Kannesteinen, Vestkapp i cisza

Napisane: 31.08.2009
Siła wody i czasu…… Kannensteinen.

Jak mi brakuje tej ciszy..
Ciężko. Naprawdę. Byłam zawsze wielbicielem ciszy, potrzeba mi jej do życia. I coraz trudniej jest mi się przyzywyczaić do tych przytłumionych odgłosów w tle. Odgłosów dużego miasta. Za dużego.
Jak można żyć w huku? Nawet w tym przytłumionym?
*****

Komentarze:

chiara76
31.08.2009 21:47
a ja odwrotnie od Pana W;) chciałabym mieć nagrany wrzask cykad z Grecji, tych, które niemal mnie ogłuszają, ale które przynoszą pełne szczęścia wspomnienia…zdjęcia piękne. Dziękuję za email. Pozdrawiam;)
gusiook
01.09.2009 13:27
Niesamowite skałki… Rozumiem czemu tęsknisz za tamtymi miejscami… Mnie cisza ukaja, do tego dobrze komponuje się zapach wiatru i wody – jeziora, morza… Dusza odpoczywa… Dobrego tygodnia!
najlepszy-katolik
01.09.2009 14:00
Czy wiesz po co żyjesz? Czy wiesz w jakich czasach żyjemy? Mt 7:21 „Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie.” Pozdrawiam. Tadeusz katolik Warto poświęcić trochę czasu dla wieczności.
obiezy_swiatka
01.09.2009 14:55
Chiaro, o tak, taki wrzask to ja bym też chciała :), Pan W. również :) Ale nie ten tutejszy – miejski. Fajnie, że Ci się podobają zdjęcia :) Ciepło pozdrawiam! O.
obiezy_swiatka
01.09.2009 14:58
Gusiook, właśnie, ta dusza. Tam sobie poodpoczywała, teraz musi cierpieć :) Ale są wspomnienia! :) Uściski, O.
obiezy_swiatka
01.09.2009 15:02
No, to teraz przyszła kolej na mój blog. „Vanitas vanitatum et omnis vanitas…” O.
hangai
01.09.2009 16:34
rozumiem Cię doskonale…z marnością także;) PS. …et omnia vanitas…” – ale mogę się mylić z pozdrowieniami
obiezy_swiatka
01.09.2009 19:44
Hangai, tak, tak, masz rację to ma być omnia :), omnis to znaczy każdy. Dziękuję, że mi zwróciłeś uwagę i fajnie, że mnie rozumiesz :) W obu względach. Dobrego wieczoru! O.
kot_w_butach84
02.09.2009 08:49
Skałka super:-) U nas na zajęciach podawana bardzo mądre terminu i teorie w jaki sposób takie skałki powstają hehe. Ten gość z cytatami to ostatnio krąży po blogach bo widziałam. Ludziom to się nudzi!!! Ostatnio z K. się zastanawialiśmy nad tym jak by to było mieszkać koło strumyczka (pomijając zagrożenie powodziowe, budowanie się na terenach zalewowych – kłania mi się geologia inżynierska hehe) bo szumiało przecudnie. I potem doszliśmy do wniosku że potem by nas drażnił ten dźwięk (bardzo intensywny był bo jakieś małe wodospadziki tam były) i że traktowalibyśmy go jako hałas. A w ciszy odpoczywam :-) Tak a’propos od 7 rano gra dziś „moja” wiolonczelistka sąsiadka…. Pozdrawiam!!!! :-))
spacer_biedronki
02.09.2009 08:54
a wiesz,że mi te widoki zaparły dech! Piękne zdjęcia. A cisza…no cóż.. jak ktoś powiedział..:”największe cuda powstają w ciszy” . Pozdrowienia.
obiezy_swiatka
02.09.2009 17:06
Kocie, ja jestem samouk i jak tylko mogę, to się próbuję dowiedzieć, z czego powstają oglądane przeze mnie dziwi natury. Ot, jak laik. Strumyk czy wodospad jako hałas – chyba kwestia nastawienia. Całkiem blisko nad wodą mieszkać bym nie chciała, ale mi chodzi o wilgoć. A z wiolonczelistką to masz „wesoło”, nie można ustalić z nią jakichś godzin, kiedy ćwiczy? Dobrego popołudnia! :) O.
obiezy_swiatka
02.09.2009 17:07
Spacerku, cieszę się, że chociaż trochę udało mi się przekazać tamte widoki. Cisza taka, mnie potrzebna do życia! Serdecznie pozdrawiam! :) O.
ekolozkaa
02.09.2009 21:50
Kiedyś na wykładach podawano wyniki badań przeprowadzonych na ludziach mieszkających od co najmniej 10 lat w dużych miastach. 80% z nich uważało ciszę w lesie za niepokojącą, wręcz złowrogą. Ja z utęsknieniem wspominam czasy, kiedy robiłam w głębokich górach w rezerwacie badania przez tydzień w zupełniej ciszy, przerwanej tylko śpiewem ptaków. Długo się potem przestawiałam na odgłosy miasta.
kot_w_butach84
02.09.2009 22:22
Z wiolonczelistką nie ma szans. Nie do przegadania. Potrafi o 7 rano w niedziele zacząć koncert:/ Bywało że w nocy gra ale wtedy w kaloryfery walę i przestaje. Uroki mieszkania w bloku ;-) Z drugiej strony myślę że lepsza wiolonczela niż np skrzypce albo jakaś trąbka? :-) Co do tego wodospadziku i domku nad nim to my staliśmy dalej niż ten dom i było mocno słychać. Więc nie wiem jak w domu, myślę że oglądanie choćby TV może być problematyczne. To nie było przyjemne szemranie tylko huk. Ściskam i dobrej nocy!!
obiezy_swiatka
03.09.2009 16:11
Ekolożko, ten czas Twoich badań w głuszy na pewno musiał być dobry! Żadnych aut, żadnych krzyków, żadnych wyjących karetek… Mnie to tu dobijają ostatnio te syreny, ciągle, jakby jakaś katastrofa trwała i trwała… Serdecznie pozdrawiam! :) O.
obiezy_swiatka
03.09.2009 16:14
Kocie, nie bardzo rozumiem. Jak to nie do przegadania? Pani musi się dostosować nieco do reszty. Nie żyje na bezludnej wyspie. Nie moze byc tak, że jedna osoba uprzykrza życie innym i nic się z tym nie da zrobić. Porozmawiajcie z nią, zgłoscie problem do spółdzielni czy administratora bloku. A co do huku. Z każdym hukiem trudno wytrzymać. Czwartku bez hałasu życzę :) O.
kot_w_butach84
03.09.2009 17:03
Niestety zawsze może powiedzieć że ciszy nocnej nie ma. Myślę że jakbyśmy się uparli to byśmy ją zmusili do wytłumienia pokoju. Ale to sąsiad i nie chcemy wrogów. Dziś rano puszczała jakieś koncerty skrzypcowe z kasety (czy nie wiem czego). Sądzę że tyle tego już słyszałam że miałabym szanse w jakiś konkursach, tylko tytuły się nauczyć;-) A tak na serio to nie znoszę właśni przez nią muzyki poważnej ;/ Kiedyś lubiłam. Sądzę ze jak się wyprowadzę to będzie lepiej. Z drugiej strony lepiej mieć muzyka za sąsiada zamiast jakąś patologię, melinę czy coś. ściskam i równie miłego czwarteczku :-) Ciumki
obiezy_swiatka
03.09.2009 17:21
Kocie, ja lubię muzykę poważną, ale wszystko, co w nadmiarze może zaszkodzić. O.
chiara76
04.09.2009 12:23
kocie w butach, to jakiś koszmar…wiem dokładnie o czym mówisz, bo w okolicznym bloku mieszkalnym też mieszka jakaś „artystka”…ta z kolei jest chyba albo artystką operetki albo opery. Nie wiem, ale sukcesów chyba nie odnosi. Wciąż i wciąż piłuje te same rozgrzewki? nie wiem, jak to się nazywa, Ekolozkaa pewnie by mnie wsparła. Tak czy siak, jest koszmarnie. Ja jednak po prostu mogę zamknąć balkon i jej nie słyszeć (chociaż przebija się w tym wyciem również przez zamknięty balkon), ale co mają począć jej sąsiedzi? Wiesz, że nie zawsze od razu musi to być wojenna ścieżka? Ale warto jest zasugerować sąsiadom, że są uciążliwi. I tak, wierz mi, TRĄBA jest koszmarna. Ci nad nami katowali nas grą na trąbce , na szczęście chyba talent się zagubił, bo przestali . A muzyka poważna, to też nie moje klimaty, chociaż nie wiem, dlaczego, chyba po prostu. No zmykam, bo mnie Obiezy_swiatka pogoni za ględzenie;)
kot_w_butach84
04.09.2009 12:51
Chiaro! Opera to by było ponad moją cierpliwość. Tak ciągle te same kawałki męczy.. niestety. Choć kiedyś grała hymn Polski. To dopiero była katastrofa. Myślę że to nie zawsze musi być tak że ktoś gra koszmarnie, od czasu do czasu przychodzą do wiolonczeli skrzypce. I kurcze fajnie grają. Nawet nie muszę radia puszczać żeby ich zagłuszać. Spokojnie słucham. Czyli się DA ;-) Wiolonczeli talentu brak, ot co! Obu paniom życzę miłego dnia, przyjemnego pluskania wody i śpiewu kanarka :-)
ekolozkaa
04.09.2009 16:49
Ekolozkaa wspiera: nazywa się to po prostu rozśpiewka. A przy grze na instrumentach mówi się, że trzeba się rozegrać. Generalnie piłuje się skale, gamy, pasaże, tercje, kwarty, dominanty i wprawki techniczne. Nie jest to zbyt przyjemne w odbiorze dla sąsiadów, ale cóż… od tego trzeba zacząć. Potem można przystąpić do grania ambitniejszego repertuaru. Myślę, że jak ktoś jest studentem Akademii Muzycznej w miejscu swojego zamieszkania, to może po prostu ćwiczyć w murach Akademii. Od tego są ćwiczeniówki w końcu, wyciszone, otwarte nawet w niedzielę!! Tylko trzeba ruszyć się i pojechac z rana, żeby dostać klucz, zanim się tłum studentów zleci w tej samej sprawie ;)
ekolozkaa
04.09.2009 16:54
Ja swojego czasu jak jeszcze grałam częściej, ćwiczyłam w środku dnia i to rzadko ponad godzinę, a mimo to sąsiedzi z góry mieli „ale”, choć obój się specjalnie nie niesie, lepiej mnie było słychać w piwnicy niż u nich na pierwszym piętrze – mama sprawdzała. Natomiast jak ich syn urządzał imprezy całonocne co tydzień w środku tygodnia i jak nam zalali mieszkanie i w dodatku udawali, że to nie oni, to musiało być. Uważam, że po prostu mieszkanie w blokowisku ma takie swoje niefajne uroki. Ludzie nie powinni żyć w takich skupiskach, bo jeśli ściany są cienkie, to każdy każdemu w jakiś tam sposób przeszkadza: a to muzyką, którą słucha, a to telewizorem, a to przeciągającym się remontem. pozdrawiam!
obiezy_swiatka
05.09.2009 13:31
Dziewczyny, wiecie, co mi się najbardziej w tym wszystkim nie podoba – to, że ludzie nie mają względu na innych, że ich to nie obchodzi, że przeszkadzają. Ale jak im ktoś przeszkodzi to od razu wielki krzyk podnoszą. Chiara może zamknąć okno, ja też, jeśli mi sąsiedzi z naprzeciwka siedzący w ogrodach za głośno hałasują, ale są dzięki, gdzie zamknięcie okna nie pomoże, tak jak u Kota. Ekolożka dobrze mówi, pani powinna ćwiczyć w akademii albo przynajmniej w normalnych godzinach w ciągu dnia. Ja bym z nią porozmawiała, spokojnie, bez kłótni. Tak przecież nie można. Serdecznie Was Dziewczyny pozdrawiam i udanego weekendu! :) O.
jodo8
30.09.2009 00:48
Na mojej wsi, nareszcie rozkoszuję się wymarzoną ciszą! Gdy jednak odwiedza mnie, moja znerwicowana koleżanka, z Warszawy, to prosi mnie o zostawienie na noc włączonego dyskretnie radia, bo nie może w tej ciszy zasnąć. Pozdrawiam Joter
obiezy_swiatka
30.09.2009 16:18
Joter, ja taką ciszę lubię. Naprawdę. Fajnie Ci tam u siebie :) O.

0 comments on “Kannesteinen, Vestkapp i cisza

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *