Narcyze

Zdobywanie pożywienia w kolei transsyberyjskiej

Napisane: 06.02.2011
Zdobywanie pożywienia w kolei transsyberyjskiej i ogólnie o żywieniu w podróży.
Lubię gotować. Umiem dobrze gotować. Na co dzień gotuję normalne obiady. Jak to w domu u mnie bywało. W podróży zaś nie stoję długo przy garach, tylko podróżuję ;) Ale skąd takie wyznanie? :) Ano, jeden z naszych znajomych opowiadając o swoich podróżach wohnmobilem, stwierdził, że około dwóch godzin potrzebuje na ugotowanie sobie obiadu w podróży. Mało tego, używa do tego TYLKO bioproduktów. Chciał się dowiedzieć, jak to jest u nas. Jak się dowiedział, to do tej pory otrząsnąć się nie może ;) Bo u nas, kiedy jesteśmy w drodze, to są dni, że żywimy się przykładowo bagietkami i smażonymi kiełbaskami albo makaronem z sosem ze słoika ;), przyrządzonym wprawdzie na kuchence w samochodzie, ładnie podanym, ale szybkim. Nie mam ochoty tracić czasu na stanie przy kuchni. On nie mógł w to uwierzyć i chyba skala moich notowań spadła z hukiem… No cóż, znajomy, kawaler, na co dzień jada obiady u mamy, która bioproduktów jako żywo nie używa…
Lokalne kuchnie krajów, które odwiedzam, są bardzo ciekawe. Lubię poznawać świat od kuchni w podwójnym tego słowa znaczeniu. Chodzę więc po targach, sklepach spożywczych itp., żeby się jak najwięcej dowiedzieć. Próbuję, co się da. Ale rzadko kiedy chodzę do eleganckich restauracji na obiady. Szkoda mi w podróży na to czasu.

Ale do rzeczy: Wspominałam już tu krótko o żywieniu podczas podróży koleją transsyberyjską. W pociągu znajduje się samowar z ciągle wrzącą wodą oraz wagon restauracyjny w zależności od kraju, w którym w danym momencie znajduje się pociąg. Ale głównymi zaopatrzeniowcami podróżnych w Rosji są osoby, zwane babuszkami (młode i starsze kobiety), które przychodzą na perony specjalnie do określonych pociągów z domowym jedzeniem.
W czasie naszej podróży jadłam gorące ziemniaki z koperkiem, gorące placki ziemniaczane owinięte w folię, potem w gazetę i w kożuch, gorące smażone warienki, naleśnki itp. Jedzenie to było pyszne. Oprócz takich gotowych dań babuszki mają wszystko, czego dusza i ciało pragnie, ale przede wszystkim to, na co pozwalają im przydomowe ogrody. Owoce, warzywa, kiszone ogórki, pestki. Nad Bajkałem przysmakiem były oczywiście ryby. Wędzone, smażone…
Czekałam od stacji do stacji i cieszyłam się na owe babuszki. Takich pysznych drożdżówek z makiem nie jadłam nigdzie indziej na świecie. Próbowałam, co mogłam (oprócz mięsa i ryb) i wszystko było bardzo smaczne. Ćwiczyłam przy tym swój rosyjski, bo oczywiście dokładnie wypytywałam, co jest w środku ;)
Rozczarowana byłam, kiedy przybywaliśmy na stację zbyt późno w nocy lub wcześnie rano i nikogo tam nie było. Ale za to wtedy ofertę miały peronowe kioski. I te ostatnie były dla nas ważne w drodze powrotnej, bo podczas niej nie spotkaliśmy ani jednej babuszki… I okropnie żałowałam, że w drodze do Pekinu nie pokosztowałam jeszcze wielu innych specjałów.

(zdjęcia wstawiłam bezpośrednio ze starego bloga, stąd jeszcze stary adres)

Gdyby nie było tych fantastyczych babuszek, to podróż ta byłaby uboższa. Uboższa nie tylko jeśli chodzi o smak, ale o te krótkie i przelotne spotkania z ludźmi. Bardzo chętnie pojadę znowu koleją transsyberyjską. Nie tylko dla samej przygody. Także dla nich.

*****
Komentarze:
greta_a
06.02.2011 21:43
Ja jem wszystko ( w tym mięso ) i zawsze tam, gdzie tubylcy. Najchętniej w miejscach, gdzie w ogóle nie mam turystów i gdzie panie z Sanepidu umarłyby na sam widok warunków. Jedzenie najczęsciej jest pyszne i co ważne, ani razu się nie zatrułam. Podróży transsibirem zazdroszczę, to moje wielkie marzenie. Obieżyświatko, ta pani z nikonem to Ty? :) Uściski!
liivia
06.02.2011 21:53
Oj, taką bułę z makiem to bym sobie teraz z chęcią zjadła :)
fusilla
06.02.2011 21:59
Ech! Ten goriaczij czaj w stakankach żeliwnych! Pamiętam z podróży w latach 70-siętych do Iwanowa! A to, o czym piszesz, oglądałam niedawno we wspaniałym filmie „Transsyberian”! Prócz tego, to dowiedziałam się od Pioterowej, że mam chyba bielmo na oczach, i w żaden sposób nie pracowałam w miejscowości oddalonej od Ciebie o 26 km. Prawdopodobnie na drogowskazie był napis: essen und trinken 2,6 km.Nie będę się spierać, bo napis mignął mi z szybkością światła, gdy mnie już z Vechty odebrano, po całonocnym czuwaniu. Pewnikiem na oczyska moje stare cosik padło! Żałuję bardzo, bo już się cieszyłam!
obiezy_swiatka
06.02.2011 22:05
Greto, i ja jeszcze nigdy się nie zatrułam i mam nadzieję, że się nie zatruję. Czego i Tobie życzę :) Przy jedzeniu kieruję się nosem ;) No i niech się spełni Twoje marzenie! O.
obiezy_swiatka
06.02.2011 22:05
Liv, i ja mam teraz ochotę, chyba pójdę poszukać czegoś w kuchni ;) O.
obiezy_swiatka
06.02.2011 22:07
Fusillko, czyli podobał Ci się film? I sama znasz te klimaty z podróży do Iwanowa :) Tym bielmem to się nie przejmuj ;) Po prostu pomyłka. Szkoda, bo fajnie by było, gdybyś była bliżej :) O.
agpagp
06.02.2011 22:29
no doczekałam się babuszek :)) Masz rację dla mnie wyjazd gdzieś w inne smakowo tereny niż moje byłby grzechem turystycznym/ nie spróbować miejscowych specjałów !! Szerokim łukiem omijam knajpy opisane w przewodnikach :) W Pradze jest fantastyczna knajpa gdzie barman spija resztki po turystach , macza je w wodzie i leje kolejne piwo… a kelner niosący ci jedzenie nie raz wsadził w nie palucha – ekstremum totalne ale to nasza ulubiona knajpa :)
obiezy_swiatka
06.02.2011 22:37
Pestko, doczekałaś się :) Do takich dłuższych wpisów to się czasami długo zbieram ;) Ja to lubię małe kanjpeczki, gdzieś na uboczu ;) Tej praskiej nie znam, brzmi faktycznie ekstremalnie. O.
Gość: czara, 209.122.71-86.rev.gaoland.net
07.02.2011 09:42
Kuchnia babuszek jest pewnie na dodatek znacznie zdrowsza niż tradycyjne fast foody… Mnie D. tak nauczył podróżować, od strony kuchni, dla Francuzów to ważniejsze niż jakiekolwiek zabytki ;) Nie gardzimy niczym – ani knajpami opisanymi w przewodnikach, ani małymi budkami z lokalnym fast-foodem, ani eleganckimi restauracjami. Dlatego na czas mojej diety prozdrowotnej w ogóle zrezygnuję chyba z podróży, to podróżowanie byłoby jakieś niepełne…
spacer_biedronki
07.02.2011 09:55
ja tez bym chętnie coś od nich zjadła.. No i to koleją też.. Jak już będę stara kobietą chyba.. A mogę Ci zdać 2 pytania? Nie musisz odpowiadać: 1.Co to są warienki? 2. Mam rozumieć,że nie jadasz mięsa i ryb?
obiezy_swiatka
07.02.2011 11:17
Czaro, tak i mnie się wydaje, że zdrowsza :) Ja tam wielkim smakoszem nie jestem, nad jakieś wyszukane potrawy przedkładam pajdę chleba z masłem (koniecznie grubo posmarowanym ;) albo ziemniaki z koperkiem. Ale próbować lubię :) O.
obiezy_swiatka
07.02.2011 11:23
Spa, te rzeczy były naprawdę pyszne. Te warienki albo warieniki albo pirog to jest cos jak nasze pierogi, tyle, że większe i smażone. Na 7mym zdjęciu od góry leżą właśnie dwa wielgaśne :) Mięso jadam, lubię. Tyle, że w podróży nie za bardzo przepadam, bo mi po nim ciężko ;) Z ryb jadam raz na rok śledzia, trochę częściej tuńczyka. Ale rzadko. Ryb nie lubiłam od dziecka (ze względu na ości), a na frachtowcu mi się przejadły ;) O.
dr555
07.02.2011 12:44
Z przyjemnościa czytałam tę notkę. Nie jechałam koleja transyberyjska, ale Byłam w Rosji, więc mam samowar; duży, pięciolitrowy. Bardzo fajne te babuszki, a jakie jedzonko musiało być pyszne. Pozdrawiam i życzę dobrego tygodnia. Belita
lidka1810
07.02.2011 16:38
o to możemy razem podróżować! nawet jadąc na rodzinne wczasy z wałówką w lodówkach tak wszystko układam, że obiad jest zrobiony i zjedzony w pół godziny :))) ale wędrując piechotą, to przyznam się bez bicia, zapominam najczęściej o jedzeniu, bo na wszystko się gapię i to wszystko jest ważniejsze niż mój żoładek :D najczęściej jadam wtedy „budkowe” specjały, bo na babuszki nie można było liczyć w miejscach, które do tej pory zwiedziłam, miłego :)
konfli-ktowa
07.02.2011 19:03
Ach, rozrzewniła mnie i notka, i zdjęcia! Mam sentyment do takich babuszek :) I do tych pierożków, kulebiaczków, blinów toże także, jak to mawiają Rosjanie ;)
Gość: atanerusa, 166.137.14.9*
08.02.2011 03:25
W podrozy wszystko lepiej smakuje moze ze wzgledu na inne powietrze lub „atmosfere” miejsca. Dobrze zauwazylas, ze niektorzy poruszaja sie w przestrzeni od posilku do posilku. My ( Obiezysiatka i Ataner ) zaliczamy sie do tej innej grupy ludzi, ktorzy wola cos przegrysc i pedzic dalej za kolejna gore bo akurat tam moze byc cos czego jeszcze nie widzialysmy. Zjesc zawsze mozna pozniej a tego zachodu slonca za chwile nie zobaczysz. Domowe jedzenie w pociagu i to na tak dlugiej trasie to niebywala frajda. :) Ataner.
spacer_biedronki
08.02.2011 08:03
dziękuję:)
obiezy_swiatka
08.02.2011 11:16
Belito, no to masz fajnie z samowarem :) Dobrego wtorku! O.
obiezy_swiatka
08.02.2011 11:17
Lidko, no to możemy razem jeździć :) Mi w podróży niewiele trzeba do jedzenia :) A jedzonko od babuszek było bardzo smaczne. Uściski! O.
obiezy_swiatka
08.02.2011 11:19
Konfliktowa, pewnie przypomniały Ci się Twoje wizyty w R. A te pierożki i wszystkie specjały, bardzo proste, a jakie smaczne, prawda? Pozdrawiam! :) o.
obiezy_swiatka
08.02.2011 11:20
Ataner, masz rację. ładnie to ujęłaś. Zachód słońca zniknie zaraz, żołądek może jednak poczekać :) I o to chodzi! :) Buziaki! O.
obiezy_swiatka
08.02.2011 11:20
Spacerku, nie ma za co :) Z pozdrowieniami! O.
petitek79
08.02.2011 13:19
Wygląda to imponująco. A ile średnio trwał taki postój pociągu? Dało się zrobić zakupy ze spokojem?
obiezy_swiatka
08.02.2011 14:08
Petitku, różnie z tymi postojami. Najdłuższy był półgodzinny. Na małych stacjach to nawet tylko i dwie minuty. Ale z zakupami nie było problemu. Pozdrawiam! :) O.
taita03
08.02.2011 18:26
Kurcze, a ja tak sobie patrzę na te Twoje zdjęcia Pań Karmicielek i się… wzruszyłam. Jakoś tak smutno mi się zrobiło, że w taki sposób muszą zarabiać. Nie żeby było w tym coś urągającego ludzkiej godności, ale to chyba mimo wszystko ciężki kawałek chleba… Pozdrawiam serdecznie i lecę, co by jeszcze łzy tu nie uronić. W ogóle to Polska mi się przypomniała, kiedy oglądałam te fotki. Chyba zbyt długo w ojczyźnie nie byłam i przewrażliwiona się stałam ;)
obiezy_swiatka
08.02.2011 20:16
Taito, tak, bardzo ciężki kawałek chleba. Dla tych pań to źródło dochodu, małego wprawdzie, ale zawsze to coś. Ja mam mokre oczy, jak staję oko w oko z biedą. Serdeczności! O.
Gość: Joter, aawz112.neoplus.adsl.tpnet.pl
09.02.2011 00:05
Próbowanie miejscowych potraw, to przecież częśc podrózy. To ciekawość nowych smaków, tak jak nowych widoków. Należę do tych ciekawych wszystkiego, ale teraz korzystam z łatwizny i po prostu czytam Twój blog. Niestety smak muszę sobie tylko wyobrazić, szkoda!
jodo8
09.02.2011 03:26
Kochana O. zajrzyj do mnie, bo mam dla Ciebie niespodziankę. Joter
obiezy_swiatka
09.02.2011 16:44
Joter, dziękuję :) :) O.
ja-zolza
09.02.2011 18:05
Niezły interes się tam kręci ;)
obiezy_swiatka
09.02.2011 21:39
Zoł, a jaki smaczny :) O.
gusiook
10.02.2011 12:47
Świetna relacja:)) Również miło wspominam te Babuszki, to taka świetna okazja, by być bliżej ludzi… Dobrego dnia:))
obiezy_swiatka
10.02.2011 16:17
Gusiook, to się cieszę, że też masz miłe wspomnienia :) Pozdrawiam! O.

0 comments on “Zdobywanie pożywienia w kolei transsyberyjskiej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *