Z Cocoa Beach zapamiętałam właściwie tylko plażę, na której spędzałam upalne wieczory i jeden z pubów, w którym jadłam kolacje, po zachodzie słońca.
Pub znajdował się na plaży, która była centrum życia tej miejscowości. Wchodziło się do niego po schodach, w środku było przestrzennie i gwarnie. Siedziałam przy barze, obserwowałam ludzi i popijałam lodowatą wodę.
Ale zanim tam się pojawiałam, spędzałam czas na plaży, chodząc wzdłuż oceanu, obserwując ptaki i ciesząc się z wiatru. Ochłody nie przynosił, ale było czym oddychać.
Dreptałam więc w piasku, uciekając przed spienionymi falami i czekałam na zachód słońca. I na to światło, które potrafiło czarować…
A kiedy znikało, udawałam się do pubu, zamawiałam sałatkę i lodowatą wodę, a potem wychodziłam w gorącą noc.
wymarzone wakacje :)
Artdeco, :)
O.
W każdym zakatku świata słonce zachodzi czasami tak pieknie, że aż dech zapiera!
Fuscilko, ja bardzo lubię wschody i zachody słońca :)
O.
Zgadzam się jak najbardziej. Uwielbiam zachody słońca.
Może to dziwnie zabrzmi, ale ja słyszę te zdjęcia :) Te fale, ta zachwycająca, ale i przerażająca potęga wody, ten ogrom…. Niesamowite! Mam nadzieję, że kiedyś zobaczę ocean na własne oczy.
Pozdrawiam serdecznie!
Ken.G, odpisuję z opóźnieniem, przepraszam!
Cieszę się, że „słyszysz” zdjęcia. To bardzo miłe słowa!
Mam nadzieję, że uda Ci się kiedyś zobaczyć ten żywioł.
Serdeczności,
O.
Ale BOSKO!!! Te zdjęcia :)! Niesamowite! Mieszkając nad morzem doświadczamy każdego dnia cudów natury- właściwie z godziny na godzinę zmienia się widok… i każdy jest piękny i niepowtarzalny :)!
Floryda to piękne miejsce, fajnie byłoby je kiedyś zobaczyć…
Pozdrawiam cieplutko!
Ania
Domowelove, tak, Floryda to piękne miejsce, ale bardzo wilgotno i bardzo gorąco, trudno mi było wytrzymać. Dobrze, że chociaż czasami, tak jak tu, był wiatr.
A morze to żywioł, który bardzo lubię.
Z pozdrowieniami,
O.