Mo i rana

Mo i Rana

Nazwa tego norweskiego miasteczka, położnego tylko kilka kilometrów na południe od północnego Koła Podbiegunowego, zapadła mi dawno temu na dobre w pamięci. Przypuszczam, że przy podróżowaniu palcem po mapie tudzież po globusie – nie pamiętam dokładnie, ale to nie ma teraz znaczenia. Wtedy, nie znając języka norweskiego, uważałam tę nazwę za nieco śmieszną ;), i może właśnie dlatego obiecałam sobie, że kiedyś zawitam do tej miejscowości.
Trochę to trwało, zanim się tam pojawiłam. Szkoda, że tak długo, bo miasteczko przypadło mi do gustu.
Mo i Rana leży prawie na Kole Podbiegunowym nad malowniczym fiordem Ran. Mnie najbardziej spodobało się dobrze zachowane Stare Miasto – Moholmen z kolorowymi domkami, łódkami w ogródkach i widokiem na fiord.
Niedaleko brzegu, w morzu, stoi rzeźba, ogromnych rozmiarów, przedstawiająca człowieka zanurzonego w wodzie – Havmannen. Stopień zanurzenia zależy od przypływu i odpływu. Jej autorem jest angielski artysta Antony Gormley, znany z wykonywania ogromnych instalacji artystycznych (to ten pan m.in. od rzeźby Quantum Cloud – widział ją ktoś z Was na żywo?:) i od Anioła Północy).
Jak widzicie na zdjęciu, Havmannen ma towarzystwo w postaci kormorana. Spędziłam tam sporo czasu, ale kormoran nie dał za wygraną, najwyraźniej mu tam wygodnie ;) Tak więc tylko takie zdjęcia zostały mi na pamiątkę.
A tak mimochodem, to tu, w mieście Mo i Rana krzyżują się dwie ważne trasy skandynawskie: E6 o długości ponad 3000 kilometrów, prowadząca ze szwedzkiego Trelleborgu przez całą Norwegię aż po granicę norwesko-rosyjską do Kirkenes (o moich tarapatach w Kirkenes będzie innym razem ;) i E12, która właściwie tu się zaczyna i przebiega przez Norwegię, Szwecję aż do Helsinek, stanowiąc skandynawskie połączenie zachód-wschód.

23 comments on “Mo i Rana

  1. sztuka, jak sztuka. ob… ojętnie.
    natomiast bardzo podobają mi się kolorowe drewniane ściany i trawa na dachach.
    no i ostatnie zdjęcie w szczególności :-)

    ale co to w końcu znaczy Mo I Rana?

    • Obiezyswiatka

      Er, takie dachy to mi się marzą. Tam są bardzo popularne. Wszystko jedno, czy to dom, czy tylko zadaszenie nad przystankiem.
      Mo i Rana znaczy miejscowość Mo w (gminie, okręgu) Rana.
      O.

      • trawę na dachach starali się rozpropagować w Polsce nasi ekolodzy, ale chyba im nie wyszło, jakoś nigdzie nie widziałem.

        no tak, to „i” pamiętam, uczyłem się kiedyś norweskiego, ale krótko i tak dawno, że chyba jeszcze w XIX wieku.

        • Ja w Polsce też nie widziałam, ale słyszałam o takich planach.
          Norweskiego liznęłam tylko przy okazji nauki szwedzkiego. Pisany zrozumiem, ale za to nic a nic z tego, co mieszkańcy krainy tysiąca fiordów mówią :)
          O.

  2. Podziwiam ten spokój w okolicy – 6 zdjęcie zwłaszcza. Ale niestety jakem człowiek miastowy, mam wrażliwość spaczoną w kierunku krajobrazów zurbranizowanych.

    • IamI, przestrzeń miejską bardzo cenię, zawsze można znaleźć coś dla siebie.
      Ale taka natura też mi jest potrzebna, chyba nawet bardziej niż myślę.
      O.

  3. Te domki są cudowne.

  4. z kosiarką na dach wyskoczyć ;D żeby nie te kolorowe domki, to byłoby znacznie smutniej i nie tylko na zdjęciach, pozdrawiam :)

    • Gwiezdna, przy takiej pogodzie jak wtedy była, te kolory ożywiają przestrzeń. W słońcu wyglądają jednak jeszcze piękniej :)
      O.

  5. Trawniki na dachach są przefajne!

    • Domi, widziałam i w innych częściach kontynentu, że i tam stają się popularniejsze. Ja jestem na tak!
      O.

  6. Śliczne to miasteczko. W takim zima niestraszna, kolorowe domki budzą uśmiech i odpędzają depresję.
    Rzeźba z kormoranem lepsza ;-) Bez niego byłaby tylko zwykłą rzeźbą ;-)
    Ostatnie zdjęcie jak memento.
    Cieplutko pozdrawiam :-)

    • Manitou, kormoran tak sobie trwał i trwał i wcale nie miał zamiaru odlecieć. Z tego, co słyszałam, to rzeźba ciągle jest przystanią dla kormoranów :)
      Dobrego słonecznego popołudnia!
      O.

  7. Bardzo lubię czytać takie opowieści, nowe piękne miejsca. Pozdrawiam

  8. Zielona Milo, :)
    O.

  9. Tak sobie pomyślałam z głupia frant, że Norwegowie chyba lubią spółgłoskę „n”. Tak jest sporo w słowach :)

    Mam nadzieję, że w bliższej niż dalszej przyszłości uda mi się wreszcie odwiedzić koleżankę i zwiedzić trochę tę zimną i piękną Norwegię.

    Pozdrawiam!

    • Ken, ja nie wiem ;)
      Koleżanka pewnie by się ucieszyła z wizyty :) Ale tam wcale taaak zimno nie było :)
      O.

  10. Kiedy przeglądam te zdjęcia myślę sobie że czas tam musi płynąc niespiesznie, mieszkańcy znają się dobrze i każdy dla każdego jest życzliwym sąsiadem.

    • Pestko, z tym czasem to odnoszę podobne wrażenie. Co do sąsiadów – trudno powiedzieć.
      Pozdrawiam!
      O.

  11. Zawyję i zamiauknę: jak tam cudnie. Oni kochają kolory jakby bardziej niż gdzie indziej, czy to wskutek nadmiaru śniegu czy fajerwerków zorzy polarnej?

    Odkryłam wczoraj ciekawy blog naszej XXXV Wyprawy na Spitzbergenie, cudne zdjęcia tam dali, zajrzyjcie:
    http://dompodbiegunem.pl/

    • Almetyno, o tak, kolory są tam baaardzo potrzebne! :)
      Dziękuję za linka, bardzo ciekawy blog i piękne zdjęcia. Będę zaglądać.
      Pozdrowienia!
      O.

  12. Pingback: Nóż w wodzie | Zapiski Obieżyświatki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *