Słodkości z Tangermünde

Napisane: 25.04.2010
Cieszy mnie zawsze, kiedy miejsca, które odwiedzam, pozostają nie tylko w mojej pamięci jako obrazy, zapachy czy dźwięki, ale i smaki. Jeszcze lepiej, kiedy te smaki przypadają mi do gustu ;)
I tak oto jadąc do Szwecji cieszę się na chlebek Kaka, w Argentynie zajadałam się tonami dulce de leche, W Brazyli – empanadas, we Francji oczywiście bagietki i sery, Czechy – knedliczki i pyszne batoniki z firmy Orion ;), w Krajach Nadbałtyckich zajadam się zawsze Karums, czyli przepysznymi snackami twarogowymi o karmelowym, waniliowym, kokosowym smaku, Tallin – to prażone gorące migdały, Zakopane – oscypki, Kraków – obwarzanki, krówki i kanoldy… i mogłabym tak wymieniać nieskończenie.
Na próbowaniu się nie kończy i tak w mojej torebce mam do dzisiaj wyczyszczony papierek po Karums. I nie potrafię go wyrzucić.
Ostatnio, będąc w Tangermünde, odkryłam również coś dobrego. Malutkie czekoladowe batoniki o nazwie Tangermünder Nährstange… Pyszne. Papierki schowałam ku pamięci :)
Tak więc to piękne saksońskie miasteczko będzie mi się kojarzyć nie tylko ze świetnie zachowanym starym miastem i gotyckimi budowlami, ale i z tym maleńkim czekoladowym przysmakiem ;)
A że wrażeń smakowych raczej pokazać nie mogę, to chociaż kilka wrażeń wzrokowych :)

Tangermünde to stare hanzeatyckie miasteczko. Pierwsz wzmianki o nim pojawiły się już w XI w. Położone jest nad Łabą i u ujścia krótkiej rzeki Tanger – stąd nazwa.
Miasteczko jest bardzo spokojne. Może nawet lekko uśpione, przy czym to wrażenie może mylić. Ja je poznałam w weekend, a nie w ciągu tygodnia. Są jednak miasta, których estetyki oparte są na hałasie i dynamice, są i takie, gdzie główną zasadą jest cisza, spokój. Tangermünde moim zdaniem należy do tych ostatnich. Na jednej z uliczek odkryłam świetną rustykalną kawiarnię o nazwie Lesecafe, czyli kawiarnia, gdzie się czyta. Wysokie drewniane stoły i krzesła, które noszą ślady przeszłości. Proste okna bez kiczu. Atmosfera bardzo natuaralna. I znowu powracam myślą do krakowskiego Kazimierza i jego kawiarni, zwłaszcza na ulicę św. Józefa 9, gdzie mieści się kawiarnia Eszeweria. Czy Ktoś z Was ją odwiedza? Mnie można było tak dość często kiedyś spotkać.
Na Stare Miasto prowadzi główna brama tzw. Neustädter Tor. Okrągła wieża jest około 150 lat starsza od prostokątnej. Brama ta należy do jednych z najładniejszych takich budowli w Niemczech. Więcej na zdjęciach:

[nggallery id=67]

Tangermünde mnie oczarowało i na pewno tu kiedyś wrócę.

Komentarze:
gania76
25.04.2010 10:27
Ten trabant – boski!!!
obiezy_swiatka
25.04.2010 10:47
Ganiu, one tam jeszcze jeżdżą ;) Słonecznej niedzieli! O.
kasiar74
25.04.2010 11:26
Bardzo urokliwe miejsce. Pozdrawiam.
Gość: capucine, areims-256-1-107-246.w90-58.abo.wanadoo.fr
25.04.2010 12:38
Ty Lasuchu :-)) Co to za kanoldy? Ja tez przepadam za dulce, knedlikami, krowkami, migdalami, oscypkami, slowem, jestem straszny smakosz i moge sie dac pociac za cos co uwielbiam. Czy znasz francuskie macarons? Bo tu u nas maja orgie smakow, moj ulubiony to karmelowy ze slonego masla;-)) Cos dla Ciebie?:-))
Gość: capucine, areims-256-1-107-246.w90-58.abo.wanadoo.fr
25.04.2010 12:55
Co to jest Piaskowy Dziadek? Brzmi tajemniczo…
obiezy_swiatka
25.04.2010 17:04
Kasiu :), tak, mnie się bardzo spodobało. Dobrej niedzieli! O.
obiezy_swiatka
25.04.2010 17:19
Droga Capucine, słone masło i karmel to jest to coś O. lubi najbardziej ;) Makaroniki jadłam, u nas jednak nie do dostania. Kanoldy to po prostu mleczne cukierki, karmelki. Pycha. Właśnie niedawno kupiłam w Aldi też takie, tyle, że z kakao w środku – mniam. Szkoda tylko, że więcej nie wzięłam i teraz muszę czekać, aż się kiedyś pojawią. Jeny, ja dulce de leche uwielbiam. Jadłam kilogramami. W Argentynie ciągle na śniadanie, a potem zakupy zaczynałam zwykle od półki z tonami dulche de leche. Mnie ktoś kiedyś próbował przekonać, że polska masa krówkowa w puszcze to to samo…. Otóż nie, pachnie chemią i jest za gęsta. I nie można jej jeść łyżką albo maczać bagietki ;) Czasem jak jestem w Kolonii to zaglądam do argentyńskiego sklepu i kupuję słoiczek, ale taki drogi, że coś. ale pyszny :) Nie znasz Piaskowego Dziadka? To była enerdowska dobranocka, tu jest dziadek :) Uściski i dobrego wieczoru (myśmy własnie wrócili z wycieczki) O.
Gość: capucine, areims-256-1-107-246.w90-58.abo.wanadoo.fr
25.04.2010 17:40
Dziadka chyba nie znam a warty byl znajomosci?;-) No to juz wiem co bedzie oprocz serow, masla i innych lakoci:-))My dzis leniuchujemy, ja zaraz prasowanie i zupa:-) Buziaki
obiezy_swiatka
25.04.2010 19:23
Capucine, :) Mnie się dziadek podobał ;) Buziak O.
chiara76
25.04.2010 21:03
pierwsze zdjęcia , to jak z klocków lego zbudowana baszta;) ja też lubię smakowitości…w Grecji uwielbiam ich „gołąbki” ze szpinakiem i oczywiście słodycze (jestem bowiem wielkim łasuchem). Wrzuciłam dzisiaj kartkę, mam nadzieję, że wulkan już nie przeszkodzi w dotarciu wysyłki;)
kocurkowata
25.04.2010 22:40
Znam i ja kanoldy, ale z zamierzchłej przeszłości, w papierowej „tytce” się je nabywało. Twarde były. Z 'tamtych czasów” pamietam najbardziej jednak skórkę od świeżego chleba;) Obiezyswiatko, czy Ty czasem leniuchujesz??? Uściski. K.
agpagp
26.04.2010 09:05
Ja też zastanawiałam się co to takiego kanoldy :) a to karmelki takie :) dla mnie Praga pachnie i smakuje jeszcze trdelnikami chociaż to słowacki wypust. szkoda że zjadłaś batoniki przed zrobieniem zdjęcia ;) ciekawa jestem czy przypominają coś co można kupić w Polsce :)
obiezy_swiatka
26.04.2010 09:29
Chiaro, :) Takie smaki to zostają w pamięci, prawda? Czekam w takim razie na pocztę :) Dobrego tygodnia! O.
obiezy_swiatka
26.04.2010 09:30
Kocurkowata ;), skórka od chleba – mniam, mniam ;) A pewnie, że leniuchuję :) Uściski! O.
obiezy_swiatka
26.04.2010 09:36
Agpagp, trdeniki znam, ostatnio jadłam je w ubiegłym roku we Francji… tam był sprzedawany na rynku jako przysmak węgierski ;) Co do batoników to tak, one przypominają coś, co można było w Polsce kupić. Piszę było, bo od jakiś 20 lat tego nie jadłam i nie wiem nawet, czy jest produkowane. Konsystencja nadzienia jest taka jak w czekoladkach Michałkach, tyle, że w tym batoniki z Tangermuende nie ma orzechów, za to duża ilość mleka w proszku. Dlatego to nadzienie jest białe. Pamiętam, że podobne czekoladki, tylko mniejsze, jadłam w latach osiemdziesiątych. Ja znam ten smak. Nie wiem jednak, jak one się u nas w Polsce nazywały. Mi się wydaje, że to był taki nasz rodzimy socjalistyczny wyrób czekoladowy albo czekoladopodobny. Ale mi smakował ;) Serdeczności! O.
Gość: czara, 47.122.71-86.rev.gaoland.net
26.04.2010 11:04
Obieżyświatko, nigdy nie jadłam kanoldów! Za to również uwielbiam czeskie batoniki Oriona, mniam! Miasteczko wygląda uroczo na zdjęciach, a jak tylko będę w Eszewerii, to już nie będę mogła nie pomyśleć o Tobie :) Pozdrawiam serdecznie!
obiezy_swiatka
26.04.2010 14:46
Czaro, może te kanoldy jadłaś, tylko nie wiedziałaś, że to one? Zwykłe karmelowe karmelki ;) Orion pyszny, mnie zajoma Czeszka podrzuca za każdym razem, jak jej rodzina wyśle paczuszki ;) Pozdrów przy okazji ode mnie Eszewerię ;) Tak przypuszczałam, że Ty też tam bywasz :) Słonecznie pozdrawiam! O.

0 comments on “Słodkości z Tangermünde

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *