zamościu. Pierwsze zdjęcie to Kraków, a przy drugim też obstawiam Łańcut.
Nie ma to jak dobrzy przyjaciele :) Ja też mam takie dwie osoby, z którymi widuję się bardzo rzadko, ale jak się spotykamy, to mam wrażenie, że wcale się nie rozstawałyśmy. Pozdrawiam ciepło!
Ganiu, tak, tak, Zamość, a dwa pozostałe to Kraków i Łańcut. :)
Prawdziwe przyjaźnie takie właśnie są, że ma się wrażenie, jakby w ogóle nie było przerwy czasowej w spotkaniach.
Uściski!
O.
Ja do Krakowa jeżdżę głownie po to, żeby spotkać się z przyjaciółmi, wszyscy jeszcze z lat szkolnych, niektórzy od dziesiatego roku zycia, więc lat hoho i jeszcze dłużej:)
Pozdrawiam z Krowodrzy:)
Ikroopko, ja sobie właśnie takie przyjazdy bardzo cenię :)
Przesyłam pozdrowienia na Krowodrzę ;)
O.
oi narobilas smaku, pojadlabym i pierogow i sera, chleba ze smalcem pewnie tez, ale na pewno samego chleba, bardzo mi za dobrym teskno :)
Artdeco, :) rozumiem tę tęsknotę. Ja się najadłam przez te dni, ale pewnie za kilka tyg. znowu będzie mi się marzyło takie jedzenie ;)
Serdeczności,
O.
co to za miasto? to Lwów!
w którym z polskich wschodnich miast znajduje się ta ulica? w Warszawie!
do zamku nie mam alternatywnej odpowiedzi. :-)
pierogi dobra rzecz, zwłaszcza ruskie (albo wg własnego pomysłu – tu dowolność w zakresie nadzienia). rozmowy z przyjaciółmi takoż…
z pozdrowieniami.
Er, świetne alternatywy :) Bardzo mi się podoba ;)
Pierogi wszystkie jak lecą, ostatnio jadłam nawet ze szpinakiem i mi posmakowały. Ale ruskie to klasyka ;)
Pozdrawiam!
O.
Bez patrzenia w komentarze tylko z pierwszym zdjęciem nie miałam problemu :)
Drogi czasem się rozchodzą, ale jeśli dwie osoby chcą zachować ze sobą kontakt, żadna odległość nie stanie im na przeszkodzie :)
Pozdrawiam!
Ken, tak przypuszczałam, że co do pierwszego zdjęcia mieszkańcy Krakowa nie będą mieli wątpliwości :)
Tak, potwierdzam, odległość nie jest przeszkodą ;)
Dobrego wieczoru!
O.
szkoda, że nie wiedziałam… cieszę się, że miałaś tyle przyjemnych chwil w Polsce :)))
Gwiezdna, następnym razem :) Byłam zawodowo, nie miałam zbyt dużo czasu. Jestem bardzo wdzięczna, że moi osoby, z którymi się spotkałam dopasowały się do mnie. Inaczej trudno by było.
Pozdrawiam!
O.
no to czekam na następny raz i pamiętaj proszę, że nie jestem przywiązana do NT łańcuchami ;)
Będę pamiętać :)
A jakby co, to łańcuchy zerwiemy ;)
O.
Przyjaźń w życiu człowieka jest bardzo ważna. Boleśnie odczuwa się brak przyjaciół. Po przeprowadzce została mi tylko jedna przyjaciółka na dobre i na złe. Ta prawdziwa przyjaźń przetrwała. Reszta osób została boleśnie zweryfikowana przez czas i odległość.
Trajbajowa, przyjaźń, która przetrwała, to wielki skarb.
Ja uważam również tak, że na różnych etapach życia spotyka się różnych ludzi, którzy są w danym momencie dla nas bardzo ważni i odwrotnie: my mamy dla nich wielkie znaczenie. Czasami drogi się rozchodzą, ale wspomnienie wspólnego czasu należy do tych dobrych wspomnień.
Pozdrawiam! :)
O.
bardzo pięknie napisałaś Droga Obieżyświatko .. myślę, że wzruszyłaś niejednego z czytających :^) ….
czy to Prowincja na Brackiej? .. jeśli tak to i ja tam zaglądam na szarlotkę z sosem waniliowym :^) http://peregrino-pl.blogspot.com/2013/02/roze-dla-pani-wisawy.html
rozpoznałem tylko 2 miasta Kraków i Łańcut .. ulicy niestety nie znam .. ale zaryzykuję, że Tarnów?
byłem nad Wisłą może tydzień przed Tobą i było bezchmurnie i ciepło i pięknie choć ja tęsknię za złotą polską jesienią i chętnie powróciłbym jak najszybciej
Peregrino, tak, tak :) to właśnie ta Prowincja ;) Pamiętam Twój wpis. Ja szarlotki nie jadłam ;) Następnym razem.
Tarnów to też bardzo piękne miasto, mnie się najbardziej podobał zawsze dworzec.
Taką piękną złotą polską to miałam w sumie tylko jeden dzień… Ale ja lubię każdą jesień :)
Dobrego dnia!
O.
Ja też nie patrząc na komentarze, zgadłbym lokalizację drugiego zdjęcia…
A pierwszego zdjęcia to może bym trafił… ;-)
Reasumując: w Krakowie to ja rzadko, a w Łańcucie to kiedyś często. :-)
Pozdr. serdecznie.
Jacku, ja w Łańcucie jako dziecko często bywałam. Potem zaprzestałam, i teraz przejazdem zahaczyłam o to miasto…
Macham!
O.
Też nie mam wielu przyjaciół,ale na szczęście są blisko mnie. ;)
Akaszo, to faktycznie masz szczęście :)
O.
Zauważyłaś, że z takimi prawdziwymi przyjaciółmi długie niewidzenie nie przeszkadza? Rozmawia się, jakby widywało się codziennie. Dla mnie to taki wyznacznik prawdziwych przyjaźni.
Manitou, tak, ani czas, ani przestrzeń nie przeszkadzają.
O.