Canterbury odwiedziłam dwa razy. Dla katedry oczywiście. Pięknej, ogromnej, gotyckiej… Gotyk przyciąga mnie jak magnes. I trudno mi się od niego oderwać. Zresztą nawet nie próbuję, bo po co ;). Gotyk to styl idealny, kwintesencja sztuki, religii, kultury… Gotyk. Oczywiście, że gotyk.
Pięknie było w Canterbury. Słońce, lekki wiatr, niebieskie bezchmurne niebo… W drodze do katedry zaglądałam w różne uliczki, zapoznając się z miastem. Najbardziej śpieszyło mi się jednak do świątyni. Ale na drodze stanął mi Kot. Piękny i czarny Kot z Canterbury. Ni z tego, ni z owego powitał mnie przy wejściu na dziedziniec, łasząc się do moich nóg. A musicie wiedzieć, że ja z kolei przyciągam koty jak magnes. I wzajemnie ;) W każdym razem byliśmy oboje bardzo zadowoleni. Ja z Kota, Kot ze mnie. Ale wiecie, jakie Koty są – zawłaszczają całym człowiekiem i robią to z wdziękiem. Oczywiście tylko wtedy, kiedy one mają na to ochotę. Kotu z Canterbury widocznie przypadłam do gustu, bowiem nie odstępował mnie ani na moment. Ja w lewo, Kot też w lewo, ja w prawo, Kot w prawo. Zatrzymuję się, Kot również. Stawiam aparat na ziemi, Kot łapką dobiera się do aparatu. Przyklękam, Kot wpycha mi się pod łokieć. Obciera się o spodnie, łasi się i oka ze mnie nie spuszcza. A ja mam dylemat: podziwiać i fotografować katedrę czy fotografować, podziwiać i głaskać kota? Multitasking okazał się dobrym rozwiązaniem ;)
Spędziliśmy tak ze sobą jakiś czas, ale ja przecież chciałam wejść do katedry! Skierowałam się więc ku wejściu. Razem z Kotem, który nonszalancko podprowadził mnie pod drzwi i grzecznie zaczekał, aż przeczytam informację, że z powodu przygotowań do wieczornego koncertu, świątynia jest już zamknięta dla zwiedzających…. Hm – westchnęłam, zaś Kot miauknął jakby od niechcenia, może chcąc mi dać do zrozumienia, że nic z moich planów nie wyjdzie? Zostały mi więc krużganki. Obeszliśmy razem kościół, Kot połasił się trochę jeszcze do mnie, po czym ziewnął, zamrugał oczami i poszedł. Patrzyłam, jak się oddala. Po kilku krokach przystanął, odwrócił łebek jeszcze i… poszedł sobie swoimi ścieżkami. Głośne miauknięcie odebrałam jako znak pożegnania. Teraz mogłam się koncentrować tylko na architekturze :) Krużganki? Krużganki były wspaniałe, więc jaka wspaniała musi być świątynia. Zapraszam na kilka impresji gotyckich z Kotem na pierwszym planie.
Za drugim razem dojechałam do Canterbury za późno. Znowu świątynia była zamknięta. Do trzech razy sztuka…
Tym oto sposobem zmotywowałaś mnie bym w końcu tutejszą katedrę odwiedziła, sfociła, i na blogu podzieliła się tym fenomenem sztuki.
Zwłaszcza te szare impresje budowli gotyckiej i światłocienie… magia.
Mig, :) polecam się na przyszłość :)
Pozdrawiam,
O.
krużganki piękne, że aż palmowe.
ale ten angielski, czy brytyjski gotyk jest tak doskonały, aż wygląda trochę sztucznie.
jakby go zbudowali w XIX wieku :-)
wolę jakoś francuski, a najbardziej północnoeuropejsko-ceglany. jak w Niderlandziech, Niemczech, Prusach. no i w Polsce…
ale za to koczur wspaniale wpisuje się w Twoje Canterbury Tales.
notabene w Warszawie mamy kościół, po którym jeden kot swobodnie biega.
a dziś byłem w fabryce, po której lata kotów kilka! :-)
Podzielam się opinią z Er’em – superfajne toto, ale aż nierealne. Gotyk też lubię bardzo, ale tak naprawdę jak się trafia prawdziwy roman-tyk, co jest niestety wybitną rzadkością, to jeszcze bardziej lubię.
IamI, rację masz. Romański też, ciut więcej jednak gotyk:)
O.
Er, ja każdy gotyk uwielbiam. Zachwycam się wszystkimi budowlami. Te krużganki inne od tych mi znanych, więc spędziłam tam trochę więcej czasu :)
O tak, moje Canterbury Tales A.D.2014 za główną postać mają Canterbury Cat :)
A co to za kościół? Kot należy do kościelnego inwentarza, czy tak po prostu?
No proszę, fabryka kotami stoi :)
O.
kot należy do proboszcza, i zalicza się do inwentarza wraz z osłem, tyle że osioł stoi w zagródce na zewnątrz.
kościół jest na Bielanach (tych warszawskich, jakby co).
Super! To może kiedyś i mnie się uda zobaczyć tego kota:)
O.
Też bardzo lubię gotyk, ale najbardziej Flamboyant :) Szkoda, że w Polsce nie ma takich majstersztyków.
Miłe miałaś spotkanie :) Uwielkbiam czarnowłose kociaki :) Może to Rademenes?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Siedem_%C5%BCycze%C5%84
Fotoart, Flamboyant mało u mnie, ale piękny jest, to fakt.
Co do kota, to może masz rację? Kto wie…
O.
Życzę Ci, abyś następnym razem mogła wejść do wnętrza katedry i żebyś znowu spotkała tego niezwykłego kota :)
Gotyk na ziemiach niemieckich i polskich był bardziej surowy niż angielski i francuski. Jednym z najbogatszych przykładów jest katedra w Kolonii. Mój mąż widział ją na żywo kilkanaście lat temu i zachwyca się do dzisiaj :)
Fotoart, dziękuję :)
Co do gotyku, to wiem, wiem. Od dawna się nim zajmuję. Wiele fantastycznych budowli widziałam: kliknij pod tag https://www.obiezyswiatka.eu/tag/gotyk/ –
A co do Kolonii to mieszkam niedaleko, więc widzę ją dość często. Tu wpis o katedrze https://www.obiezyswiatka.eu/katedra-w-kolonii/
Ale jeśli chodzi o czas powstania, to ten gotyk ma jedno ale ;)
O.
„W Polsce nie ma”, ale jest w Wilnie. Nie wiem, czy to w Polsce, czy nie w Polsce…
Druga Minogo, no to na Litwie :)
O.
Krużganki są zachwycające!
Jesteś pewna, że kot był kot, a nie…?
;)
Ikroopko, myślisz, że to nie kot? Coś jak Behemot z „M i M” może? ;)
O.
Kruzganki piekne, zdobienia bardzo ciekawe, a gdzie kot?
Moniko, kot jest, na przedostatnim zdjęciu :)
O.
nie znam w ogole tamtych stron, moze kiedys bedzie okazja :)
Artdeco, warte zobaczenia, naprawdę.
O.
Te krużganki, to jak najpiekniejsza koronka! Przepiekne!
A kot pewnie pokrewną duszę w Tobie poczuł! :-)))
Fusillko, pewnie tak, ale i ja byłam nim zafascynowana :)
O.
spacerując po tych gotyckich krużgankach człowiek staje się taki uduchowiony
gdzieś uchodzi z niego „zjadacz chleba”
czyli cel jaki miała nasza obieżyświatka… publikując te zdjęcia piękne osiągnięty
Grzegorzu, pięknie napisane :) Czujcie się więc uduchowieni, wirtualnie :)
O.
Świetne zdjęcia.
Spotkałam go! Autentycznie! Przyszedł sie przywitać i poszedł, bo pies był z nami
Dee, on jest fantastyczny! Za każdym razem go spotykam.
O.
Miałem szczęście mieszkać naprzeciwko katedry przez kilka lat. I teraz, wiele lat po wyprowadzce… mogę stwierdzić z cala pewnością – Jest niesamowita. Nie ma w niej nic sztucznego, jak ktoś był uprzejmy napisać. Rozumiem myśl (że jest hiperdoskonała), ale kiedy chodzi się tam codziennie, Widzi otwierając okno, mija w drodze na uczelnie i wieczorem w drodze do pubu, jej doskonałość staje się oczywista. Mijalem ja tyle razy, i tyle razy odwiedzałem, ze w końcu przestała zadziwiać i stała się tak zwyczajna jak bar z English breakfast vis a vis. czy pokrzywiony domek. Fantastyczny King’s College, przylegający do katedry, równie niesamowity. Knajpki czy puby, tak stare jak katedra… jedno z najbardziej niezwykłych miejsc do pomieszkania w UK. Obieżyświatko, zupełnie przypadkiem wpadłem tu, dziękuje za przypomnienie fantastycznego czasu. Pozdrawiam.
Pomidorczyku, jak pięknie napisałeś. Tak, ja jak najbardziej rozumiem tę zależność, takie „udomowienie” tej wspaniałej katedry. Miałam podobnie z innymi budowlami. To pewien rodzaj zażyłości, który zrozumie tylko ten, kto tego doświadczył.
Ja byłam tylko gościem, Ty miałeś ją na co dzień – świetnie.
Cieszę się, że dzięki mojemu wpisowi wróciły miłe wspomnienia!
Pozdrawiam serdecznie,
O.