Zadzwoń do mnie, kiedy będziesz w Manili

Napisane: 26.03.2009
Zadzwoń do mnie, kiedy będziesz w Manili – powiedział Tadeo, zeskoczył z półki, jak nazywałam wypustkę żelazną na dziobie statku wykorzystywaną (nie tylko przeze mnie) do siedzenia, otrzepał spodnie i spojrzał jeszcze raz na bezkresne morze.
– Zadzwonię. Jeśli będziesz w Manili…
Tadeo uśmiechnął się lekko. Pożegnał się i odszedł do swoich zajęć.
Słońce zachodziło powoli, morze było takie spokojne. Półka była jeszcze nagrzana upalnym dniem.
Patrzyłam, jak odchodzi. Chudy, niewielkiego wzrostu, o nieokreślonym wieku, podśpiewujący jakąś filipińską piosenkę. Lubiłam go. Był zawsze uśmiechnięty i wesoło zagadywał. Był złotą rączką. Nie było dla niego rzeczy niemożliwych. Kiedy zniknął na schodach, zostałam sama. I wtedy wróciła do mnie nasza rozmowa.
Po kolacji udałam się na dziób statku. Zanim zrobi się ciemno, chciałam jeszcze po prostu popatrzeć na ocean w ciszy. Wchodząc po schodkach, nie zauważyłam, że on tam jest. Kiedy go spostrzegłam, było już za późno, aby się bezszelestnie wycofać, zobaczył mnie i pomachał ręką.
– Przeszkadzam? – spytałam świadoma tego, że pewnie tak. Pewnie i on szukał tu ciszy i samotności po wyczerpującym dniu pracy na statku, który wprawdzie był duży, ale zawsze gdzieś się ktoś napatoczył. Tu, na dziobie, raczej rzadko było tłumnie.
– Nie. Tak sobie tylko rozmyślałem. O domu.
Obydwoje byliśmy daleko od domu. I nie wiadomo kiedy, zaczął mi opowiadać o dzieciach, o tym, co żona gotuje na obiad, o siostrze, która codziennie wpada do nich na chwilę. Opowiadał bardzo malowniczo. Słowami, jak wprawnymi ruchami pędzla, kreślił przed moimi oczami małą wioskę z wiecznie zakurzoną drogą, której stan pozostawiał wiele do życzenia; małe ubogi domki, niewielkie poletka, dzieci bosonogie biegające po ulicy z roześmianymi buziami. I na chwilę mogłam się przenieść tam, odbyć podróż w przestrzeni i znaleźć się kilkanaście tysięcy kilometrów dalej.
– I wiesz, jak już będę na emeryturze, to założę fabryczkę przecieru pomidorowego. Do tego trzeba mieć kapitał, ale ja odkładam już na to. To jest takie moje małe marzenie. Ta fabryczka u nas w wiosce….
Spojrzał na mnie – Rozumiesz?
Kiwnęłam głową. Nie całkiem przekonywująco. On, stary wilk morski, prowadzący osiadły tryb życia?
– I o tej fabryczce codziennie sobie myślę. Urządzam małe biuro, podwórko, sadzę pomidory… W głowie mam już wszystko ułożone, przemyślane. Muszę tylko jeszcze zebrać kapitał. To potrwa jeszcze…
Życzyłam mu z całego serca tej fabryczki. Mówił o niej z przejęciem, zaangażowany całym sobą. Tak mocno wierzył w to marzenie.
– Zadzwoń do mnie, kiedy będziesz w Manili – powiedział nagle. U nas w wiosce tylko jeden dom ma telefon, ale to nic. Powiesz do słuchawki „Tadeo” i to wystarczy, jeden jest tam tylko taki – ja. Poczekasz chwilkę i oni mnie zawołają. A potem odbiorę cię z Manili, będziesz musiała tylko uzbroić się w cierpliwość, dzień, może dwa. Zależy od tego, jakie będą drogi. Ale ja przyjadę i pokażę ci moją fabryczkę…. Może wtedy już tam będzie…
Życzyłam mu tej fabryczki. Naprawdę. I chociaż wiedziałam, że do Manili wybieram się za kilka miesięcy i ta fabryczka wydawała się taka nierealna, on przecież ciągle był na morzu i do emerytury miał jeszcze czas, to mocno chciałam w tę fabryczkę wierzyć.
– Jeden jest tylko Tadeo u was? – spytałam.
– Jeden. Moja mama modliła się do św. Judy Tadeusza, żebym się zdrowy urodził i widzisz – tu klepnął się po udach – cały i zdrowy! – Zadzwoń do mnie, kiedy będziesz w Manili…

Często myślę sobie o fabryczce przecieru pomidorowego i o Tadeo, wołanego zwykle do spraw trudnych i beznadziejnych…
Rozmawiając z nim wtedy, nie wiedziałam, że za kilka tygodni różne względy i decyzje spowodują, że do Manili nie pojadę. Plany, jak domki z kart, niszczy nawet lekki podmuch wiatru. Ale każdy z nas ma swoją fabryczkę przecieru pomidorowego…
I może przyjdzie czas, że w Manili wykręcę numer telefonu i wkrótce po tym zobaczę jego fabryczkę przecieru pomidorowego…

*****

Komentarze:
dr_ewa999
26.03.2009 21:58
zycie potrafi płatać figle :) moze sama będziesz miec fabryczke przecieru pomidorowego :)
chiara76
26.03.2009 22:44
fajna opowieść…i to prawda, że każdy z nas ma tę swoją fabryczkę… Pamiętasz Forresta Gumpa i jego kolegę z wojska, który chciał założyć hodowlę, tylko czego małży? ostryg? coś mi się po głowie telepie…
obiezy_swiatka
27.03.2009 10:23
Dr_Ewo, i dlatego jest to życie takie interesujące ;) A o „fabryczce” (cokolwiek by się pod tą nazwą kryło) marzy pewnie każdy z nas :) Dobrego dnia! O.
obiezy_swiatka
27.03.2009 10:25
Chiaro, dziękuję :) Trzeba mocno wierzyć w te fabryczki! Mi się wydaje, że to były krewetki, ale pewna nie jestem ;) Pozdrawiam cieplutko! O.
chiara76
27.03.2009 15:07
mnie się też dzisiaj przypomniało, że to były krewetki właśnie;)
obiezy_swiatka
27.03.2009 15:09
Chiaro ;). W każdym razie owoce morza :) O.
kocurkowata
27.03.2009 17:50
Klimatyczny tekścik, oj klimatyczny. Obiezyswiatko – pozdrówka serdecznie:) K.
obiezy_swiatka
27.03.2009 18:30
Kocurkowata, :) :) I udanego weekendu!:) O.
ja-zolza
27.03.2009 19:11
Obieżyświatko, w końcu będziesz w Manili :) i oby Tadeo miał swoją fabryczkę… a każdy z nas własną :) a jeśli nie, dobrze jest mieć o czym marzyć, prawda? :))
obiezy_swiatka
27.03.2009 19:28
Zołziku, może kiedyś będę ;) Ale marzyć należy i to jak najwięcej! Uściski, O.
utopijne
27.03.2009 23:00
Z całego serca życzę mu zrealizowania marzenia, bo marzenia trzeba spełniać.
obiezy_swiatka
28.03.2009 14:13
Utopijne, masz rację!:) Dobrej soboty! O.
gusiook
28.03.2009 21:41
Marzenia nadają treści naszemu życiu… Czasem wydaje mi się,ze bez nich byłoby szaro. Są ratunkiem w beznadziei. Mi się marzy ogródek warzywny, choć mieszkam w bloku, chodzi mi po głowie przeróbka na ten cel balkonu. Zaczęłam od własnych ziół, pięknie kiełkują w doniczkach:)) Miłego weekendu:))
obiezy_swiatka
29.03.2009 14:13
Gusiook, wszystko trzeba po prostu małymi kroczkami osiągać. Tak jak Ty zaczęłaś od ziół. Ładnego ogrodu Ci życzę! :) O.
Gość: maran, pd9e1bc57.dip.t-dialin.net
29.03.2009 23:26
hm…..ja tez mam taka swoja fabryczke. te fabryczki sa nam potrzebne, azeby poprzez zatopienie sie w marzeniach mozna bylo nabrac oddechu i sily do dalszych trudow zycia:)) POZDRAWIAM CIE SERDECZNIE:))
obiezy_swiatka
30.03.2009 12:03
Maranko i ja tak myślę. Ja bardzo lubię swoje marzenia :) Dobrego tygodnia dla Ciebie! :) O.
jodo8
17.04.2009 22:43
Pięknie opisałaś klimat tych marzeń, Wiesz rozmarzyłam się o Manilii..o Tadeo… Pisz,pisz…jeszcze!. Joter
obiezy_swiatka
19.04.2009 18:52
Jodo, spełnienia marzeń dla Ciebie :) O.
konfli-ktowa
18.10.2010 08:58
Już mi ten Tadeo bliski :))) Bo ja też mam plany na emeryturę. Marzy mi się własna cukiernia.
obiezy_swiatka
18.10.2010 16:21
Konfliktowa, cieszę się, że zajrzałaś do Tadeo :) Mówisz: cukiernia? Widziałam pyszności u Ciebie na blogu, więc jak najbardziej Ci tego życzę :)! Ja lubię piec, u nas w rodzinie to co drugie pokolenie się tak udało. Trafiło na Babcie i wnuczkę :0 Zwykle jakichś artystycznych wyczynów nie czaruję, ale w maju mi się udało ;) Jak masz ochotę, to kliknij proszę tutaj. Piekłam na prezent dla wielkiego łasucha :) Uściski! O.

0 comments on “Zadzwoń do mnie, kiedy będziesz w Manili

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *