Kolej

O higienie w podróży (nie tylko koleją transsyberyjską)

Napisane: 03.04.2011
Czystość i higiena to bardzo istotne elementy podróży – niby banał, a jednak.
Jak i w każdym innym przypadku tu także zdrowy rozsądek wygrywa. Oczywiście, często jest tak, że nie uda nam się uniknąć niebezpieczeństw czyhających na nas mimo ostrożności, którą zachowujemy.

Ten wpis to niepełny zbiór moich, a więc czysto subiektywnych, uwag o higienie podczas podróży. Nie jest to ani poradnik, ani zbiór przykazań jedynych i słusznych. Piszę z własnej prespektywy, biorąc pod uwagę właściwości mojego organizmu. A że od urodzenia spędzamy czas razem ;), to znam go dość dobrze i wiem, co lubi, a czego nie. Chociaż nie mogę powiedzieć, że mi nie sprawia niespodzianek ;)

Podróżuję różnie. Samochodem, rowerem, wohnmobilem, pociągiem. Śpię pod namiotem, w pensjonatach czy motelach, w wohnmobilu, w pociągu, w hotelach… W różnych miejscach na świecie. Różne środki lokomocji, różne miejsca do spania, różne potrawy przygotowane na różne sposoby, różne łazienki i toalety… Te wszystkie różnice trzeba wziąć pod uwagę. Innego zachowania wymaga ode mnie kemping, innego zaś hotel pięciogwiazdkowy (chociaż w takim to chyba jeszcze nie spałam ;) – to nie mój typ spędzania czasu), innego zaś własny wohnmobil.

Środki higieniczne (i pokrewne), które staram się mieć zawsze przy sobie przy dłuższej podróży (o oczywistościach jak np. zwykłe kosmetyki, grzebień, żel, mydło itp. nie wspominam):

– wodę w butelce

– chusteczki higieniczne

– wilgotny papier toaletowy (pakowany w saszetki, jeśli jestem na wyprawie rowerowej, podczas wędrówki itp. – czyli wtedy, kiedy muszę ograniczyć bagaż, który noszę na własnym grzbiecie; albo plastikowym pojemniku wielokrotnego użytku (ten pojemnik oczywiście ;)), kiedy podróżuję samochodem itp.). W moim przypadku sprawdza się świetnie.

– wilgotne chusteczki odświeżające

– papier toaletowy

– bawełniane (jednorazowe) szmatki do mycia

– chusteczki dezynfekujące albo środek dezynfekujący w sprayu – zależy od bagażu.

– chusteczki do higieny intymnej

– składaną miskę do mycia – to np. pod namiot, albo do kolei transsyberyjskiej

– woreczki/reklamówki foliowe na różnego rodzaju śmieci

– małą apteczkę z niezbędnymi lekami i środkami opatrunkowymi (u mnie zwykle w postaci dodatkowej malutkiej kosmetyczki)

– klapki (specjalne buty) pod prysznic – obowiązkowo – wszystko jedno, czy to kemping czy hotel. Pod cudzy prysznic boso nie wejdę. Boso to chodzę po zielonej miękkiej łące ;) czy piasku na plaży itp. Grzybów w takiej postaci unikam, wolę na talerzu świetnie przyrządzone ;)

W ogóle chodzenie na bosaka po różnych schroniskach, halach sportowych, basenach czy łazienkach, z których korzystają tłumy, nie wchodzi u mnie w grę. Lubię swoje stopy i bardzo mi na ich zdrowu zależy ;)

– szczoteczkę do zębów w opakowaniu (przynajmniej na główkę).

– ręcznik z mikrofazy – pod namiot – schnie szybko i zamuje mało miejsca. Nie jest jednak miły i puchaty.

A właśnie: prysznic i wieszanie ręcznika na haczykach… Nic z tego. Pod prysznic biorę maleńką torbę, gdzie są środki czystości i ręcznik. Nie wieszam ręcznika na hakach, nie kładę na ławkę i nie przewieszam przez kabinę. Ręcznik, do czasu użycia go do osuszenia ciała, przebywa sobie w mojej torbie. Jeśli nie ma się takiej torby łazienkowej (wszystko jedno jaka, ważne, że tylko do łazienki), to sprawdza się też normalna reklamówka. Może nie wygląda to nadzwyczaj elegancko, ale priorytety trzeba sobie stawiać… – to tak jak z kaskiem rowerowym – jak słyszę, że ktoś nie zakłada, bo wygląda okropnie to sobie myślę, że jak taka osoba rozbije sobie głowę przy upadku, ładnie wyglądać też nie będzie. Nic na to nie poradzę, w sprawach bezpieczeństwa nie uznaję kompromisów. Następny argument będzie zapewne, że nie zapinam pasów w samochodzie, bo się wymnę ;)….

– jednorazowe podkładki na toaletę – jeśli już się inaczej nie da i trzeba jednak usiąść, ale to jest naprawdę ostateczność. W toalecie publicznej – wszystko jedno, czy to parking na autostradzie czy kemping, nawet w tej najczystszej (na niemieckich autostradach coraz więcej jest toalet, które się same dezynfekują i czyszczą. Płaci się zwykle od 50 do 80 centów za skorzystanie, ale przybytek jest czyściutki i pachnący) dla mnie ważna jest zasada: im mniej dotykasz, tym lepiej dla ciebie. I te nowe toalety są już tak budowane, że nie trzeba np. odkręcać kranu z wodą, tylko podstawić ręce itp.

Tak na marginesie: jeśli chodzi o toaletę to zazdroszczę mężczyznom, że nie muszą siadać ;)

Wydaje mi się, że wszystkie ważniejsze rzeczy wymieniłam. Jak czegoś zapomniałam, to dopiszę, jak mi się przypomni. Nie jestem wszechwiedząca i nieomylna i pewnie jest jeszcze dużo punktów, w których muszę się poprawić.

A w ogóle to zasada wpajana nam od dzieciństwa, aby myć często ręce, jest nie do zastąpienia również w podróży :)

No to się opisałam, podziwiam tych z Was, którzy dobrnęli do końca. A jeszcze bardziej tych, którzy po tym wpisie nie zamknęli strony mojego bloga z komentarzem w stylu: co za wariatka ;) i nadal będą tu zaglądać ;)

Teraz jestem bardzo ciekawa, jak Wy dbacie o higienę w podróży? Może podzielicie się swoimi sposobami czy obserwacjami?

******
Komentarze:
Gość: czara, 148.84.97-84.rev.gaoland.net
03.04.2011 17:46
O rety, przyznam się, że wpis trochę mnie zaskoczył – tematem i zawartością ;) Z drugiej strony, wybacz myślenie stereotypowe, jest całkiem adekwatny jak na mieszkankę kraju nad Renem ;) W moim przypadku odpadają wszystkie wilgotne chusteczki, zwłaszcza te „pachnące” – unikam takich alergenów, z moim węchem też się nie lubią. Odpadają również „ochraniacze na toalety”. We francuskich publicznych toaletach coraz więcej takich, ale ja mam zasadę „nie siadać” i żelaźnie się jej trzymam. Nie używam też z reguły suszarek automatycznych do rąk – nieprzyjemne a i podobno wydmuchają na ręce powietrze pełne bakterii. Innych dziwactw w tym temacie nie pamiętam :) Czysto i higieniecznie – pozdrawiam! ;)
obiezy_swiatka
03.04.2011 17:58
Czaro, ja też mam zasadę: nie siadać. I trzymam się tego. Ale na wszelki wypadek mam pod rękę własne podkładki. Co do zapachów, jestem przewrażliwiona, jeśli mogę to wybieram zawsze rumianek. Najlepsze są bezzapachowe, ale te trudno dostać. Z suszarek nie korzystam, tu jednak nie myślałam o bakteriach, kwestia przyzwyczajenia, że ciągle była przed nimi kolejka, a mnie się stać nie chciało. Bo umywalek jest zwykle więcej, a suszarka jedna… Czaro, ale z jednym się nie zgadzam ;) – moje myślenie było podobne, zanim zamieszkałam tutaj. Dobrego popołudnia! :) O.
agpagp
03.04.2011 18:51
Z niesiadaniem mam tak samo :) „Na narciarza” jest jedynym doskonałym sposobem :D I zawsze w aucie mam takie mydło dezynfekujące które nie potrzebuje wody. Wystarczy wydusić na dłoń , umyć i samo wyschnie. Tak je lubię że wożę je na co dzień. Natomiast Obiezyswiatko oświeć mnie proszę jak wygląda miska składana!
gania76
03.04.2011 19:09
W książce Małgorzaty Niezabitowskiej czytałam o jej pradziadku, który we wszystkie podróże woził ze sobą składaną wannę – tak więc składana miska mnie nie zaskoczyła :) Mam podobnie jak Ty, jeśli chodzi o zachowanie higieny w podróży. Bardzo nie lubię, jeśli w hotelu lub w wynajętym na wakacje mieszkaniu jest wanna, bo wydaje mi się „groźniejsza” niż prysznic. Jeśli już nie mam wyjścia i muszę przez dłuższy czas korzystać z wanny, to zawsze muszę ją porządnie wyszorować, zanim zdecyduję się do niej wejść. Pozdrawiam!
una_invitada
03.04.2011 19:32
nie lubie dotykac klamek, dlatego jesli sie da, drzwi popycham:) i myje rece wszedzie, gdzie sie da. chusteczki do podcierania pup bobasom zawsze przy mnie i zel aloesowy odswiezajacy, do rak. klapki, bo nie wejde pod prysznic publiczny bez nich i jak jade do schronisk, to wlasne przescieradlo, ktore pod koniec podrozy wyrzucam do smieci. wszystkie kosmetyki higieniczne mam w wersji mini, co oszczedza mi miejsca w plecaku. na rower zawsze ubieram rowerowe rekawiczki, bo nigdy nie wiadomo, czy przypadkiem nie zalicze upadku i nie podepre sie rekami:) dzis bylam w Burrell Museum w Glasgow i rece mylam chyba z 5 razy, az mi glupio bylo:) na kempingi i w plecak zawsze zabieram wlasny, blaszany, taki babciny kubek. nie pije z hostelowo- hotelowych kubkow. pozdrawiam.
obiezy_swiatka
03.04.2011 19:41
Pestko, na narciarza :) Tak, takie mydło jest bardzo dobre. A miskę możesz zobaczyć tu. Ona nie jest sztywna, tylko się składa i jest płaska. Do sakwy rowerowej czy do plecaka się nadaje jak nic i jest potem w czym przynieść wody albo się po prostu umyć ;) Pozdrawiam! :) O.
obiezy_swiatka
03.04.2011 19:43
Ganiu, wanny nie wożę ;) Owy pradziadek mógł sobie pewnie na to pozwolić ;) Ale kto wie, może kiedyś ;) Jakby na to spojrzeć z innej strony, to ja podróżuję camperem i wożę jak ślimak cały dom ze sobą. Ja też szoruję :) wszystko jak leci. Umywalki, kran ;) Tak więc i na urlopie sprzątamy Ganiu ;) Serdeczności! O.
obiezy_swiatka
03.04.2011 19:48
Uno, z klamkami rozumiem. Ja popycham palcem ;) Dobry pomysł z tym prześcieradłem. I ja, podobnie jak Ty, preferuję mini w kosmetykach, chociaż jak jadę samochodem to mam wersję pełną. Rękawiczki rowerowe i kask mam zawsze ;) Kubki swoje i sztućce też zabieram. Nie jestem, znaczy się, sama ;) Z pozdrowieniami! O.
una_invitada
03.04.2011 20:05
a kask takze, mimo tego, ze wygladam jak glupek:)
obiezy_swiatka
03.04.2011 20:06
Uno, nieważny wygląd – ważne, że nasze mądre głowy są chronione :) Ja tam wyglądam, jak wyglądam, ale mi to nie przeszkadza :) Ważne, że mięśnie pracują. O.
Gość: czara, 148.84.97-84.rev.gaoland.net
03.04.2011 22:06
Jeśli chodzi o klamki toalet – ja staram się otwierać łokciem, podobno osiągnęłam już w tym zręczność. ;l) Rękawiczki rowerowe posiadam i chronią mnie przed chłodem. Kasku nie zakładam, z wielu powodów. Choć rzeczywiście parę lat temu, gdybym go miała na głowie parę lat temu podczas wypadku (spowodowanego bliskim spotkaniem z krakowską szyną tramwajową) – miałabym pewnie dwa miesiące normalnego życia więcej ;) PS Z tym „niemieckim” myśleniem – to tylko taki żart, nie wiem czy Niemcy są bardziej higieniczni niż inne nacje.
kot_w_butach84
04.04.2011 08:01
hello :-) Zwyczaj wożenia jednorazowych chusteczek bardzo rozpowszechniony jest na Ukrainie. Trudno wyobrazić sobie osobę jadącą Ukraińskim pociągiem bez tych chusteczek. Generalnie, skoro jestem już przy pociągach, to bardzo podoba mi się ich biesiadowanie w pociągach :-) Kanapki, obiady, zakąski, warzywa, wszystko na talerzykach, miseczkach, kubeczkach :-) Wcześniej szorowanie łapek i spacer po gorącą wodę na herbatkę ;-) Pozdrawiam, wpis super!
petitek79
04.04.2011 08:10
A mnie zaintrygowały dwie rzeczy: – zamknięcie na szczoteczkę- takie na włosie. Zawsze mi wpajano, że nie jest dobre, bo wówczas włos nie wysycha naturalnie i zbiera się wiele bakterii – ten ręcznik. Trzymasz go w torbie. OK, rozumiem. Wytrzesz się nim i ręcznik jest mokry, więc co robisz dalej? Jak zwiniesz go spowrotem do torby to wilgotny zbutwieje i nie będzie się nadawał do ponownego użycia. A co moich fobii, to ja muszę koniecznie codziennie umyć włosy. Nie ważne w czym i jak- muszę i koniec bo dzień mam do niczego. I chociaż nie myte jeden dzień wyglądają spoko to ja czuję jakbym na głowę wylał litr oleju.
obiezy_swiatka
04.04.2011 09:53
Czaro, łokciem też można :) Mi się jednak zawsze wydaje, że palec, którym otwieram, mogę szybko umyć i pozbyć się tych bakterii, zaś na ubraniu zostają one na dłużej. O.
obiezy_swiatka
04.04.2011 09:54
Kocie, ja jestem za minimalizmem w jedzeniu będąc w podróży. Za to wrzątek z samowaru bardzo lubiłam. O.
obiezy_swiatka
04.04.2011 10:00
Petitku, Ty masz rację z tymi bakteriami, jak najbardziej. Tyle, że ja sobie w podróży nie wyobrażam, żebym szczoteczkę włożyła luzem do kosmetyczki. W domu tego nie używam, ale w rozjazdach owszem. Aha, i często zmieniam szczoteczki. Co do ręcznika, to ja go tam na chwilę wkładam, na ten moment dojścia do pokoju, namiotu czy samochodu, ale nie zostawiam go. Rozwieszam na sznurku, który też mam przy sobie albo na barierce w samochodzie. Tak w ogóle to czego, jak czego, ale wilgoci i powstającej ew. pleśni nie cierpię. Miałam kiedyś znajomą, też musiała myć codziennie włosy. Czasem musiała się nieźle nagimnastykować, żeby zdobyć wodę. O.
kot_w_butach84
04.04.2011 12:03
Obiezy swiatko :-) Co do jedzenia to ja wiecznie jestem głodna, a jak się jedzie np 26 godzin na Krym to trudno nie przekąsić czegoś ;-) Ściskam
obiezy_swiatka
04.04.2011 13:17
Kocie, tak, ja rozumiem, że się jest głodnym, sama podróżowałam ponad 100 godzin pociagiem. Jednak jestem za minimalizmem. O.
atanerusa
04.04.2011 16:05
Jakbym widziala siebie i opisywala swoje spostrzezenia „higieniczne” podczas podrozy. Zachowuje dokladnie takie same zasady. Uwazam, ze to jest normalne i zdrowe podejscie do higieny w takich okolicznosciach. Zadne z opisanych przez ciebie srodkow czy metod nie wzbudzily we mnie zdziwienia. Pozdrawiam serdecznie:) Ataner.
lidka1810
04.04.2011 18:45
Higienicznie nie zawsze znaczy zdrowo… nadmierne stosowanie dezynfekujacych płynów tak ostatnio modnych, to nie tylko pozbawianie dłoni bakterii, to niestety też wyjaławianie własnej flory, która powinna na naszych dłoniach byc, to samo może spowodować nazbyt częste mycie dłoni zwykłym mydłem. Jak ze wszystkim, tak i z higieną – złoty środek niezbędny. Nie wożę ze sobą tych wszystkich przedmiotów co Ty ale zawsze mam ze sobą własne klapki, szczoteczkę do zębów w etui, chusteczki dla dzieci (są dla mnie idealne zarówno do utrzymania czystości dłoni jak i intymnych okolic), mydło, ręcznik, grzebień, rolkę szczęscia oraz lekarstwa. Załatwiam się zawsze w pozycji skoczka :) Klamki otwieram normalnie i zazwyczaj nie myślę o czających się mikrobach ;) Ale zdarzyło mi się wyladowac na Islandii jedynie z błyszczykiem i grzebieniem w torebce, utknąć tam na 4 dni i przezyć bez szkody na zdrowiu- oczywiście mieszkałam w hotelu, a ponieważ nie miałam ze sobą ubrań codziennie przepierałam bieliznę :))) Pozdrawiam :)
fusilla
05.04.2011 16:14
Moje podróżowanie to pikuś do Twojego, ale nauczyłam się paru rzeczy właśnie w Niemczech i teraz bez własnego papieru toaletowego, jednorazowych chusteczek i wielu jednorazowych kosmetyków higienicznych się nie ruszam! Oczywiście, też korzystam z toalet na „Małysza”! :-)
obiezy_swiatka
05.04.2011 22:17
Ataner, :) no to możemy razem podróżować ;) Pozdrowienia! O.
obiezy_swiatka
05.04.2011 22:21
Lidko, oczywiście. Przesadzać nie można. Jak mówiłam, zdrowy rozsądek. Świetna przygoda na Islandii :) Dobrej nocy! :)
obiezy_swiatka
05.04.2011 22:22
Fusillko, a ten wilgotny papier toaletowy znasz? Mi się on podoba. Nie pachnie intensywnie (arnika i rumianek), jest delikatny i wilgotny. Pozdrawiam! :) O.
dr555
05.04.2011 23:42
Dawniej jeździłam pod namiot i na domki campingowe. Od pewnego czasu jestem jednak bardzo wygodna; lubię hotele. Dlatego też biorę kosmetyki, chusteczki higieniczne do rak -nawilżone na podróż, a suche mam zawsze w torebce. Na ogół szampony, odżywki kupuję na miejscu. Ręczniki, niezależnie od hotelu, muszę mieć swoje. Nie wożę papieru toaletowego, bo jest w hotelowych łazienkach. Nie wożę też wody w butelkach. Ale Ty jesteś świetnie zorganizowana, bo podróżujesz różnymi środkami lokomocji. Nawet moi znajomi mówia, że zrobiłam się od wielu lat bardzo wygodna. Serdeczności. Belita
obiezy_swiatka
06.04.2011 20:56
Belito, ja wodę mam, bo jakoś prześladuje mnie obraz, że coś mi utknie w gardle i nie będę miała czym popić :) Pozdrawiam! O.
spacer_biedronki
07.04.2011 08:05
czytałam na 2 raty:P Przyznaję:D Ponieważ mój styl „podróżowania” jest inny, to i sprzęty też.. Bo jadę z reguły docelowo- więc i łazienka jest tylko nasza i prysznic. No, ale w drodze- w wielkim skrócie – nie na desce, częste mycie rąk, nawilżane chustki, apteczka. Ściskam!
greta_a
07.04.2011 17:41
Witaj Obieżyświatko!!! :))))))))) Po długim „niewidzeniu” :( Ja jestem absolutną minimalistką, więc mam klapki, wilgotne chusteczki, oczywiście jakieś mydło, szampon, szczoteczkę do zębów i kilka pieluch tetrowych zamiast ręcznika – jak się „zużyją”, to bez żalu wyrzucam. I tyle. Chyba w codzienności jestem bardziej przewrażliwiona o zachowanie pewnych zasad, niż w podróży. Ręce staram się myć często, ale nie przesadzam, jem wszystko, często „z ulicy”, śpię w różnych miejscach ( ale we własnym śpiworze ) i generalnie niezbyt się przejmuję. Chyba właśnie to lubię w trakcie podróży najbardziej :DDD Uściski!
obiezy_swiatka
08.04.2011 22:04
Spa, można czytać na więcej rat :) Z tego, co piszą Blogowiczki, to nikt nie siada i dobrze :) Mnie zawsze dziwi, jak oglądam jakieś filmy, zwykle amerykańskie, że tam korzystają panie z publicznej toalety jak we własnym domu. A one wcale nie takie czyste – kilka sprawdziłam ;) O.
obiezy_swiatka
08.04.2011 22:06
Witaj Greto, fajnie, że jesteś :) Ten pomysł z pieluchami jest dobry, tyle, że ja tu chyba takich pieluch już nie znajdę ;) Śpiwór mam zwykle przy sobie i też w nim śpię ;) Co do przejmowania się, to ja nie podróżuję i nie myślę ciagle, że bakterie itp. – po prostu mam takie nawyki i wykonuję je automatycznie. Pozdrawiam! O.
wildrose661
14.04.2011 21:08
Z wielkim zainteresowaniem przeczytalam co napisalas, bo i ja podobnie jak inne kobiety mam problemy z higiena w trakcie podrozy i to jest argument czesto za tym, ze nie jade! Chocby na Sahare nie pojechalam… bo nie czualbym sie tam komfortowo bez bliskosci toalety normalnej. Wszystko mam podobnie jak Ty, chusteczki do higieny intymnej, reczniczki itp… ale papieru toaletowego wilgotnego nie znam a chetnie sie dowiem co to takiego jak wyglada i gdzie go kupic???
obiezy_swiatka
14.04.2011 22:01
Wildrose, ja ten wilgotny papier toaletowy stosuję tylko w podróży. Kupuję go w niemieckich drogeriach albo w saszetkach (pakowane pojedynczo, dobre na podróż z plecakiem, zawsze mam saszetkę w kieszeni) albo w takich plastikowych pojemnikach jak chusteczki dla małych dzieci. Papier jest cieńszy niż chusteczki i można go wrzucać po zużyciu do toalety. Nie mam pojęcia, czy jest w Polsce do kupienia, ale chyba tak. Ojej, Sahara! Szkoda, że nie pojechałaś. Serdeczności! O.
Gość: Neha, 206.red-88-29-161.dynamicip.rima-tde.net
22.04.2011 09:21
Z tym chodzeniem boso, to nie jest tak prosto, Obiezyswiatko. Sa miejsca gdzie tylko bosa stopa mozna wejsc, np. swiatynie w Indiach, takze tam idac do lekarza czy szpitala, dentysty, buty zostawia sie na zewnatrz, rowniez odwiedzajac znajomych w ich domach buty zostawiamy przed drzwiami, rowniez w niektorcy sklepach ( zawsze wisi jakas kartka informujaca o prosbie sklepikarza takze po angielsku). Ale sa sposoby by sie ustrzec, mozna stosowac srodek do dezynfekcji w sprayu, bardzo polecam. W Indiach sprzatajac uzywa sie albo Lizolu albo Dettolu, ten ostatni stosuje sie np. w szpitalach w Belgii. W Belgii jest dostepny tylko w aptece, w Indiach natomiast w kazdym sklepie.
obiezy_swiatka
28.04.2011 18:26
Neho, tak, wiem. Tyle, że ja w Indiach nie byłam, więc doświadczeń nie mam. Dlatego opisałam to, co znam z własnych podróży. Nie lubię jednak chodzić po miejscach publicznych na bosaka. Po trawie uwielbiam, po piasku, kamieniach na plaży, ale tak to nie… Nie miałam do czynienia jeszcze z takim warunkiem, że albo zdjemę buty i wejdę, albo zostanę na zewnątrz. O.
akasza2
01.05.2011 12:32
Wilgotny papier można kupić w rossmanie w Polsce. Mam dzieci, więc teraz wożę mokre chusteczki dla dzieci. :) Ta miska jest fajna, pamiętam czasy, gdy pakowałam do plecaka zwykłą, małą…
obiezy_swiatka
03.05.2011 21:39
Akaszo, ta informacja może się przydać :) Ja nie wiedziałam, czy on w Pl jest dostępny. O tak, ja też kiedyś woziłam zwykłą miskę, ale teraz jest ta składana ;) O.

0 comments on “O higienie w podróży (nie tylko koleją transsyberyjską)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *