Wyspom i wysepkom nigdy nie mówię nie. Zwłaszcza takim, na których życie toczy się leniwie, rytm dnia to rytm natury, gdzie nie ma wielkomiejskiego zgiełku i stresu, gdzie można po prostu trwać w zgodzie z samym sobą i światem. Tam nabieram dystansu do siebie, do spraw codziennych i zawodowych. Wyciszam się. Jestem.
Takie miejsce znalazłam przypadkiem, rok temu. To mała, bo mająca niecałe 24 km długości i 10 km szerokości, holenderska wysepka Texel na Morzu Północnym. Od razu przypadła mi do gustu. Dni spędzałam na wędrówkach, dużą część wyspy poznałam właśnie na piechotę – a szlaków, dróg i dróżek jest bardzo dużo.
Krajobraz jak marzenie – są ogromne wydmy z drobniutkim żółtym piaskiem w Parku Narodowym, jest fantastyczny Wattenmeer – Morze Wattowe, są ścieżki dydaktyczne, są poldery i wiatraki i… jest siedem maleńkich osad!
Każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Kilka dni to za mało, najchętniej spędziłabym tu cały miesiąc…
Mnie oczywiście najbardziej interesowały ptaki, więc przemierzałam Texel w ich poszukiwaniu. Długo szukać nie musiałam….kuropatwy, mewy, czajki, bażanty, ostrygojady, biegusy…
Odkrywając wyspę trafiłam też na polski akcent – na pomnik ku czci dr Ludwika Zamenhofa i języka, którego był twórcą. Historia tego pomnika sięga czasów przed II wojną światową. Jeden z redaktorów tutejszej gazety był zafascynowany esperanto i to dzięki jego staraniom doszło do wzniesienia pomnika i upamiętnienia Zamenhofa. Niestety w czasie wojny na rozkaz Niemców pomnik zniszczono, kilka z jego elementów przechowali jednak mieszkańcy wyspy. Po wojnie odsłonięto go ponownie. Od tego czasu co jakiś czas odbywają się tu spotkania wielbicieli esperanto.
Na Texel można dostać się promem z Den Helder, przeprawa trwa ok. 20 minut. Promy kursują kilka razy dziennie. Mimo, że wyspa należy do najczęściej odwiedzanych przez Holendrów – co wcale nie dziwi, bo blisko i pięknie – to nie ma na niej tłumów. W czasie moich wędrówek na szlakach nie spotkałam prawie nikogo, a byłam tam w czasie świąt wielkanocnych.
Zapraszam Was na impresje z Texel. Może i Was wyspa oczaruje… i nie zapomnijcie o drewniakach ;)
Przepiękne miejsce. Tylko się zaszyć i wędrować. Jest tak mała, że można zajrzeć w każdy kąt :).
Agnieszko, tak, tak. Jeszcze tam wrócę :)
O.
Czy uda mi się tu w końcu zostawić jakiś komentarz? Grr!!
O, udało się. Już któryś raz próbuję i wyskakuje mi komunikat, że – w wolnym tłumaczeniu – za dużo czasu mi to zajęło i mogę pocałować się w pędzel. Piękne zdjęcia miejsca, w którym można naprawdę zostawić za sobą wszystkie smutki, odprężyć się i napatrzeć na przyrodę.
Pozdrawiam serdecznie!
Ken.G, czasem chyba serwer wariuje!
Texel polecam, działa na duszę jak balsam :)
Dobrego tygodnia!
O.
Mnie już oczarowała! dzięki Tobie, rzecz jasna;)
I pozazdrościłam oka, refleksu i… obiektywu:)
Ikroopko, czyli czar działa :)
O, ja wzdycham do tyyylu obiektywów… Ale kieszeni bez dnia nie mam ;)
Serdeczności,
O.
O, to, to :(
:)
Śliczny ptak na tym zdjęciu :D
Marto, a na którym? ;)
O.
sielskie widoki! mozna sie relaksowac patrzac na nie…
Mrugam.do.orzecha, naprawdę, ta wyspa to taka mała odskocznia od codzienności.
Pozdrawiam wiosennie!
O.
ba. trudno mówić „nie” wyspom… spróbowałby kto powiedzieć też „nie” morzu!
zawsze ubolewałem, że Polska – choć ma morze – nie ma porządnej wyspy. Wolin się nie liczy – ma most.
Uznam już trochę lepiej, ale w czasach, gdy granicy się nie przekraczało ot, tak ;-)
wspaniałe portrety ptasie, zwłaszcza rozdziawiona mewa i wybitny ostrygojad, choć zwyczajny.
Er, bo wyspy i morze i ten bezkresny horyzont to jest coś, czego dusza potrzebuje :)
Co do ptasich portretów, to często wymagają wieeelkiej cierpliwości, ale jaka radość później ;)
O.
jak zwykle bardzo przyjemne fotki ;)
(do jakich obiektywow wzdychasz ?)
Obroni, dziękuję :)
Co do obiektywów, to oczywiście do jasnych, a także do takich powyżej 500 mm :) Ale przy tych ostatnich, to muszę mieć jeszcze lokaja, żeby je za mną nosił ;)
O.
Mogłabym tak siedzieć do imentu na tych wydmach, obserwując morze i ptaki
Fusillko, czytasz w moich myślach :)
O.
Cudowne zdjęcia :) Wspaniałe miejsce! Uwielbiam taką dzikość i odludzie.
W Bydgoszczy niedawno odsłonięto tablicę upamiętniającą twórcę języka esperanto.
http://www.bydgoszcz.pl/miasto/aktualnosci/aktualnosci-2016-kwiecien/Zamenhof_upami_tniony_na_frontonie_Domu_Esperanto.aspx
Fotart, ja też, ja też :)
O proszę, nie wiedziałam, że w Bydgoszczu wykłada się m.in. w esperanto.
Pozdrawiam,
O.
Ciekawe miejsce. Dzięki za inspirację podróżniczą:-)
Angrywaldeuszek,
nie ma za co :)
O.
Przepiękne zdjęcia!
Dziękuję!
O.