Wszystko zaczęło się od tego wpisu…
Napisane: 12.01.2008
Buty, a ile?
Wszystko zaczęło się od psa! Wczoraj dobiegł końca jej pobyt u nas, więc dziś postanowiliśmy wyszorować całe mieszkanie. Samo się nie posprzątało, nie nie, to nie tak, jak to w tej migającej skrzynce czasem pokazują. Szast-prask i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko lśni i blaskiem bije w oczy. Hmmm… Tylko, gdzie jest ta różdżka?
Po daremnych poszukiwaniach różdżki (blefuję, nigdy jej przecież nie mieliśmyJ), a więc po tych poszukiwaniach, trzeba było zakasać rękawy i szuru-buru, szuru-buru. Po jakimś czasie mieszkanko nie nosiło żadnych śladów, tylko moje odciski palców. Ha, tak. Tylko moje, bo Pan W. rozsiadł się w pokoju na dywanie, obłożył się stertami ważnych dokumentów, które od nie-wiem-jak-dawna czekały na posortowanie i postanowił trwać na tymże posterunku, tak długo, póki ja nie wykonam zadania. Usprawiedliwiał się tym, że jego zadanie jest zadaniem strategiczno-logistycznym i jako takie musi zostać wzięte pod uwagę i jakiekolwiek wyrzuty z mojej strony nie zostaną uwzględnione.
…. No dobra…. Moje papiery też tam były, czego Pan W. nie omieszkał mi przypomnieć ;-).
Jako kompromis przyjęliśmy, że Pan W. po wykonaniu zadania zejdzie z tego posterunku i sam dokończy moje zadanie w tymże pokoju.
W każdym razie, kiedy już dwie różdżki w postaci moich rącząt zrobiły wszystko, co do nich należało (Ha, byłam szybsza niż Pan W. ;-)), zasiadłam z kubkiem gorącej herbaty do komputera, aby sprawdzić, co tam w świecie słychać. A więc prasówka, maile itp.
Błogi zasłużony spokój został zakłócony chrząkaniem dobiegającym z przedpokoju. Aha, Pan W. coś ode mnie chce. Zanim zdążyłam sprecyzować swoje myśli, co tym razem, Pan W. stanął w drzwiach:
Pan W.: Słuchaj, a co zrobimy z tą skrzynką?
Ja: Z jaką skrzynką?
Pan W.: No z tą z przedpokoju. (a ta skrzynka, czyt. moja szafka na buty!)
Ja: Nic nie zrobimy. Niech stoi.
Pan W.: (lekko oburzony moją impertynencją;-)) Jak to, przecież musimy (!) posprzątać przedpokój.
Ja: Przecież posprzątałam – odparłam niewzruszona.
Pan W.: O., czy ty wiesz, ile butów stoi w przedpokoju?
Milcząc zrobiłam najsłodszą minkę, jaką potrafię. Patrzyłam mu głęboko w zielonkawe oczęta i liczyłam w duchu, ile ja to mam tam par butów? No właśnie, ile?
Ja: W przybliżeniu dwie – odparłam powoli…
Pan W.: Dwie? – spytał retorycznie i z politowaniem Pan W.
Ja: Więcej? – spytałam z kolei ja, niewinnie.
Pan W.: Kobieto, kiedy ty w tych butach chodzisz? – wyciągnął dowód „zbrodni” ze skrzynki w postaci mojego skórzanego sandałka.
Ja: W lecie – odparłam natychmiast i pewna siebie.
Pan W.: Właśnie, a teraz mamy co? Lato?
Ja: Nieeee…
Pan W.: Dziewięć par tylko TWOICH butów. Z których używasz jednej, mianowicie tych sportowych – dodał kolejny argument. To co z tymi INNYMI butami?
Ja: Ale ja je potrzebuję – powiedziałam cicho, acz kategorycznie i przemieściłam się w okolicy skrzynki, aby bronić własna piersią mojego dobytku, którego wprawdzie nie ubieram, ale…
W sumie to facet rację ma. Biegam w jednych wygodnych butach, które są dobre do sztruksów, na rower zakładam te same, a inne? Tych innych nie nosiłam od nie-wiem-kiedy, ale lubię je mieć pod ręką, hm pod stopą ;-), tak na wszelki wypadek. No bo zawsze może się zdarzyć, że zajdzie taka potrzeba i …
W końcu, po wielkim targowaniu się, zostawiłam w przedpokoju dwie pary. Skrzynka z resztą powędrowała do schowka. Ale myślę, że nie na długo…
Ale co tam będziemy wywoływać wilka z lasu…
Kiedy już zostały tylko te dwie pary, Pan W.otworzył drzwi wejściowe, ku mojemu zdumieniu: wyszedł, aby zaraz wejść z powrotem i stwierdził z miną zwycięzcy: Widzisz, teraz bez problemu można otworzyć drzwi na oścież, nic nie zawadza.
Aha… to, o co w końcu chodziło? O moje buty czy o skrzynkę, że przeszkadza?! Bo jeżeli TYLKO o skrzynkę, to może by tak moje buty na hakach powiesił na ścianie, przeszkadzać drzwiom nie będą ;-) …
0 comments on “Pierwszy wpis na toniemojebuty.blox.pl”