:)

Wyprawa do dżungli biurokratycznej

Napisane: 13.01.2009
Dżungla biurokratyczna – obszar jeszcze nie do końca zbadany. Zaliczany do niebezpiecznych ze względu na największy czynnik stresu. Zamieszkiwany przez twarde osobniki o dużej sile przebicia; słabe osobniki są eliminowane systematycznie poprzez zwiększenie faktora biurokratycznego.
Język urzędowy: niezrozumiały.

Waluta: Nerw (1 Nerw = 100 Irytacji)

Władza zwierzchnia: Stres

Władza wykonawcza: SOB (czyli Silna Osobowość Biurowa)

Powierzchnia: ogromna (ciągle rośnie)

Źródło: Osobista Encyklopedia Obieżyświatki

Cierpliwość, opanowanie i twarz Indianina cechują na co dzień Obieżyświatkę.
Jest to możliwe ze względu na to, że nie co dzień Obieżyświatka musi załatwić papierkową robotę, tudzież pozbierać wszystkie dokumenty, których w posiadaniu nie jest, a są nagle potrzebne.
Kiedy jednak przychodzi taki dzień – no dobrze, powiedzmy od razu – kiedy przychodzi jeden z takich dni zwiastujący dłuższy okres roboty dokumentowo-formularzowo-papierkowo-biurowej, bo oczywiście na jednym się nie kończy, to Obieżyświatka ma już na wstępie dość.
Są osoby, które się w takich sprawach czują jak ryba w wodzie i na te osoby Obieżyświatka patrzy z podziwem. Są osoby, dla których to droga przez mękę… I do tych drugich zalicza się O. Niestety. Po prostu brak jakiegokolwiek zahartowania „biurowego”. Porażka w dżungli biurokratycznej, żadnych szans na przeżycie.
Dzięki komunikacji internetowej dzisiaj telefon nie dzwonił, za to po otworzeniu skrzynki mailowej O. złapała się za głowę. Wszyscy chcieli wszystko i to jednocześnie, a najlepiej na wczoraj…
Dla niewtajemniczonych – O. sprawdza skrzynkę systematycznie i często, więc nie ma prawa się tam coś nazbierać.
O. przeczytała wszystko gruntownie, porobiła notatki: co-komu-po co… i wyłączyła komputer. Tak po prostu. Zrobiła sobie przepysznej cynamonowej herbaty, ukroiła kawał drożdżówki z migdałami i zaczęła obserwować ptaki za oknem…
A potem się zaczęło:
O. wykręca numer do pewnego urzędu w Kraju Ojczystym. Urząd się zgłasza. O. się przedstawia i mówi, o co chodzi.
O.:… i niestety nie mogę się zjawić u Państwa osobiście, ponieważ przebywam poza granicami kraju.
Urząd: A ma pani tu rodzinę?
O.: Mam.
Urząd: A kogo?
O.: (nieco zaskoczona) wujków, kuzynów, ciocie, dziadków….mam wymieniać dalej?
Urząd: A nie, to wystarczy kogoś upoważnić…
Jaaasne. Wiadomo.
Ale się tak czasem O. pyta, czy nie można naprawdę powysyłać pewnych dokumentów do kogoś przebywającego poza granicami kraju? Jeśli ten poświadczy zameldowanie tam? Nie. I dlatego tylko po to, aby odebrać nową kartę bankomatowi trzeba się pofatygować osobiście kilka tysięcy kilometrów, albo po prostu zlikwidować konto. A nie, to też trzeba zrobić osobiście…
W każdym razie telefonowanie trwało i trwało…A O. miała strach zaglądać do skrzynki. Wieczorem zajrzała, popatrzyła w nieprzeczytane wiadomości i stwierdziła, że jutro też jest dzień… I wiele jeszcze następnych, niespokojnych, które spędzi czytając formularze, wpisując literki w małe rubryczki i mrucząc pod nosem, że mogłoby się to już skończyć….
I jedyne co pozostaje, to zacisnąć zęby i przekopywać się przez stosy papierków, wypełniać tysiące rubryczek i mieć nadzieję, że odpowiednie urzędy, w czasie do przyjęcia, prześlą dane dokumenty….
Bo ona wreszcie chciałaby zakończyć tę wyprawę przez dżunglę biurokratyczną….

*****
Komentarze:
kurtnovotny
14.01.2009 12:16
Chory jestem gdy muszę się do tej dżungli wybrać…
obiezy_swiatka
14.01.2009 17:49
Kurt, no niestety ja też. Jakąś alergię mam na to wszystko.
Gość: maran, gtso-4db09b48.pool.einsundeins.de
14.01.2009 23:53
W Polsce to robilam takie rzeczy z marszu i kiedy tam jestesmy to nadal robie te wszystkie biurowe sprawy. Po prostu robie bo tak trzeba, ale nie znosze to fakt. Tu mam , jak dotychczas spokoj-tu maz pilnuje. Tylko wydaje mi sie, ze aby zalatwic cos w Polsce trza miec kupe czasu, bo nie ma tak, ze cos od reki sie dostaje:)))
obiezy_swiatka
15.01.2009 13:39
Maranko, ja też załatwiam, bo muszę. Staram się jak najrzadziej to robić. Jednak za każdym razem wzdrygam się. I czekam końca :) O.
ja-zolza
15.01.2009 14:26
Brrr… współczuję… Kiedy mam załatwiać jakieś biurowe sprawy, szlag mnie trafia już na wstępie, bo wiem, czego mogę się spodziewać :/ bleee
obiezy_swiatka
15.01.2009 14:45
Zołziku, właśnie. A ja już bym chciała być na końcu tego okresu ;)
chiara76
15.01.2009 15:02
przepraszam, że ja z zupełnie innej beczki, ale posłałam właśnie email, ale z innego, niż gazetowy adres (z gmaila konkretnie;). Mam nadzieję, że nie trafi do spamu. Pozdrawiam.
obiezy_swiatka
15.01.2009 15:30
Chiaro, Twój mail doszedł właśnie! Dziękuję bardzo :). Nie wylądował w spamie, tylko dłużej musiałam na niego poczekać, ale szczęśliwie dotarł! :) Dobrego dnia, O.
kocurkowata
15.01.2009 18:52
Ta dżungla na zachód od Odry i Nysy zapewne?:) Ale swojsko wygląda.
obiezy_swiatka
15.01.2009 18:57
Kocurkowata, i na zachód i na wschód :), inaczej się niestety nie da. Ale dam radę! :)
chiara76
15.01.2009 22:52
Obiezy_swiatko, wysłałam email;)
obiezy_swiatka
16.01.2009 21:13
Chiaro, doszedł, dziękuję. Napisałam do Ciebie dzisiaj. :) Serdeczności, O.
ekolozkaa
17.01.2009 23:24
Obieżyświatko, a ja się właśnie we wtorek dowiedziałam, że moje dokumenty, które kompletowałam przez miesiąc latając za różnymi wpisami i złożyłam w Wielce Szanownej Instytucji nr 1 (nadmienię, że ponad miesiąc temu), która miała je wysłać do Wielce Szanownej Instytucji nr 2, zaginęły w tej biurokratycznej dżungli. Dostałam jeden dzień na skompletowanie wszystkiego od nowa i osobiste pofatygowanie się do stolicy, bo dostarczone miały być na piątek. Całą środę biegałam po mieście jak szalona, żeby zdążyć wszystko na nowo skompletować i kiedy już prawie kupowałam bilet na następny dzień do Warszawy, cos mnie natchnęło, żeby zadzwonić i dowiedzieć się, czy może te dokumenty jednak się znalazły. Otóż, znalazły się, ale nikt mnie oczywiście nie powiadomił. W końcu co to jest taki dzień z głowy na wyprawę z południa Polski do Warszawy. Eh….
obiezy_swiatka
18.01.2009 13:08
Ekolożko, współczuję całego zamieszania. Zaginięcie dokumentów i niepoinformowanie Cię o tym, że jednak doszły to po prostu farsa. Całe szczęście, że Cię coś tknęło i zadzwoniłaś. Mogę sobie wyobrazić Twoje zdenerwowanie, gdybyś już w stolicy się dowiedziała, że nie tylko na darmo biegałaś za dokumentami, ale jeszcze niepotrzebnie pojechałaś do W-wy… Okropność. Pozdrawiam ciepło, O.
chiara76
20.01.2009 12:22
dziękuję za przesyłkę, wczorja wysłałam krótki email;)
obiezy_swiatka
20.01.2009 15:01
Chiaro :), właśnie odpisałam. Pozdrawiam serdecznie, O.

0 comments on “Wyprawa do dżungli biurokratycznej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *