I znowu 375 stopni w górę albo w dół

Napisane: 12.02.2012
Schody fascynują mnie od dawna.
Pierwszych kilka lat życia spędziłam w domu z bardzo krętymi i stromymi schodami. Nie wolno mi było samodzielnie się po nich poruszać, co mi jednak nie przeszkadzało przy każdej okazji korzystać z nieuwagi dorosłych i wspinać się wyżej i wyżej. Może to wtedy właśnie nabrałam przeświadczenia, że schody to coś wyjątkowego? Może.
Jako nastolatka wróciłam do tego samego domu, z nieco przebudowywanymi schodami, ale za to z dodatkowymi zewnętrznymi (frontowymi i ogrodowymi), na których często toczyły się najważniejsze rozmowy rodzinne… W jakiś magiczny sposób, przyciągani niewidzialną siłą przenosiliśmy nieświadomie spotkania rodzinne czy pogawędki właśnie tam. Ktoś wychodził na papierosa, ktoś inny do towarzystwa, a potem wszyscy znajdowali się nagle na stopniach, z talerzykami w ręku, z kubkami i niedojedzonymi sałatkami… Schody to była instytucja.

Nie jeżdżę windą, używam tylko schodów, wszystko jedno, ile pięter mnie czeka (pracuję na 13. piętrze;), więc porcję ruchu mam zapewnioną ;)). I to jest pewne: jeśli gdzieś są schody, to ja z pewnością się będę po nich wspinać.
Po tylu schodach się już nadreptałam i jeszcze mi mało!:) Dłuższe i krótsze, strome, kręte, drewniane, kamienne, zabytkowe i nowoczesne…
Najlepsze są te z jak największą ilością stopni, które trzeba pokonać naraz ;): tak jak w katedrze w Kolonii (ponad 500), czy w katedrze Ulm (ponad 700), czy wspinając się na Chiński Mur

Poniżej schody Montagne de Bueren w walońskim mieście Liege, które prowadzą ze starego miasta w górę, do cytadeli. 375 stopni między kamieniczkami…
Wybudowane w latach 1875-1880 mają długość ponad 250 metrów i każdy ze stopni szeroki jest na 7 metrów. (Zdjęcia są przeniesione bezpośrednio z mojego starego bloga, stąd jeszcze stary adres)

schody Montagne de Bueren, Liege, Belgia

schody Montagne de Bueren, Liege, Belgia

Jednego, czego nie lubię, to zimne (bo nieogrzewane) wąskie klatki schodowe między parterem a piętrem, jakie budowano w domach jednorodzinnych w latach 80.XX w.

A Wy jaki macie do schodów stosunek?:)

*****
Komentarze:
inna_bajka
12.02.2012 19:12
Uwielbiam schody! Chodzę schodami, na schodach zawsze toczą się ciekawe rozmowy. Pamiętam krakowskie akademiki – na schodach działo się najwięcej, w kamienicach na północy – to schody często zwracały moją uwagę… schody zewnętrzne, do małych mieszkań, sklepików,… I piękne schody w Gdańsku, kamienne, mocne masywne… Dużo też – ulic – schodów jest na Południu Europy – równie piękne… O – a Schody Hiszpański – ile tam się dzieje w środku dnia w Rzymie ! Schody mają coś w sobie – wszystkich ciągnie do schodów !
obiezy_swiatka
12.02.2012 19:31
Inna_Bajko, właśnie, to coś w schodach przyciąga :) Lubię, i te malutkie kilkustopniowe i te wielke, szerokie. W starych kamienicach, z czerwoną poręczą i wytartymi, nierównymi stopniami… Wszystkie. A najbardziej drewniane, otwarte… Kiedyś może i ja będę takowe miała… O.
artdeco1
12.02.2012 20:07
ha, wlasnie wrocilam z silowni ze schodow, ktore gorliwie nienawidze; mieszkalam kiedys na 10 pietrze i jak mozna sie domyslec nie nawidzilam kazdej wspinaczki, a windy psuly sie niestety czesto; ale lubie fotografowac i ogladac zdjecia schodow :)
agpagp
12.02.2012 21:10
jako dziecko nienawidziłam Góry Czcibora na którą obowiązkowo co roku woził nas tata w drodze na wakacje u cioci mieszkającej niedaleko- każdy liczył schody i każdy co roku miał inny wynik :) Urocze schody zawsze zawsze mnie zachwycają i zapraszają do spaceru. Nie lubię takich trochę niewymiarowych … na półtora kroku. A najbardziej lubię schody ruchome ;D p.s. podziwiam za to 13 piętro !! jeszcze napisz że bez zadyszki :)
gania76
12.02.2012 21:36
Oj, dużo tych schodów ;) Ja schodów swego czasu nie lubiłam, bo mieszkaliśmy w mieszkaniu 3-poziomowym, wąskim i wysokim typu angielskiego. Ile ja się wtedy nabiegałam po tych schodach! – po dwóch latach miałam dość. Teraz też mam w domu schody, ale tylko z parteru na piętro, i tyle jeszcze mogę wytrzymać. Najbardziej chyba lubię schody w wersji „step”, czyli na aerobiku, ale niestety też powoli muszę zrezygnować z tej formy ruchu, bo kolana protestują :( I jeszcze tylko dodam, że najbardziej we znaki dały mi się schody w Paryżu do kościoła Sacre-Coeur, wspinałam się na nie w strasznym upale i umęczona do granic, a potem się okazało, że można sobie bezproblemowo wjechać kolejką :)
zen.ona
12.02.2012 21:47
Anoż O: lubię jedynie patrzeć na schody, bo niestety dla moich zreumatyzowanych nóg stają się na co dzień problemem. Schody są fotogeniczne, po schodach można wspiąć się na wyżyny, można zejść w ustronne miejsce, można zbiec na spotkanie, można podbiec po trzy stopnie, a nawet cztery;):) przyjemnie jest z nich schodzić lekko, zeskakując w stałym rytmie z nogi na nogę, zwłaszcza wtedy, kiedy duszy nic ciężkiego nie uciska i w głowie same stokrotki:)
akasza2
12.02.2012 22:35
Mnie zawsze podobały się kręte schody… :)
petitek79
13.02.2012 08:14
Jak mam możliwość skorzystania z widny to jak najbardziej z niej korzystam. No chyba że miałbym jechać max do 4 piętra to nie przesadzajmy. A moje ulubione schody to te co prowadzą w Górach Stołowych na Szczeliniec Wielki. Takie naturalne stopnie to po prostu uwielbiam!
obiezy_swiatka
13.02.2012 11:34
Artdeco, schody są bardzo fotogeniczne :) Zwłaszcza takie fantazyjne, kręte. Ja lubię schody, mam nadzieję, że jeszcze długo się po nich nachodzę :) O.
obiezy_swiatka
13.02.2012 11:37
Ganiu, och, to musiało być piękne mieszkanie! :) Ale rozumiem, że bieganie kilka razy dziennie może być udręką. Step też lubię, ale na kolana uważać trzeba. Co do wspinaczki w upale, to ja dyszałam jak nie wiem co przy wdrapywaniu się na Chiński Mur – gorąco i wilgotno… Nic dla mnie, ale weszłam :) O.
obiezy_swiatka
13.02.2012 11:40
Pestko, a bo coś z tym liczeniem jest :) Ja też mam zwykle inny wynik od Pana W. Przy tych walońskich schodach to liczyłam dwa razy, wchodząc i schodząc i tak wyszło mi 375, a nie 373 jak wszędzie podają :) Takie na półtora kroku nie są dobre do chodzenia ;) A tak, 13 :) – ale z zadyszką, zadyszką ;) jeśli się śpieszę. czasem jednak wchodzę baaaardzo powoli…, wtedy nie mam ;) Inna sprawa, że kiedyś brałam udział w maratonie schodowym i nawet dobre miejsce zajęłam wśród kobiet ;) O.
obiezy_swiatka
13.02.2012 11:41
Zen, o tak, kiedy lekko na duszy to można zbiegać po schodach, z wiatrem we włosach ;) Ale przy wchodzeniu można przemyśleć kilka spraw ;) O.
obiezy_swiatka
13.02.2012 11:42
Akaszo, kręte schody widziane z góry – to jest to :) O.
obiezy_swiatka
13.02.2012 11:43
Petitku, naturalne schody są jak najbardziej piękne :) Ja nie jeżdżę windami, chyba, że innego wyjścia nie ma. O.

0 comments on “I znowu 375 stopni w górę albo w dół

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *