Zielony szlak w sercu Zagłębia Ruhry.
W 2017 roku Essen, jedno z największych miast Zagłębia Ruhry, mogło się szczycić mianem Zielonej Stolicy Europy. Było to bardzo znaczące wyróżnienie, zwłaszcza, jeśli ma się na uwadze przemysłową, kopalniano-górniczą przeszłość miasta.
Ale właśnie, to już od wielu lat należy do historii.
Natura w mieście
Pamiętam, jak pierwszy raz przyjechałam do Essen – był koniec maja/początek czerwca 2005 r. – to, co najbardziej rzuciło mi się wtedy w oczy, to była zieleń miasta.
I, chociaż mieszkam tu już tyle lat, ciągle mnie ta zieleń i natura w mieście zadziwia.
Wiewiórki biegające po ulicach, ptactwo bez liku, króliki i zające hasające po parkach, aleje pełne zieleni – (wzdycham ciągle do starych, rozłożystych kasztanowców i platanów!), rzeka Ruhr, która wije się przez całe Zagłębie i którą upodobały sobie różnego rodzaju gęsi, kaczki, kormorany i inne skrzydlate bractwo, nietoperze latające o zmroku za oknami, wyzłacane zbożem pola w niektórych dzielnicach miasta…
I jak Wam tak opowiadam o tym, pomijając fakt, że w Zagłębiu mieszka ok. 6 milionów ludzi, to macie pewnie przed oczami obraz sielanki i życia na łonie natury. Przywołuję Was jednak do porządku. Jesteśmy na terenie postindustrialnym, gdzie aglomeracja miejska jest bardzo wyraźna (te korki na autostradach!), ale i natura ma coś do powiedzenia.
Wokół Essen i przez całe Zagłębie Ruhry, przebiega wiele szlaków i ścieżek rowerowych. Po zielonych hałdach, przez pola i lasy, polnymi dróżkami i szerokimi duktami, starymi trasami kolejowymi przerobionymi na drogi czy autostrady rowerowe. Można wybierać i przebierać.
A jeśli tego mało, to jesienią 2017 oficjalnie otworzono nowy-stary szlak pieszy o nazwie BaldeneySteig, który prowadzi przez bardzo malownicze tereny miasta Essen.
Jesienią nie zdążyliśmy na wędrówkę tym szlakiem, a potem przyszła zima, którą postanowiliśmy odczekać. To była bardzo dobra decyzja, żeby w drogę wybrać się w maju, który jest w Zagłębiu jednym z najpiękniejszych miesięcy. Rozszalały od zieleni, nasycony kolorami wiosny, upojnie pachnący bzem i robinią!
Szlak
To tyle tytułem wstępu. A teraz do samego szlaku:
Na początek jedna uwaga: BaldeneySteig to nie jest nowo wytyczony szlak.
Drogi, dróżki, ścieżki i ścieżynki, dukty i w niektórych miejscach asfaltowe uliczki i ulice już były, stanowiąc części innych szlaków, krótszych i o innym przeznaczeniu. Ale były. Zaletą nowego szlaku jest połączenie ich w jedną wielką całość, której motto to jezioro Baldeney – największe jezioro zaporowe Zagłębia Ruhry.
Baldeneysteig jest owocem roku 2017, roku, w którym Essen było Zieloną Stolicą Europy. Szlak ten został przygotowany przy małym budżecie i to da się zauważyć, co jednak nie jest wcale wadą. Może tylko jedną rzecz należałoby wspomnieć – oznakowanie przebiegu szlaku pozostawia w kilku(nastu) miejscach wiele do życzenia.
Z jednej strony brak widocznych szyldów na rozstajach dróg, czyli właśnie tam, gdzie piechur musi się zdecydować, którą z dróg wybrać; z drugiej strony niepotrzebny nadmiar oznakowania na prostych odcinkach (jak np. przy przejściu na światłach – na jednych światłach, potem na wysepce między pasmami ulicy i jeszcze po drugiej stronie). No a poza tym jakość tych oznaczeń – nie minął jeszcze rok od otwarcia, a już w wielu miejscach ich nie ma albo za chwilę ich nie będzie, bo nie wytrzymają warunków pogodowych (inną sprawą jest wandalizm, którego i w przypadku tego szlaku wykluczyć się nie da).
Baldeneysteig wg oficjalnych informacji ma długość 26,7 km – nasza wędrówka wyniosła 29 kilometrów i tylko raz pobłądziliśmy tak, że musieliśmy wracać kilkadziesiąt metrów. Różnica wysokości wg oficjalnych danych to 600 m. Nam urządzenie gps odmówiło posłuszeństwa na trasie, ale kierując się naszym wieloletnim doświadczeniem w górskich i niegórskich ;) wędrówkach, wyszło nam trochę więcej. Szacunkowo między 1000 a 1100 m. Wędrówka – bezstresowa i z przerwami na zdjęcia – zajęła nam ok. 8 godzin.
Trasa
Trasa szlaku Baldenysteig wiedzie przez piękne tereny, krótko brzegiem jeziora Baldeney, przez ptasi rezerwat przyrody, a potem przez lasy, pola, wyzłacane mleczem łąki z pasącymi się końmi, krowami, owcami. Są strome podejścia i równe odcinki, szeroki drogi i wąziutkie ścieżynki. Serpentyny i schodki.
Są ciekawe punkty widokowe, skąd rozpościera się panorama na jezioro i dzielnice miasta, są tereny uprawne i leśne z pięknie kwitnącymi o tej porze rododendronami, a w powietrzu unosi się cały czas zapach akacji i bzów.
To natura, ale i osoby zainteresowane kulturą znajdą tu coś dla siebie – szlak prowadzi obok takich zabytków jak ruina zamku Isenburg, kopalnia Carl Funke, Willa Hügel (dawną posiadłość rodziny Krupp) czy przez zabytkowe osiedle Brandenbusch. Poza tym można pozwiedzać zabytkową część dzielnicy Werden.
Punkt startowy i końcowy znajduje się przy tamie w dzielnicy Werden. Tam też zaczęliśmy i skończyliśmy naszą wędrówkę. Bardzo nam się spodobała.
I jeśli kiedyś będziecie w Zagłębiu Ruhry, to ten szlak jest warty Waszego wysiłku.
Impresje
A teraz zapraszam na impresje z wędrówki.
Nad rzeką Ruhr znajduje się mały rezerwat dla ptaków. My obserwowaliśmy kormorany i czaple.
Po drodze trafiliśmy jeszcze na drzewa obleczone białym welonem, czyli oprzędami namiotnika.
Były i porzucone żółwie, które dość licznie się rozmnożyły nad rzeką.
A tak to ślimaki, rododendrony, dmuchawce i wiatr…
A my znowu biegamy po tychs amych drozach:)
Pioterowo, mijamy się niestety! Ale może kiedyś :)
O.
Ale pięknie! Za trzy tygodnie wyjeżdżamy z DE (kierunek: Rumunia), ale szlak wpisuję na listę weekendowych wypadów już po powrocie. Dzięki za wskazówkę!
Kasiu, to pięknej wyprawy Wam życzę!
A na weekend te esseński szlak nadaje się w sam raz :)
Pozdrowienia!
O.
ładnie tam, zaiste ładnie. miło poobcować z przyrodą. ja np. ostatnio zwiedzałem podłódzkie „muzeum w przestrzeni”, trochę podobne w klimacie. nie mam tylko pomysłu, co zrobić z polskim powietrzem… a jaki właściwie jest źródłosłów nazwy Essen? Essen Walden – bardzo miły 'waterfront’.
Er, a niemieckie powietrze, przynajmniej tutaj, też do najlepszych nie należy. Wprowadzono już tzw. zieloną plakietkę (to znaczy, że w wielu miastach mogą jeździć samochodu, które spełniają określone normy spalinowe), ostatnio debatuje się nad tym, żeby zamknąć określone ulice dla diesli (Hamburg już wprowadził zakaz jazdy dieslem na dwóch ulicach) – czy te środki pomogą?
A co do nazwy, to pochodzenie jest niejasne. Pierwsze zapisana forma to Astnide.
O.