Chiński Mur po raz pierwszy

Napisane: 16.10.2010
Podczas przygotowań do wyprawy chińskiej zrobiliśmy sobie listę zabytków i miejsc, które koniecznie chcieliśmy odwiedzić. Chińskiego Muru zabraknąć nie mogło.
Zdawaliśmy sobie sprawę, że jest to zabytek oblegany przez tysiące turystów dziennie, a nam z tłumem nie jest po drodze. W okolicach Pekinu – to znaczy w promieniu 100 km – znajduje się kilka odcinków Muru, które są dostępne dla zagranicznych gości. Najbardziej oblegany jest odcinek w Badaling, do którego stosunkowo łatwo się dostać ze stolicy Chin, bowiem kursują tam liniowe autobusy. Myśmy jednak chcieli czegoś innego, chcieliśmy zobaczyć Mur, a nie tysiące ludzi, czekających w kolejce na wejście.
Idąc za radą osób, które Chiny znają dość dobrze, postanowiliśmy pojechać do Mutianyu, miejscowości oddalonej od Pekinu o jakieś 80 km. Mur w Mutianyu nie jest aż tak popularnym celem wycieczek, zwykle tłoczno robi się koło południa, więc rankiem jest szansa, że się będzie miało budowlę dla siebie :)
Ale jak się tam dostać?
W Chinach nie można wypożyczyć auta, jeśli nie ma się chińskiego prawa jazdy ;), autobusy tam nie docierają. Zostaje prywatny transport.
Jeszcze przed wyjazdem znaleźliśmy Mister J. w Pekinie, który jest jakby prywatnym kierowcą i za ustaloną sumę wozi zagranicznych turystów do Mutianyu. Napisałam więc do niego maila z pytaniem, czy w określony dzień byłby możliwy taki wyjazd. Mister J. odpisał od razu – z jego strony nie było problemu, miałam mu tylko podać dokładną datę, godzinę i adres hotelu, z którego miał nas odebrać. Wyglądało to tak prosto, że aż za prosto – tak sobie myślałam, ale kto nie ryzykuje, ten traci. Wymieniliśmy jeszcze kilka maili i nam pozostało tylko czekać na ten konkretny dzień.
Wczesnym sierpniowym rankiem zeszliśmy do recepcji kilka minut przed 7.00. Usiedliśmy przed wielkim zegarem i czekaliśmy. Minuty mijały, wybiła 7.00 i nic. Wyszliśmy przed hotel, 7.10. Nic. Miny się nam zrobiły niewyraźne. Czekamy. O 7.15 pod hotel zajechał Mister J. we własnej osobie i zaczęła się przygoda pod tytułem: Jak nie dać się zabić na chińskich ulicach w chińskim aucie…
Ruch uliczny w Pekinie to katastrofa dla Europejczyka. Pekińczycy jeżdżą bardzo ofensywnie i nic nie jest im straszne. Przez Pekin przejechałam z otwartymi oczami, za miastem po usłyszeniu, że właściwie policja nie kontroluje ruchu drogowego, zamknęłam oczy, kiedy nagle wjechaliśmy na przeciwległy pas… Nic nie mówiłam, tylko w duszy robiłam bilans, czego jeszcze mi się nie udało zrobić i czego już prawdopodobnie nie zrobię. Pan W. zachowywał zimną twarz. Na pozór. Podobnie zresztą jak ja, te zamknięte oczy to taki trik, żeby strachu nie było widać ;). A Mister J. jechał sobie bez stresu, dopasowując się świetnie do warunków panujących na drodze, trzymając jedną ręką kierownicę, a drugą ręką przekładając rytmiczne dwie pestki brzoskwini… A ja miałam ciągle zamknięte oczy…
Po tych 80 km odetchnęłam z ulgą. Byliśmy na miejscu. Otworzyłam oczy.
Aby dostać się na Mur, trzeba pokonać bardzo strome podejście, kilkaset schodów prowadzi do zabytku. Jest możliwość wjechania kolejką linową, ale my wolimy własne nogi niż liny w powietrzu. Upał był niesamowity, za radą Mister J. kupiliśmy na dole dodatkowe dwie butelki wody, gdyż ceny na Murze są dziesięciokrotne. Powód? Sprzedawcy wnoszą wodę albo na własnych plecach albo na osiołku.
Wdrapywaliśmy się więc powoli na górę, niecierpliwie wyczekując Muru. Jak już doszliśmy, to byliśmy okropnie mokrzy, ale bardzo zadowoleni z widoku, jaki ukazał się naszym oczom. Mur i my, pustka :), tylko kilka osób na całym odcinku. I góry!

Chiński Mur
Chiński Mur
Chiński Mur
Chiński Mur
Chiński Mur
Chiński Mur
Chiński Mur
Chiński Mur
Chiński Mur
Chiński Mur
Chiński Mur
Chiński Mur
Chiński Mur
Chiński Mur
Chiński Mur
Chiński Mur
Chiński Mur
Chiński Mur

W czasie tego wypadu nikt nas nie gonił, nikt nie stresował. Byliśmy właściwie sami i nikt nam nie przeszkadzał w podziwianiu budowli. A Chiński Mur robi wrażenie i to duże. Tyle trudu, tyle lat pracy…
Tak wysoko, na stromych zboczach gór…
Obcowanie sam na sam z Murem ma w sobie coś niesamowitego. To jakby podróż w czasie.

A o tym, co pod Murem ;), i co dzieje się w Badaling następnym razem ;)

Komentarze:
lo-ko
16.10.2010 20:18
Dziękuję Ci, kochana!
dr_ewa999
16.10.2010 22:24
fantastyczne…
gania76
16.10.2010 22:25
Obieżyświatko, bardzo jest ciekawa Twoja relacja, głównie dlatego, że pierwszy raz widzę Mur Chiński bez masy turystów! Kilka razy zdarzyło mi się podziwiać zdjęcia z podróży do Chin i zawsze było na murze pełno ludzi. Grunt to dobre rozpoznanie terenu :) – no a sama budowla niewątpliwie robi wielkie wrażenie… Uściski!
jodo8
16.10.2010 22:46
Podróże z Tobą, to zawsze wyjątkowa uczta dla oczu i duszy! Joter
agpagp
16.10.2010 23:39
fantastyczne!! nawet te sosny mają jakieś takie bardziej chińskie niż sosnowate :)
atanerusa
17.10.2010 00:59
Chyle glowe przed znalezieniem tak malowniczego zakatka. Widac duzo Muru i jego skomplikowany przebieg po gorach. Pokazalas mi kawal historii – dziekuje. Pozdrawiam i czekam na ciag dalszy.
obiezy_swiatka
17.10.2010 09:21
Lo-ko, :) :) Dobrej niedzieli! O.
obiezy_swiatka
17.10.2010 09:22
Dr_Ewo, to było naprawdę świetne przeżycie :) Pozdrawiam :) O.
obiezy_swiatka
17.10.2010 09:24
Ganiu, tak, te tłumy widziałam w Badaling, pokażę przy okazji, ale w Mutianyu nam się naprawdę udało. Dobrze, że wynaleźliśmy sobie ten kawałek Muru :) Ściskam! O.
obiezy_swiatka
17.10.2010 09:24
Joter, zapraszam na kolejne wycieczki :) O.
obiezy_swiatka
17.10.2010 09:30
Pestko, tam jest bardzo dużo cyprysów, w Pekinie też – to ich lokalne drzewo. Ja sie nie za bardzo znam na tym, ale być może to też wyrośnięte cyprysy? Nasze sosny są nieco inne, prawda? Dobrego dnia! :) O.
obiezy_swiatka
17.10.2010 09:30
Ataner, nie ma za co. Fajnie, że nam się udało to miejsce znaleźć :) Buziaki! :) O.
konfli-ktowa
17.10.2010 10:12
Dech mi zaparło z wrażenia. Ależ to majestatyczny widok! Za to tej jazdy nie zazdroszczę. Umarłabym z przerażenia. Już kolejny raz zresztą. Gratuluję zimnej krwi i stalowych nerwów :)
obiezy_swiatka
17.10.2010 15:06
Konfliktowa, tak, to była jazda. Nie przepadam za sportami ekstremalnymi, czasem robię to mimochodem ;) O.
Gość: czara, 93.122.71-86.rev.gaoland.net
18.10.2010 10:07
Co ja podziwiam to ta organizacja. Żeby jeszcze przed wyjazdem wiedzieć, w jaki dzień i o której będzie się chciało wdrapywać na mur :) Ja D. nie potrafię namówić nawet na rezerwację hoteli, on tak bardzo lubi spontaniczność i pójście na żywioł… Pewnie byśmy zginęli w takich Chinach ;)
wildrose661
18.10.2010 12:12
No wiec jednak: chciec to moc! Niesamowita przygoda z tym Murem :) Przezylam z Toba jazde autem ulicami Pekinu i czytajac sie smialam, bo jezdzi sie tam jak widac podobnie jak na poludniu Wloch. Nie wolno nawiazywac kontaktu wzrokowego i do przodu :) Zdjecia fantastyczne :)
obiezy_swiatka
18.10.2010 16:23
Czaro, bez organizacji się nie da. My mieliśmy do dyspozycji tylko 2 tyg. w Pekinie, a tam do oglądania jest na cały rok, więc organizacja to podstawa :) Serdeczności! O.
obiezy_swiatka
18.10.2010 16:39
Wildrose, właśnie tak jak piszesz :) Do przodu i broń Boże nie rozglądać ;) Dobrego popołudnia! O.
gusiook
24.10.2010 14:14
Super, że udało Wam się dotrzeć w takie miejsce bez tłumu zwiedzających… To zazwyczaj przecież uniemożliwia wchłanianie atmosfery miejsca… Na Ukrainie również jeżdżą jak szaleńcy, raz mieliśmy się okazję przekonać, jadąc autostopem. Wrrr! Pozdrawiam i z wielką przyjemnością śledzę Twoją relację:)
obiezy_swiatka
24.10.2010 14:38
Gusiook, na innym odcinku Mury, który odwiedziliśmy tydzień później były tłumy! No to też mieliście przygodę z ukraińskim ruchem drogowym ;) Uściski. O.
izzi80
04.03.2011 09:24
Ach :D i mur, i góry, i zielono mi… i przestrzennie… rewelacyjne chwile :) dzięki Izzi
obiezy_swiatka
04.03.2011 16:52
Izzi, ten odcinek był akurat pusty. Niebawem wstawię zdjęcia z Badaling – tam ludzi jak mrówków :) O.

0 comments on “Chiński Mur po raz pierwszy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *